Z dedykacją dla Złej Istoty, której zawdzięczamy wszystkie romantyczne opisy w tej notce.
~~
Neva przebudził się nad ranem. Czując dalszą potrzebę snu nie otwierał oczu. Coś jednak go obudziło. Nasłuchiwał przez dłuższą chwilę, ale usłyszał tylko kąpiącą gdzieś w oddali wodę. Uspokoił się i postanowił spać dalej.
W tym właśnie momencie zdał sobie sprawę, że nieświadomie przytula coś jedną ręką.
Dalej nie otwierając oczu zaczął przesuwać po nieokreślonym przedmiocie swoją dłoń. Zaskoczyła go miękkość i gładkość rzeczy którą dotykał. Niby miękkie w dotyku, jednak definitywnie nie była to poduszka. Przyjemne ciepło emanujące od przedmiotu działało na niego wręcz uspokajająco, a niepokój który odczuwał był już prawie niewyczuwalny.
Delikatnie zaczął przesuwać dłoń do góry po aksamitnej powierzchni nieznanego przedmiotu.
Nagle zatrzymał się.
Tak! Definitywnie rzecz pod jego dłonią rytmicznie unosiła się lekko w górę i w dół. To właśnie ten fakt nakłonił Vidama do uchylenia zaspanych powiek i przyjrzenia się przytulanej istocie. Od razu rozpoznał zielono-rudą czuprynę obiektu swoich westchnień, co uczyniło go najszczęśliwszą sobą na świecie.
Młodzieniec wtulił się w Surrow, uważając aby jej nie zbudzić i dołączył do niej w krainie snów.
•••
Glenn siedział skulony w pomieszczeniu, w którym zwykli przebywać strażnicy. Nie obchodził go powód nieobecności ledikan, ani to czy jego towarzysze już się przebudzili. Chciał być sam, a przynajmniej tak mu się wydawało.
Przede wszystkim starał się jakoś uspokoić i opanować moc, ale ta w żaden sposób nie chciała poddawać się jego woli. Na domiar złego nagromadził jej w sobie za dużo i nie był w stanie niczego przelać w kamienie otrzymane od Lyphionima. Teoretycznie zaklęcie służące do przelana mocy na inną istotę powinno zadziałać i w tym przypadku, lecz tak nie było.
— Cholera by to wzięła — zaklął Jesse, co zdarzało mu się naprawdę rzadko.
— Trzeba było nie zostawać magiem, a nie miał byś takich problemów — zakpił z niego Plitheon.
— Mógłbyś z łaski swojej milczeć, tak jak to robiłeś do tej pory? — warknął szlachcic. — Mówiłem już, że to wyszło przypadkiem.
— Jasne, przypadek. Mam serdecznie dość twojego idiotyzmu, Jesse. Po co w ogóle zabierałeś mnie ze sobą, co? Zgniótłbym tego demona i nie musielibyśmy tu tkwić, ale oczywiście, ciebie musiały ratować dwie kobiety, w tym neathianka. — syknął bakugan i ciągnąłby dalej tyradę, ale przerwała mu Dayna, która niespodziewanie weszła do pomieszczenia.
— Masz coś do neathianek? — rzuciła hardo.
— Z magami nie rozmawiam — mruknął ventus i zwinął się z powrotem w kulę.
— Wybacz, to rodowy bakugan — próbował tłumaczyć się poeta, nie chcąc w żaden sposób narazić się ledikance.
— Nie przepraszaj za niego — fuknęła dziewczyna. — I to nie jest żadne usprawiedliwienie. Nikt nie wybaczy szlachcie obelg, bo są szlachtą.
Jej słowa trochę zraniły młodzieńca, ale wiedział, że ma ona rację i powód by nienawidzić jego warstwy społecznej. Nie chciał też mieć wroga w potencjalnie jedynym sojuszniku.
— Spokojnie, do ciebie nic nie mam — sprostowała łuczniczka, widząc jego skwaszoną minę. — Ale powinieneś utrzeć nosa temu ventusikowi.
CZYTASZ
Bakugan: Ostatni bóg (Czeka na reedycje)
FanficPokonanie Mag Mela niestety nie oznaczała końca kłopotów dla Gundalian, wręcz była to jedynie kroplą w obliczu większego zagrożenia... Gundalia umierała, a jej mieszkańcom pozostało ledwie kilkadziesiąt lat nim ich planeta przestanie istnieć. Na hor...