Rano obudziłam się czując, że oplatają mnie czyjeś silne ramiona. W pierwszej chwili miałam ochotę wyskoczyć z łóżka z krzykiem. Jednak po chwili przypomniałam sobie, że poprosiłam Adama, żeby został ze mną na noc.
Muszę przyznać, dobrze było mi obudzić się w jego objęciach. Czułam się bezpieczna i kochana. Poruszyłam się, chcąc oswobodzić się z jego uścisku. W tej chwili wydał z siebie warkot protestu i mocniej przycisnął do siebie. Uśmiechnęłam się do siebie i postanowiłam poleżeć jeszcze chwilę. W końcu parę minut mnie nie zbawi.
Jednak nasza sielanka nie trwała długo. Przez drzwi usłyszałam głos Mii:
- Nikki, Adam, wstawajcie ! Tata chce pogadać.
- Dobra, zaraz zejdziemy. – odkrzyknęłam i zwróciłam się do Adama – Hej, musimy już wstać, śpiochu.
- Jak dasz mi buzi, to cię puszczę. Inaczej nie ma mowy. – odburknął, zaciskając rękę wokół mojej talii.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Tak to ja się mogę budzić codziennie. Pochyliłam się i dałam mu szybkiego buziaka. Jednak on miał inne plany – gdy chciałam się od niego odsunąć, pociągnął mnie na siebie tak, że wylądowałam na jego piersi i pocałował mnie namiętnie. Najchętniej zostałabym z nim tutaj na cały dzień, ale wiedziałam, że nie możemy. Jeśli zaraz nie zejdziemy, cała moja rodzinka przyjdzie tutaj. A to byłoby niezręczne.
- Musimy tam iść. Jak zaraz nie zejdziemy, oni wpadną tutaj. – powiedziałam mu w usta.
Przewrócił oczami i niechętnie mnie puścił.
- A tak dobrze mi się tu leżało. – jęknął.
- Powtórzymy to wieczorem, jeśli chcesz. – odpowiedziałam z uśmiechem.
- Obiecujesz ? - spytał z nadzieją.
- Obiecuję. A teraz chodź, czekają na nas. – pociągnęłam go za rękę.
********
Kiedy zeszliśmy na dół, wszyscy już się tam zebrali.
- O, dobrze, że jesteście. – powiedział tata na nasz widok.
- O co chodzi ? – zapytałam zdezorientowana.
- Wyruszamy sprawdzić ten dom, który Matt i Adam wczoraj znaleźli. – odparł.
- Aha...no dobrze. Zaraz będę gotowa.
Chwilę później wszyscy byliśmy gotowi do wyjścia. Ustaliliśmy, że pójdę ja, mama, tata, Adam, Matt, Rose, Mia, Sean, Peter, Stella, Martha i Ash z Jasonem.
Po jakiejś godzinie dotarliśmy na miejsce. Dom, a raczej rezydencja wyglądały na opuszczoną. Widać było, że od dawna nikt nie dbał o ogród. Poza tym okna były brudne, tynk odchodził od ścian, a dach był dziurawy. Gdybym miała typować kryjówkę wampira, obstawiłabym ten budynek.
- I co teraz ? – zapytałam.
- Teraz musimy dostać się do środka. Ash i Jason, zostańcie na czatach i w razie czego nas zawiadomcie. A my chodźmy. – powiedział Bill, po czym skierował się do wejścia.
Powoli ruszyliśmy za nim. Bill i Sophie szli pierwsi, a nasz pochód zamykała Stella z Peterem. Ja i Mia szłyśmy po bokach Adama. Czułam się przy nim bezpiecznie. Nie, żebym się jakoś bardzo bała, ale zawsze dobrze mieć kogoś obok siebie.
Przeszukaliśmy cały parter i nic.
- Proponuję, żebyśmy się rozdzielili i przeszukali piętro i piwnicę. – odezwał się Sean.
- W porządku. – zaczął tata – Ja, Sophie, Adam i Sean pójdziemy na piętro. Reszta do piwnicy.
Tak też zrobiliśmy. Na piętrze znajdowało się sześć sypialni i dwie łazienki.
- Ja, Rose i Mia zaczniemy od lewej strony. Wy pójdźcie na prawo. – zakomunikowałam.
W pierwszej sypialni niczego nie znalazłyśmy.
- Może to tylko opuszczony dom i nikogo tu nie ma ? – zapytała Mia.
- Nie wiem, może...Ale dla pewności sprawdźmy pozostałe pokoje. – odparłam.
- Ok. – zgodziły się ze mną dziewczyny.
Sprawdziłyśmy kolejne pokoje i nic. Kiedy miałam wychodzić z dziewczynami z ostatniej sypialni, poczułam, że ktoś łapie mnie w talii i zatyka usta ręką.
- Ciiii...- szepnął mi do ucha wampir. Dlaczego do cholery go nie wyczułam ? – Chyba nie chcesz, żeby któremuś z twoich przyjaciół coś się stało ?
W tym momencie przestałam się z nim szarpać.
- Grzeczna dziewczynka. – zaśmiał się – A teraz zejdziemy na dół i znajdziemy resztę. Ruszaj.
Powoli wyszłam z ciemnego pomieszczenia. Czułam, że muszę coś zrobić. Nie mogę pozwolić, żeby komuś z moich bliskich coś się stało.
- Nikki ! – krzyknęła przerażona Rose, gdy tylko zobaczyła mnie i wampira.
Wszyscy usłyszeli wrzask Rose i pojawili się na piętrze.
- Puszczaj ją ! – wrzasnął Adam i chciał podbiec w moim kierunku. Widząc to, z przerażeniem pokręciłam głową. Na szczęście Matt i mój tata go przytrzymali.
Mój oprawca zaśmiał się okropnie.
- No, no, no... widzę, że jest dla was ważna. To dobrze. Przynajmniej mogę mieć pewność, że zrobicie wszystko, co wam karzemy.
W tym momencie, za wampirem pojawiło się jeszcze osiem innych.
- Nie sprawdziliście strychu. – oznajmił nam.
W czasie dyskusji, w którą wdał się wampir z moją rodziną, bezwiednie poluźnił uścisk na mojej talii. Stwierdziłam, że lepszej okazji nie będzie.
Wbiłam mu łokieć w brzuch, na co puścił mnie i zgiął się wpół. Nie tracąc czasu, odwróciłam się do niego przodem, uderzyłam pięścią w twarz i dla pewności poprawiłam jeszcze raz w żołądek. Mężczyzna padł jak długi na podłogę a ja rzuciłam się biegiem w stronę moich bliskich.
Chwilę później wiele rzeczy wydarzyło się jednocześnie. Wampiry ruszyły w naszą stronę, a my zaczęliśmy się bronić.
Walka nie trwała jednak długo. Wampiry nie były najedzone, a poza tym to nie była ich pora dnia.
Na szczęście nikt z nas nie ucierpiał. Rozejrzeliśmy się dookoła i ruszyliśmy do wyjścia. Nie uszłam jednak daleko. Adam doskoczył do mnie i zamknął w uścisku.
- Myślałem, że on ci coś zrobi. – powiedział.
- Hej, jestem cała. Nic mi się nie stanie. – uspokoiłam go.
- Kocham cię, Nikki. – odpowiedział z poważną miną.
- Ja też cię kocham. Wracajmy do domu.
Nie chciałam tego przyznać przed Adamem, ale bałam się, że coś może stać się mi albo moim bliskim. Dlatego muszę stać się silniejsza. Żeby w razie czego chronić tych, których kocham.
CZYTASZ
Zaćmienie księżyca (część druga ,,Pełni")
ParanormalNadzieje Veronici na normalne i spokojne życie okazują się płonne. W mieście dochodzi do ataków wampirów. Veronica i jej bliscy muszą zacząć działać, nim będzie za późno...