1. Początek końca

337 18 20
                                    

Śmierć MagMela nie oznaczała dla Gundalii końca wojny. Antagonista zostawił im na pożegnanie swoje bakugany, a te pozbawione dowództwa stały się niezwykle agresywne. Chodź słabe, chaosy utrzymywały znaczącą przewagę liczebną, która się nie zmniejszała mimo licznych starć.

Wojskowi i ich bakugany byli coraz bardziej wykończeni. Walczyli do upadłego chroniąc swój świat. Nie mogli się poddać.

"Nie dam się tak łatwo zabić"

Słowa, które niegdyś należały do Rena stały się mottem wszystkich. Nikt nie chciał się poddać. Wszyscy z Krawlerem na czele walczyli do ostaniach sił. Niestety wojna powoli zmieniała wszystkich, a młody dowódca był tego doskonałym przykładem.

Młodzieniec przestał przypominać tego siebie, którym jeszcze był przed odjazdem młodych wojowników. Zapuścił włosy, a jego niegdyś ciepłe złote oczy, teraz miotały zimną czerwienią. Mogło się zdawać, że najmilszy z Gundalian umarł na polu bitwy. On jednak wracał. Wracał na ten krótki moment, kiedy Ren wypoczywał po kolejnym omdleniu ze zmęczenia lub z powodu innych obrażeń.

Lekarze mimo wszystko się nim nie zajmowali. Nie mieli na to czasu. Krawler słynął ze swojej niezwykłej umiejętności regeneracji i całkowitej awersji do leczącej profesji i wszelkich badań. Jednak kiedyś musiał nastać dzień kiedy i on zostanie zbadany.

Właśnie mijał trzeci dzień, odkąd ostatni raz Krawler był na polu bitwy i mimo braku jakichkolwiek obrażeń chłopak miał problem aby ruszyć się z łóżka. Nie było to do niego podobne.

- Ren, przyniosłam ci jedzenie. Ile razy trzeba ci powtarzać, żebyś nie odłączał kroplówki. - Westchnęła Zenet, kładąc posiłek na blacie stolika. Gunadalianka, podczas swojego wolnego, pomagała przy niektórych pacjentach, chcąc chodź trochę odciążyć personel.

- Nie mów tak głośno - jęknął Krawler, kryjąc się pod pościelą.

- Tak, tak, daj rękę - poprosiła Shirone, pewna, że będzie musiała nalegać.

On jednak nie protestował.

- Aż tak źle? Wcześniej się opierałeś.

- Zdycham i kolejne szarpaniny do szczęścia mi potrzebne nie są - mruknął Ren.

- Wszyscy mają dość tych walk, a bakugany chaosu mnożą się i mnożą. - Zenet ponownie podłączyła kroplówkę.

- Mnożą... - powtórzył nagle Ren niczym zaklęty. - Że ja wcześniej na to nie wpadłem. Zenet, jesteś genialna! Bakugany chaosu muszą mieć gdzieś gniazdo. Miejsce gdzie się rozmnażają. - Chłopak już chciał iść szukać potwierdzenia dla swej teorii, jednak zmęczenie skutecznie usadziło go z powrotem na miejscu.

- Leż dalej - nakazała gundalianka, widząc jak znieruchomiał przez ból. - Przekażę Airzelowi, żeby do ciebie przyszedł to omówić.

- Dam radę - Krawler zaprotestował.

- Z asekuracją strażników może - dziewczyna rzuciła jakby od niechcenia. - Odpoczywaj, bo w takim stanie się Gundali nie przydasz. - Zenet uśmiechnęła się ciepło wychodząc.

- W normalnym również - mruknął do siebie Ren, gdy już wyszła. Miał coraz mniej czasu.

Bakugan: Ostatni bóg (Czeka na reedycje)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz