— Bo mnie szlag zaraz trafi, gdzie jest Neva? — spytał Ren, nerwowo przemierzając korytarz. Jesse i Zenet szli tuż za nim, woląc raczej mu nie zastępować drogi.
Poza Vidamem, wszyscy przybyli na czas i gdyby nie on już dawno byli by w drodze. Krawler i bez tego był bardzo poddenerwowany.
Neva spotkali, gdy wychodził ze swojego pokoju. Chłopak natychmiast próbował się tłumaczyć, lecz przerwało mu władcze spojrzenie Rena.
— Wyluzuj Ren — bronił się Vidam, chodź dobrze wiedział w jak złej sytuacji się znajdował.
— Mam nadzieję, że masz dobre wytłumaczenie — wysyczał wściekle Krawler i zaraz dodał, wiedząc wymyślaniu wymówek Neva nie miał równych. — Tylko nie ściemniaj.
— Bez ściemniania będzie ciężko — przyznał Vidam. — Odwzajemniona miłość do snu mnie nie uratuje?
Generał westchnął z rezygnacją i złapał się za głowę.
— Ale punkty za szczerość, Neva! — wtrąciła się Zenet, czując, że sytuacja się nieco uspokoiła.
Nie trwało to długo.
To co gundalianie wzięli za rezygnację, okazało się być kolejnym atakiem Rena, który osunął się na podłogę.
— Ren, nie mdlej tu. — Glenn potrząsnął lekko odpływającym Krawlerem.
W odpowiedzi wymamrotał coś niezrozumiałego pod nosem i ostatecznie zemdlał.
— Cholera by to wzięła — zaklął Vidam.
— To poniekąd trochę twoja wina. — Zauważyła Sirone. — Połóżcie go do łóżka. — Nakazała chłopakom.
— Ej to nie moja wina! — zaprotestował spóźnialski.
— Rusz dupę i milcz.
Gundalianie przenieśli przyjaciela do pokoju Neva i położyli go na łóżku.
— Wezwać medyków? — spytał Jessy, siadając obok Rena.
— Nie, już to przerabiałam. Jak się ocknie, to będzie chciał od razu wyruszyć, a z medykami na głowie będą tylko dodatkowe problemy. Znacie jego upór. — Zenet z westchnieniem usiadła na krześle stojącym przy biurku Vidama. — Gorzej jeśli nam zemdleje gdzieś po drodze. Tylko Ren zna drogę. Jak mniemam wam też powiedział tylko tyle, że idziemy po mapę?
Chłopacy zgodnie skinęli głowami.
— Ze mną nawet nie rozmawiał.
— Nie jesteś zbyt elokwentnym partnerem do rozmowy — rzucił od niechcenia Glenn, szukając coś w swojej książce.
Neva już chciał odgryźć się poecie, jednak w słowo weszło mu mamrotanie Krawlera.
— Ojcze... Matko... — jęknął. — Yuji... Nawet ty...
Gundalianie popatrzyli po sobie nie pewnie. Nie było tajemnicą, że ich przyjaciel był sierotą, a los jego rodziców pozostawał nieznany. Tylko żadne z nich nie słyszało nic o osobie imieniem Yuji, nawet nie słyszeli takiego imienia.
Ku ich jeszcze większemu zdziwieniu spod koca, którym okryli Rena, wturlał się jego bakugan. Linehalt przysiadł na chwilę, na czole chłopaka, po czym ponownie uniósł się w powietrze.
— Ren — stanowczym tonem zawołał swojego wojownika. — Ren, obudź się.
Krawler z trudem otworzył oczy i popatrzył nierozumiejąco na swojego bakugana.
— Mamroczesz przez sen — wyjaśnił krótko darkus.
Ren z jęknięciem przetarł oczy i rozejrzał się po pomieszczeniu.
CZYTASZ
Bakugan: Ostatni bóg (Czeka na reedycje)
FanficPokonanie Mag Mela niestety nie oznaczała końca kłopotów dla Gundalian, wręcz była to jedynie kroplą w obliczu większego zagrożenia... Gundalia umierała, a jej mieszkańcom pozostało ledwie kilkadziesiąt lat nim ich planeta przestanie istnieć. Na hor...