Rozdział IV ,, Nie poddawaj się!"

164 22 6
                                    


Dzisiaj najpierw drobne ogłoszenie!!! Jak uprzedzałam wcześniej w tym rozdziale przeniosę akcję w czasie, a konkretniej do roku 2015:))) Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Piszcie co o tym myślicie w komentarzach!!!:))) Miłego czytania!!!


07.02.2015

        Siedziałem w pubie przy kuflu z piwem. Dawno już nie miałem alkoholu w ustach, ale dzisiaj była moja rocznica. Dokładnie jedenaście lat temu zdobyłem medal w juniorskich mistrzostwach świata. Byłem szczęśliwym zawodnikiem i początkującym alkoholikiem. Mogłem być kimś. Po upadku nawet parę razy rozważałem powrót do rywalizacji, ale zabrakło mi woli walki, wsparcia i na pewno pomocy psychologa. Miałem rodzinę na utrzymaniu i... No po prostu nie dałem rady walczyć z przeciwieństwami losu.

    Usłyszałem skrzypnięcie drzwi i zobaczyłem, że ktoś wchodzi do pubu. Może normalnie nie zwróciłbym na to uwagi, ale ta sylwetka mi kogoś przypominała. Nie był zgarbiony, a gdy zdjął modną kurtkę firmy 4F nie ,,pojawił" się mięsień piwny. Facet był, aż zbyt chudy. Zaczęło mi coś świtać... Mężczyzna usiadł obok mnie, a ja przyglądałem mu się dyskretnie. Zamówił tylko wodę, a po dłuższym namyśle także i kieliszek wódki. Potem przeczesał dłonią bujną czuprynę i wtedy go poznałem...

- Maciek - wyrwało mi się, a on spojrzał na mnie z zaskoczeniem. Najpierw mnie nie poznał, ale po dłuższej chwili wyjąkał nie pewnie:

- Mateusz?

   Kiwnąłem głową. Nie znaliśmy się za bardzo mimo, że między nami były tylko pięć lat różnicy. Tylko, że gdy ja kończyłem swoją niezbyt bogatą karierę to on ją zaczynał. Może bez wielkich sukcesów, ale miał wtedy ledwie piętnaście lat...

- Co tu robisz? - zapytał niepewnie sięgając po kieliszek.

- Mogę cię zapytać o to samo - powiedziałem i delikatnie wyjąłem mu z dłoni kieliszek. On nie zaprotestował, tylko spojrzał się na mnie smutno.

- Nie jadę na mistrzostwa - wypalił, a ja dopiero po chwili zrozumiałem co ma na myśli. Jeszcze raz mu się starannie przyjrzałem. W ostatnich czasach ( a konkretniej od Igrzysk ) przestałem tak intensywnie interesować się skokami jak kiedyś, ale wiedziałem o problemach Maćka. W normalnej sytuacji też bym go nie brał, ale teraz mało kto skakał dużo lepiej od niego.  Nie dziwiłem się, że chłopak ma załamkę.

- I to jest powód, żeby się upijać? - zapytałem, a on nic nie odpowiedział tylko spojrzał się jeszcze raz na pełny kieliszek. - Uwierz mi, choć jestem ostatnią osobą, która ma prawo ci to mówić, że alkohol to nie jest dobre rozwiązanie. Teraz masz problemy? Po kilku kieliszkach będziesz mieć jeszcze większe. A jak gdzieś tu kręci się jeszcze jakiś dziennikarz to jesteś skończony. Zrobi artykuł na pierwszą stronę gazet ,, Sławny, lubiany, ambitny, obiecujący, polski skoczek upija się w zakopiańskim pubie. Czy to koniec jego kariery?"

- Przestań - warknął zawodnik i przesunął rękę w stronę wódki.

- Mogę przestać, ale alkohol to nie lekarstwo...

- I kto to mówi? Najlepszy przykład zmarnowanego młodego talentu w dziejach polskiego sportu... A z resztą i tak kończę karierę - mruknął.

- Co?! - teraz to ja byłem wściekły. Nie dość, że gówniarz wypominał mi moje błędy to jeszcze miał kaprys, aby skończyć karierę. Jednym słowem kretyn do potęgi entej...

- A tak... Pokłóciłem się z trenerem. Związek na czele z Tajnerem jest obrażony, bo poruszyłem temat psychologa - zaczął wyliczać, a mi robiło się go co raz bardziej żal.

NastępcaWhere stories live. Discover now