Rozdział VI Ta jedna noc

137 19 2
                                    

17. 02.2004

       Siedziałem pomiędzy Kamilem i Monią ( no wiecie, tak na wszelki wypadek). Coś tam oglądaliśmy. Znając gust filmowy moich kumpli to zgaduję, że jakiś horror. Tym bardziej, że słyszałem jakieś krzyki, a Monika łapała mnie co jakiś czas za ramię. Nie patrzyłem na film, tylko na włosy swojej dziewczyny. Na jej idealny profil, szyję, ramiona i zgrabne nogi. Siedziałem na tyle blisko, że słyszałem bicie jej serca i nierówny oddech. Jej skóra ocierała się o moje ramię. Czułem się cudownie, móc siedząc obok niej wiedząc, że w tej chwili jest tylko moja.

   Gdy film się skończył Kamil i Stefan zaczęli rozkładać posłania. Zamierzałem im pomóc, ale wtedy do pokoju weszli rodzice Moni. Obaj wyglądali na poddenerwowanych. Wśród nich nie było młodszego brata Moni, Szymona. Coś było nie tak.

- Monika... my jedziemy do szpitala. Szymon... - matka dziewczyny rozpłakała się. Jej mąż objął ją ramieniem, ale sam ledwo powstrzymywał łzy. - On wpadł pod samochód. Wracał od kolegi...

    Brunetka nie słuchała już. Wybiegła z pomieszczenia i usłyszałem jak wdrapuje się na strych. Kamil i reszta zastygli, a rodzice wyszli z domu. Nie wiedziałem co mam robić. Chciałem być tam z nią, ale dziewczyna Stefana sama tam poszła. Wróciła parę minut później i stwierdziła, że mamy kłaść się spać. Chłopaki zgodnie kiwnęli głowami, ale ja chciałem być z nią... Mruknąłem, że idę do łazienki i wyszedłem na przedpokój.

    Wdrapałem się po starej drabinie. Nie było tu schodów, bo i góra nie była wyremontowana. Ledwo ogrzana. Mimo tego, że bywałem tu często to i tak wiele się zmieniło. Zrobiło się przejście do okna ( a przecież obiecałem, że pomogę...). A po prawej stronie rozłożony był szeroki materac. To na nim leżała. Ciemne włosy rozrzucone były na wszystkie strony. Leżała nieruchomo, a ona cicho szlochała. Podszedłem do niej. Usiadłem na brzegu materaca i zacząłem gładzić ją po plecach. Ona najpierw lekko drgnęła, a potem usiadła. Spojrzała prosto w moje oczy. Lewą dłonią pogładziła mnie po policzku.

     Pochyliłem się nad nią, oczy dziewczyny błyszczały w mroku. Były jak przeszklone gwiazdy, a z nich płynęły łzy. Zacząłem je całować, najpierw powoli, delikatnie, a potem coraz szybciej, mocniej. Ona się nie opierała, oddawała pocałunki i zanurzyła jedną dłoń w moich włosach. Drugą sięgnęła do guzików mojej flanelowej koszuli. Serce biło mi co raz szybciej, moje dłonie błądziły po jej ciele. Zdjąłem jej bluzkę i rzuciłem za siebie. Niepewnie się uśmiechnąłem kiedy doszedłem do jej stanika. Na chwilę przestaliśmy. Spojrzałem się w jej oczy, a ona kiwnęła głową. Mając jej przyzwolenie zrobiłem kolejny ruch...

***

      Następnego poranka obudziłem się przed Moniką. Spała wtulona w moje ciało. Wyglądała jak mała, krucha istotka, czułem się za nią odpowiedzialny. Byłem szczęśliwy, wreszcie mi zaufała, pozwoliła się zbliżyć i nie odtrąciła mnie. Chciałbym móc budzić się koło nie tak codziennie, a przecież to nie realne. W przyszłości  nie będzie mnie w domu ponad pół roku...

   Zza myślenie wyrwał mnie jej pocałunek. Monia dotknęła chłodnymi palcami mojej twarzy, a potem rozczochrała mi włosy.

- Dzień dobry - uśmiechnąłem się i przyciągnąłem ją mocniej do siebie. Przekręciłem ją na plecy i pocałowałem ja w usta.

   Nie odpowiedział, bo usłyszeliśmy jak ostatnie szczeble drabiny skrzypią. Nie mogłem się ruszyć. Oczami wyobraźni widziałem ojca Moniki jak wyciąga mnie spod koca i wyrzuca ze stryszku. Coś mi się wydaję, że tego ,,lotu" nie zakończyłbym telemarkiem...

- Monia, Mati? - na szczęście głos należał do Kamila. Chłopak po paru minutach podszedł do nas i jak gdyby nigdy nic usiadł przed nami po turecku. - Sorry, że przeszkadzam, ale Marcelina się pyta czy zjecie z nami śniadanie czy wolicie sami tu na górze. Znajcie moje dobre serce, ja nawet za kelnera mogę robić.

NastępcaWhere stories live. Discover now