Witajcie!
Z racji roku maturalnego z pisaniem idzie mi jeszcze gorzej, dlatego zdecydowałam się podzielić 8 na części. Nie wiem ile ich będzie, ale postaram się je jak najszybciej skończyć i opublikować.
Ostatnio zastanawiałam się również nad zmianą nazw własnych, które pojawiły się w anime na te z oryginalnej wersji językowej, Wiele z nich brzmi równie dobrze, a nawet lepiej. Tu jednak decyzję chcę pozostawić wam.
Miłego czytania!
~~~~
Ren, otworzył oczy i rozejrzał się, nie wiedząc gdzie się w ogóle znalazł. Jedyne co dostrzegł to cienie skromnego wyposażenia pokoju.
Obtulił się dokładniej ciepłym futrem, przytulając jego puchaty kraniec. Przyjemne ciepło skutecznie odpędzało go od myśli o wyjściu z posłania i próby sprawdzenia gdzie jest. Było mu zbyt przyjemnie. — Nic złego się nie stanie, jak jeszcze chwilę poleżę i tak długo spałem. — pomyślał i już prawie zasnął, lecz za okna zaczęły dobiegać dźwięki. Nadstawił ucha.
Rytmiczne uderzenia, po chwili zmieszały się z dźwiękami innych instrumentów i czyimś głosem.
Krawler nie wytrzymał. Skrzywił się nieznacznie, gdy chłód uderzył go po nagich ramionach, ale podszedł do okna i je otworzył. Muzyka zaraz stała się o wiele głośniejsza, a on sam po jednym spojrzeniu wiedział gdzie jest. Kamień spadł mu z serca. Nadal był w Podziemiach, a dokładniej w jednej z największych kolumn Kamiennego Miasta - bo tak zwykli to miejsce nazywać mieszkańcy. Lecznica była największa, ponieważ miała własną kuchnie i łaźnie. Wszyscy inni zmuszeni byli korzystać ze wspólnych, zlokalizowanych na skraju miasta. Mieszkania były wyposażone jedynie w drobne parowe paleniska do przygotowywania drobnych posiłków.
— Jak ja za tym tęskniłem. — Młodzieniec zaciągnął się rześkim powietrzem, wsłuchując w skoczną melodie.
Właśnie tego najbardziej brakło mu w Rhealindtahi*. Muzyka u ledikan cichła jedynie nocą, nosząc się echem po Podziemiach, a oni sami potrafili się radować nawet drobnymi rzeczami. Chodź zdawało się, że wiele stracili, to równie dużo zyskali. W zewnętrznym świecie nikt nikomu nie ufał i rzadko kiedy bawiono się razem, a tu widok tańczący wokół sceny osób nie był niczym nadzwyczajnym. Nie bez powodu stała ona w centrum miasta.
Wokół niej jak zawsze krzątali się ledikanie, pracując w dziennej rutynie, kryjąc się w drążonych filarach, służących im za domy. Nad tłumami sporadycznie ktoś przelatywał, niesiony przez własne skrzydła, gdzie indziej pokazywały się oswojone demony. Codzienność tego miejsca.
Nagle wśród ledikan nastąpiło jakieś poruszenie. Magowie przystawali, wyraźnie czymś zainteresowani. Po chwili na plac wtoczył się wóz ciągnięty przez pomniejsze demony, załadowany ogromnym cielskiem. Ogon martwego bydlęcia ciągnął się za wozem, zostawiając ślad na piachu.
— Zróbcie miejsce w rzeźni! Trzeba ludzi do rozbiórki! — krzyknął ktoś z tłumu. Wszyscy ruszyli do pracy.
Na takie bestie polowano tygodniami, stopniowo je osłabiając. Wysiłek się opłacał, gdyż jedno stworzenie dawało pokaźną ilość zasobów, które nie tylko spożywano, ale też wyrabiano z nich bronie i inne narzędzia. Oznaczało to również, że niedługo Podziemia czeka uczta.
Krawlerowi w końcu znudziło się patrzenie na krzątaninę w dole. Miał zamiar wrócić pod futro, jednak jego plan spania, aż ktoś się nim nie zainteresuje, zepsuła Meler, swoim pojawieniem się. Bez wątpienia mógł stwierdzić, że postarzała się. W kącikach oczu gundalianki pojawiły się kurze łapki, a jej jasno różowe włosy przecinały pasma siwizny. Mimo tego spojrzenie uzdrowicielki nadal było tak samo ciepłe, jak dawniej.
— O wstałeś już — zdziwiła się nieco widząc młodzieńca na nogach. — A już miałam się zakładać z Feralem kiedy się obudzisz.
— Aż tak długo spałem? — młodzieniec zmieszał się. Właściwie rzeczywistość dopiero teraz zaczęła do niego w pełni docierać. On żył, ale nie miał pojęcia czy to samo tyczy się jego towarzyszy.
— Ponad trzy dni i nie zdziwiłabym się gdybyś przespał drugie tyle. Nie dość, że wendigo cię połamał, to wcześniej byłeś otruty. Siadaj — nakazała Renowi, który bezskutecznie próbował połączyć ze sobą wszystkie fakty. Atak bestii pamiętał, ale żadnej trucizny, czy czegokolwiek innego nie kojarzył. Definitywnie musiał czegoś nie zauważyć. Właściwie dopiero wtedy Krawler zwrócił uwagę na swoje ciało i zaklął. Na piersi miał odciśniętą łapę demona, która zdążyła już przybrać wszelkie możliwe odcienie sinizny i nieco się rozlać.
— Naprawdę dopiero teraz go zauważyłeś? — uzdrowicielka pokręciła głową z dezaprobatą i zaraz dodała — Dayna i Lydia ci potem wszystko dokładnie wyjaśnią, ja nie mam czasu. Buher** poturbował zbyt wielu.
Kobieta nieco zirytowana, siłą usadziła ledikanina na łóżku. Sprawdzenie, czy zaklęcie wchłania się dobrze, zajęło jej chwilę, co zawdzięczała wprawie w swym fachu. Normalnie zajęłaby się też resztą pielęgnacji, jednak była pilnie potrzebna gdzie indziej.
Zamiast Meler, dalszą pielęgnacją zajęła się jej córka- Rozalli.
*Rhealindtahi- stolica Gundalii
**Buher - wielki, byczo-jaszczurczy demon. Poluje się na niego długo, regularnie podtruwając bestie. Jego ciało zapewnia dużo pożywienia, a z niejadalnych części tworzy się narzędzia i bronie.
CZYTASZ
Bakugan: Ostatni bóg (Czeka na reedycje)
Fiksi PenggemarPokonanie Mag Mela niestety nie oznaczała końca kłopotów dla Gundalian, wręcz była to jedynie kroplą w obliczu większego zagrożenia... Gundalia umierała, a jej mieszkańcom pozostało ledwie kilkadziesiąt lat nim ich planeta przestanie istnieć. Na hor...