Kiedy rano zeszłam na dół, od razu wiedziałam, że coś jest nie tak. Wszyscy byli nienaturalnie spięci.
- Co jest ? – zapytałam.
- Łowcy. Są już pod miastem. – odpowiedział Sean.
- Czyli musimy wyjść im na spotkanie. – stwierdziłam.
- Tak. Zbieramy się, dzwoniłem już do Lauren. Spotkamy się na miejscu. – wtrącił Bill.
- Czyli gdzie ? – zapytałam zdezorientowana.
- Na naszej polanie. – powiedziała Sophie.
- W porządku, idę się szykować.
- Już ci mówiłem, nigdzie nie idziesz ! Zostajesz tutaj ! – warknął na mnie Adam.
- Nie zaczynaj. Poza tym, zapytaj taty, co o tym myśli. – oboje na niego spojrzeliśmy. Popatrzył przepraszająco na mojego chłopaka.
- Przykro mi Adam, ale uważam, że Nikki powinna iść z nami. I tak będziemy mieć na nią oko, a każda pomoc się przyda.
- Nie wierzę, że się na to zgadzasz. – wrzasnął Adam i wyszedł z domu, trzaskając drzwiami.
- Nie przejmujcie się, przejdzie mu. – rzuciła Mia, patrząc w ślad za swoim bratem.
********
- Skąd w ogóle pomysł, że oni nas tu znajdą ? – zapytałam Rose w drodze na polanę.
- Lauren do nich zadzwoniła. I powiedziała, gdzie mogą nas znaleźć. – odparła.
- Boisz się ?
- Pewnie, że tak. Ale nie o siebie. Boję się o was. Że coś się wam może stać. – odparła prawie płacząc i przytuliła mnie.
- Wyjdziemy z tego cali, zobaczysz. – pocieszyłam ją, mocno tuląc.
Adam był na mnie obrażony. Rozejrzałam się za nim. Szedł z tyłu i rozmawiał o czymś z Mattem – a raczej to Matt mówił, a Adam mu coś odburkiwał.
Super, niedługo dojedzie do wali, a ten się na mnie boczy o pierdołę. Jak chce, to proszę bardzo – ja go na pewno nie przeproszę, nie czuję się winna.
Po chwili doszliśmy na miejsce. Łowcy i wampiry już tam byli i czekali na nas. Była ich prawie pięćdziesiątka. Świetnie - nas było prawie o połowę mniej.
- Wow, muszę powiedzieć, jestem zaskoczony. – powiedział jeden z łowców. Chyba nimi dowodził. – Zebraliście całkiem niezłą armię.
- Będziemy rozmawiać czy przejdziemy do rzeczy ? – zapytał Bill, przestępując z nogi na nogę. Próbował udawać wyluzowanego, ale wiedziałam, że naprawdę cały jest spięty.
- No tak...jeśli tak stawiacie sprawy. – odparł mężczyzna. Próbował udawać skruchę, ale słabo mu to wychodziło – Na nich.
Wiele rzeczy wydarzyło się jednocześnie. W momencie, w którym to powiedział wampiry i reszta łowców rzuciła się w naszym kierunku. Wszystkie wilkołaki zmieniły postać i razem ruszyliśmy im na spotkanie.
Mnie zaatakowała jedna z wampirzyc. Była ode mnie o głowę wyższa i lepiej zbudowana, ale nie dawałam się jej tak łatwo. Próbowała uderzyć mnie pięścią w żołądek, ale ja zablokowałam jej rękę i uderzyłam prawym prostym w twarz. Dziewczyna zachwiała się i upadła, ale zdążyła podstawić mi nogę, więc ja upadłam obok niej. Nie mając czasu do stracenia podniosłam się i stanęłam naprzeciw niej. Ponownie to ona zaatakowała – usiłowała kopnąć mnie z półobrotu, ale ja złapałam ją za kostkę i przekręciłam. Rozległ się trzask miażdżonej kości, a wampirzyca krzyknęła z bólu. Kulejąc, skoczyła na mnie z wrzaskiem i wysunęła kły, próbując dosięgnąć tętnicy na mojej szyi. Nie miałam wystarczająco dużo czasu, by zareagować i teraz leżałam pod nią, próbując ją z siebie zepchnąć. Gdy myślałam, że już po mnie, zauważyłam, że nieopodal mnie leży kawałek ułamanej gałęzi. Spinając się w sobie, sięgnęłam po niego i wbiłam gałąź w serce wampirzycy. Na jej twarzy odmalował się szok, ale już po chwili leżała obok mnie martwa.
Szybko się podniosłam, a to co zobaczyłam, zmroziło mi krew w żyłach. Adam walczył z jednym z łowców, a za nim skradał się drugi, celując w niego z pistoletu na srebrne kule. Mój ukochany go nie widział, bo był do niego odwrócony tyłem.
Niewiele myśląc, pobiegłam ile sił w nogach i zasłoniłam Adama własnym ciałem. Poczułam przeszywający ból w piersi, po czym ogarnęła mnie ciemność.
CZYTASZ
Zaćmienie księżyca (część druga ,,Pełni")
ParanormalNadzieje Veronici na normalne i spokojne życie okazują się płonne. W mieście dochodzi do ataków wampirów. Veronica i jej bliscy muszą zacząć działać, nim będzie za późno...