Rozdział 8

1K 78 0
                                    

Kiedy tylko weszliśmy do domu, od razu wiedzieliśmy, że coś jest nie tak. Bill bez słowa ruszył do piwnicy. Nie minęło dużo czasu, a wrócił do nas do pokoju, cały blady.

- Wampir zniknął. – powiedział.

- Że co proszę ?! – zapytałam, niedowierzając.

- Byliśmy głupi. – kontynuował – Ktoś powinien zostać w domu i go pilnować. Mogliśmy się domyśleć, że drzwi pancerne go nie powstrzymają.

- Skąd mogliśmy wiedzieć, że ucieknie ? – teraz zabrała głos mama – Przecież był osłabiony, a drzwi były dość mocne, nawet dla nas trudne do sforsowania.

- Widocznie był silniejszy, niż podejrzewaliśmy. – stwierdził Matt z nieobecnym wzrokiem.

- Co teraz ? – zapytał Ash.

- Musimy go znaleźć i to szybko. Jeśli dotrze do swoich, powie im, że wiemy o planie ich i łowców, a wtedy będzie po nas. Znając życie zaatakują od razu, a my nie będziemy mieć czasu, żeby się przygotować. – odpowiedział Sean.

- Tylko jak się do tego zabrać ? – zapytała Mia.

- Trzeba zwęszyć jego trop. Uciekł niedawno, więc nie powinno być z tym dużego problemu. – stwierdził tata.

- Dobrze, w takim razie mogę iść. – zaofiarował się Adam.

- Pójdę z tobą. – dodał Matt.

Mój tata pokiwał głową i ostrzegł:

- Tylko uważajcie, żeby nikt was nie zauważył. W końcu dwa wilki wielkości koni to niecodzienny widok na ulicach Portland.

- W porządku, będziemy ostrożni. – powiedział Matt, kierując się z Adamem do drzwi.

Szybko ruszyłam za nimi i gdy byli w drzwiach powiedziałam do nich:

- Wracajcie szybko.

Przytuliłam Matta, a Adama pocałowałam.

- Będziemy z powrotem, zanim się zorientujesz. – odparł mój chłopak i mrugnął do mnie.


********


Chłopaki nie wracali już od ponad dwóch godzin. Wszyscy byliśmy zdenerwowani, a szczególnie ja, Mia i Rose. Chodziłyśmy po pokoju i co chwilę wyglądałyśmy przez okno.

Z boku musiało wyglądać to komicznie, ale nam nie było w tej chwili do śmiechu.

- Musimy wyjść i ich poszukać. – zaczęłam – Coś musiało się stać. Inaczej dawno by już wrócili.

- Masz rację, idziemy. – zgodziła się Rose i ruszyłyśmy do drzwi.

- Dzieci, poczekajcie ! – zawołał za nami tata – Nie możecie iść same.

- W takim razie chodź z nami. – stwierdziłam z prostotą.

Tata westchnął i po chwili powiedział:

- Dobrze, chodźmy więc. Zaraz rozniesiecie dom.

Uszliśmy kawałek, kiedy ujrzałam dwóch mężczyzn idących nam na spotkanie. Ich chód był dziwnie znajomy. Po chwili latarnia uliczna oświetliła ich twarze i już wiedziałam, kto to.

- Adam ! – krzyknęłam i ruszyłam biegiem w jego kierunku. Zarzuciłam mu ręce na szyję, nogami oplotłam w pasie i mocno się do niego przytuliłam.

- Hej ! Co się stało ? – zapytał zdezorientowany, mocno mnie do siebie tuląc.

- Martwiłam się strasznie. Myślałam, że coś wam się stało. – powiedziałam.

- Nic mi nie jest. Przepraszam, że cię przestraszyłem. – odparł z poczuciem winy i mocno mnie pocałował. Przerwało nam chrząknięcie taty.

- Skoro wszyscy cali, to może wracajmy do domu ? Potem się sobą nacieszycie.

Matt postawił Rose na ziemi, a Adam zrobił to samo ze mną. Ruszyliśmy do domu, trzymając się za ręce.


********


Kiedy wróciliśmy do domu i wszyscy dowiedzieli się, że z chłopakami wszystko w porządku, Adam zaczął:

- Na początku nie mogliśmy złapać jego tropu i kręciliśmy się w kółko bez sensu. Ale na szczęście w końcu podjęliśmy trop. Urywa się jakieś 5 – 6 km stąd. Stoi tam opuszczony dom. Pasuje na legowisko wampirów: stary, opuszczony, na uboczu i w cieniu. Myślę, że powinniśmy to sprawdzić.

- Pójdziemy tam jutro rano. W dzień wampiry śpią, więc nic nam nie będzie grozić. – podsumował Bill.

Po tym wszyscy rozeszli się do swoich pokojów. Ja również poszłam się położyć. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień.

Po chwili usłyszałam pukanie i w drzwiach stanął Adam.

- Mogę wejść ? – zapytał.

- Jasne. – odpowiedziałam i podciągnęłam się na łóżku do pozycji siedzącej.

Adam wszedł do pokoju i położył obok mnie. Oparłam głowę na jego piersi, a on objął mnie w talii.

- Strasznie się dzisiaj o ciebie bałam. – szepnęłam.

- Przepraszam, nie chciałem ci napędzić stracha. – odpowiedział ze skruchą.

- Wiem, to nie twoja wina. Zostaniesz ze mną na noc ? – zapytałam nieśmiało.

Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony.

- Oczywiście.

- Pójdę tylko się umyć i przebrać w piżamę. – powiedziałam zadowolona.

- Ok. Ja też.

Po piętnastu minutach położyłam się do łóżka i przykryłam kołdrą. Poczułam, że materac za mną się ugina. To Adam. Leżałam na boku, plecami do niego. Chłopak przyciągnął mnie do siebie, tak , że moje plecy przylegały do jego piersi, a rękę przełożył przez moje biodro.

- Bardzo cię kocham, Nikki. – wyszeptał, całując mnie w szyję. Dostałam gęsiej skórki.

- Ja ciebie bardziej. – odpowiedziałam i zaraz zasnęłam z uśmiechem na ustach.


Zaćmienie księżyca (część druga ,,Pełni")Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz