Rozdział 3

1.3K 96 2
                                    

- Co ty tutaj robisz ? – zapytałam go, niemal warcząc.

- Twoja mama powiedziała mi, że wybrałaś się do centrum handlowego. Postanowiłem, że po ciebie przyjadę, żebyś nie musiała wracać na piechotę. – odpowiedział spokojnie.

Nie no, nie mogę...

- Nie pytam, co robisz tutaj, tylko co robisz w Portland.

- Przyjechaliśmy do was z Mią.

- Mówiłam jej przecież, że nie ma potrzeby, żebyście przyjechali. Sami sobie damy radę z wampirami.

- Wasza dzisiejsza rozmowa nie miała na to wpływu. Już wtedy byliśmy w drodze. – powiedział, podchodząc do samochodu. – Wsiadaj, jedziemy.

- Nigdzie z tobą nie jadę. Nie ma mowy. – syknęłam i odwróciłam się do niego tyłem, by odejść. W tym momencie złapał mnie za ramię i stwierdził:

- Albo wsiądziesz po dobroci, albo przerzucę sobie ciebie przez ramię. Tak czy siak, wsiądziesz do tego auta. – teraz to on warknął.

Zdziwiłam się. Co mu tak zależy ? Nie miałam siły kłócić się z nim na tym parkingu, więc po prostu wsiadłam do samochodu.

Adam zajął miejsce kierowcy i w ciszy ruszyliśmy do domu. Gdy tylko zaparkowaliśmy na podjeździe ruszyłam do domu, nie oglądając się za siebie. Jednak Adam zagrodził mi drogę i powiedział:

- Chciałbym, żeby było między nami tak jak wcześniej. Nie chcę się kłócić, nie z tobą

- To nie ja nie odbierałam telefonów ani nie odzywałam się przez ostatni miesiąc. – Adam stał jak wmurowany. Wykorzystując to, szybko go wyminęłam i weszłam do domu.

- Nikki ! – usłyszałam i zaraz po tym poczułam, że ktoś wiesza mi się na szyi.

- Mia ! Też się cieszę, że cię widzę.– powiedziałam, przytulając ją.

- Szczerze mówiąc, to był pomysł Adama, żeby przyjechać, nie mój.

- Tak ? – zapytałam szczerze zdziwiona – A co go naszło ?

- Niech sam ci powie. – skwitowała z dziwnym uśmieszkiem na twarzy i poszła do salonu.

Jeszcze przez chwilę stałam na korytarzu, po czym również weszłam do pokoju. Matt, Rose i Mia siedzieli i oglądali jakąś komedię. Postanowiłam do nich dołączyć.

Gdy tylko usiadłam, Matt objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie. Drugą ręką obejmował Rose.

- Co tam ? – zagadnął.

- W porządku. Chociaż Adam już zdążył mnie wkurzyć.

Matt zaśmiał się w głos.

- Mówiłem mu, że jechanie po ciebie to nie jest dobry pomysł. Ale się uparł.

- Dobra, nieważne. Nie mówmy o nim. Gdzie rodzice ?

- Mama przygotowuje kolację, a tata dzwoni do znajomych. Niedługo w naszym domu zrobi się tłoczno.

Widząc moje pytające spojrzenie, kontynuował:

- Gdy ciebie nie było, postanowiliśmy, że zwrócimy się o pomoc do wilkołaków z innych sfor. W końcu to nie tylko nasz problem. Jestem pewnie, że jeśli nic nie zrobimy, to na Oregonie się nie skończy.

- Aaa...w sumie to racja. Każda pomoc się przyda.


********


Wieczorem odbyła się ,,narada rodzinna".

- W przeciągu kilku dni zaroi się tu od wilkołaków. – zaczął tata – Obdzwoniłem swoich dawnych przyjaciół. Większość obiecała, że stawi się u nas jak najszybciej.

- A co myślicie o moim pomyśle ? – zapytałam.

- Jakim pomyśle ? – wtrącił zdezorientowany Adam.

- Nikki postanowiła zostać przynętą. – odparł z przekąsem Matt.

- Nigdy w życiu ! Postradałaś zmysły do reszty ? – naskoczył na mnie Adam.

- Ty na pewno nie będziesz mnie upominał ! Jesteś ostatnią osobą, która ma do tego jakiekolwiek prawo. – teraz to ja naskoczyłam na niego.

- Uspokójcie się obydwoje. – przerwał naszą kłótnię tata – A my podjęliśmy decyzje. Zgadzamy się, ale na pewno nie puścimy cię samej.

Widziałam, że Adamowi ten pomysł się nie podoba, ale niezbyt mnie to obchodziło. To moje życie i moje ryzyko, a jemu nic do tego.


********


Miałam zamiar pójść się wykąpać, gdy ktoś zapukał do mojego pokoju.

- Proszę ! – powiedziałam.

- Hej, możemy chwilę pogadać ? – to był Adam. Zdziwiłam się. Przez cały wieczór się do mnie nie odzywał, siedział obrażony. A teraz przyszedł do mnie i ot tak chciała porozmawiać. Nie nadążałam za jego huśtawką nastrojów.

- Mhm...wejdź. – odpowiedziałam.

- Słuchaj...przepraszam. – spojrzałam na niego zdziwiona – Nie powinienem tak na ciebie naskakiwać. To było nie fair.

- Ja też przepraszam. – odparłam ze skruchą – Myślę, że nas oboje poniosły nerwy i tyle. Po prostu o tym zapomnijmy. I uważam, że powinniśmy chociaż spróbować się dogadać.

- Też tak uważam. – uśmiechnął się do mnie i przysiadł na brzegu łóżka.

- Powiedz mi tak szczerze, dlaczego chciałeś przyjechać ? I na jak długo ? - odważyłam się zapytać.

- Widzę, że moja siostra się wygadała. – rzucił kąśliwie – Przyjechaliśmy na stałe, a czemu, to ci powiem. Ale jeszcze nie teraz.

Szczerze się zdziwiłam, ale i ucieszyłam jednocześnie.

- Dlaczego na stałe ?

- Pomyślałem, że w Seattle i tak nic nas nie trzyma. Poza tym, tęskniliśmy do was. Przez ten miesiąc zżyliśmy się ze sobą i stwierdziłem, że może nas przygarniecie. Twoi rodzice na nasze szczęście się zgodzili. Powiedzieli, że możemy z wami zamieszkać.

- Wow... - nie wiedziałam, co powiedzieć – Fajnie, że z nami zostaniecie.

- Też się cieszę. – odparł i skierował się do drzwi – Dobra, nie zajmuję ci już więcej czasu. Chyba chciałaś iść się myć, zanim przyszedłem. Kolorowych snów, Nikki.

- Dobranoc, Adam. – szepnęłam.

W sumie cieszyłam się, że zostaną z nami. Ale ciekawiło mnie, dlaczego się na to zdecydowali. Ewidentnie był to pomysł Adama. Mam nadzieję, że niedługo powie mi, co nim kierowało. Inaczej zwariuję.


Zaćmienie księżyca (część druga ,,Pełni")Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz