Rozdział 10

1K 62 1
                                    

- Wszyscy cali ? – zapytał Bill, gdy wyszliśmy z rezydencji.

- Tak. – odpowiedzieliśmy chórem.

Nagle tata podszedł do mnie i zamknął mnie w żelaznym uścisku.

- Myślałem, że coś ci zrobi. Bardzo się o ciebie bałem. – wyszeptał łamiącym się głosem w moje włosy. Po chwili podeszła do mnie mama i Rose.

- Nic mi nie jest. Poradziliśmy sobie. – powiedziałam uspokajająco. – Chodźmy do domu.

Adam podszedł i objął mnie w pasie, a Matt złapał mnie za rękę. Tak ruszyliśmy w stronę domu.


********


- Zastanawia mnie, czy to wszystkie wampiry, które obecnie znajdują się w Portland. – powiedział Sean, gdy weszliśmy do domu.

- Obawiam się, że nie. – odparł Adam – W tym domu była ich raptem dziesiątka.

- Ciekawi mnie, co teraz robią łowcy. – przerwałam ich rozmyślania – Marcus twierdził, że budują armię z ludzkich ochotników. Jeśli to prawda, będą mieli nad nami jeszcze większą przewagę.

Wszystkim zrzedła mina. Nasze szanse na wygraną w tej bitwie z dnia na dzień malały. Postanowiłam wyjść do ogrodu.

- Hej. – usłyszałam za sobą. Zdziwiłam się, bo to był Sean.

- Hej. – odpowiedziałam. Usiedliśmy obok siebie na schodkach.

- Co tam ? – spytał po chwili ciszy.

- Martwię się. Jeśli do łowców dołączą ludzie zmienieni w hybrydy, nasze szanse na wygraną spadną do zera.

- Nie zamartwiaj się na zapas. – powiedział, dotykając mojego ramienia – Poradzimy sobie, zobaczysz. Bez walki się nie poddamy.

- I to mnie dołuje najbardziej. Że tym, których kocham, może się coś stać. – odparłam ze łzami w oczach – A tego bym nie przeżyła.

Niespodziewanie Sean objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie. Na początku cała się spięłam, ale po chwili rozluźniłam się w jego objęciach.

- Spokojnie. Nie pozwolę, żeby komuś z twoich bliskich choćby włos spadł z głowy. – zdziwiłam się na tę obietnicę, ale mu uwierzyłam. – Lepiej wejdźmy do domu. Zaraz zaczną się zastanawiać, czemu nas tak długo nie ma.

Pokiwałam głową na znak zgody i ruszyłam za nim do środka. Gdy przekroczyliśmy próg pokoju, Adam spojrzał na mnie z pytaniem w oczach. Udałam, że tego nie zauważyłam. Nie chciałam dzielić się z nim moimi wątpliwościami, bo ten matoł byłby gotowy poświęcić siebie, żebym tylko ja była szczęśliwa. A kogo jak kogo, ale jego straty bym nie przeżyła.

Po chwili podszedł do mnie i zapytał:

- Możemy chwilę pogadać ?

- Jasne. – powiedziałam i przeszliśmy do kuchni, gdzie nikogo nie było. – O co chodzi ?

- Co jest między tobą a Seanem ? – zauważywszy moje zdziwienie, dodał – Widziałem was na ogrodzie. Przytulaliście się.

- Nic nie jest między mną a Seanem. Coś ci się wydawało. – odparłam.

- Może wolisz jego zamiast mnie ? Ty mnie w ogóle kochasz ? Czy jesteś ze mną z litości ? – nie wierzyłam w to, co powiedział. Jak mógł zwątpić w moje uczucie do niego ? Nie wiele myśląc, wymierzyłam mu siarczysty policzek po czym wyszłam z kuchni. Słyszałam, że mnie woła, ale nie zareagowałam. Póki co, nie chciałam go widzieć na oczy.

- Co się stało, kochanie ? – zapytała mama z niepokojem w oczach, gdy weszłam do pokoju z załzawionymi oczami.

- Nic, nie ma o czym mówić. Pokłóciłam się z Adamem.

- A o co poszło ?

- Adam twierdzi, że wolę Seana. I spytał, czy go w ogóle kocham, czy jestem z nim z litości. – powiedziałam, przytulając się do niej – Przecież, kocham go nad życie. I staram się to mu okazywać na każdym kroku. Czy on tego nie dostrzega ?

- Oj, skarbie. – odparła mama, ścierając mi łzy z policzków – Zazdrość zaślepia.

- Co masz na myśli ? – spytałam, nic nie rozumiejąc.

- Adam świata poza tobą nie widzi. Więc nie dziw się, że gdy widzi cię w objęciach innego, to szaleje z wściekłości.

Doszłam do wniosku, że moja mama ma dużo racji. Gdybym ja zobaczyła Adama w objęciach innej, zareagowałabym tak samo, albo i gorzej.

Stwierdziłam, że muszę go znaleźć i pogodzić się z nim.

Nie musiałam szukać długo. Siedział w salonie i gdy tylko mnie zauważył, ruszył w moim i mocno przycisnął do siebie.

- Przepraszam. – powiedział, całując mnie w czubek głowy – Nie powinienem tak reagować. Ale kiedy zobaczyłem, jak Sean cię obejmuje, to wszystko się we mnie zagotowało.

- On dla mnie nic nie znaczy. – odparłam w jego pierś – I ja też przepraszam. Nie musiałam cię policzkować.

- Nie, należało mi się. – zaprzeczył – Zachowałem się jak palant. Dobrze wiem, że mnie kochasz.

Zaśmiałam się i odrzekłam:

- Ooo.. coś pewni siebie się zrobiliśmy. Oczywiście, że cię kocham, głupku. Inaczej bym z tobą nie była.

Nadstawiłam się usta do pocałunku. Adam od razu zrozumiał o co chodzi i mnie pocałował – długo i namiętnie. Aż mi zabrakło tchu. Co on ze mną robił ?

Wtem do pokoju wpadł Ash z Jasonem. Na ich twarzach malowało się przerażenie ?

- O co chodzi ? – spytał Adam na ich widok.

- Łowcy. Zbliżają się do Portland. Będą tu za góra dwa dni. – powiedział Ash.

Zadrżałam. A więc zaczęło się.


Zaćmienie księżyca (część druga ,,Pełni")Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz