Rozdział XVII Chwila Zapomnienia

92 16 0
                                    

14.07.2006

     Wiatr podwiewał pod moje narty. Lecącecąc w powietrzu, przypominałem sobie wszystkie piękne momenty w mojej krótkiej karierze. Mimo że był to skok tylko treningowy, sprawiał mi radość, wiedziałem, że mogę go śmiało zaliczyć do udanych. Kiedy wylądowałem, odpiąłem sprzęt, podbiegł do mnie trener Fijas, uśmiechnięty poklepał mnie po plecach.

- Wracasz Matti. Ten skok był niesamowity... - zaczął, ale przerwał mu znajomy głos.

- Najlepszy od ponad roku, panie Rutkowski - Kruczek podszedł i uśmiechnął się szczerze. - Tak dalej, a myślę, że sztab może rozważyć twój powrót.

- O matko! - jęknąłem.

- Ale znasz warunki? - Łukasz podniósł brew, ale w jego oczach widziałem wesołe iskierki.

- Oczywiście - stanąłem na baczność. Przez chwilę poczułem się, jak trzy lata temu, kiedy moja przygoda z profesjonalnym sportem dopiero się zaczynała.

- Zdaję sobie jednak sprawę, że jutro jest ślub twojego kolegi i... - mężczyzna uśmiechnął się, a ja wbiłem wzrok w podłogę.

- Obiecuję...- zacząłem, ale on pokręcił głową.

- Nie Matti, widzę cię w poniedziałek na treningu, trzeźwego, bez kaca i  patrzymy co da się zrobić - powiedział i poklepał mnie po plecach. Uśmiechnąłem się. Wiedziałem jedno. Tej szansy już nie zmarnuję.

15.07.2006

    Dziwnie się czułem, widząc Piotrka odświętnie ubranego i poważnego. Sam stałem w tłumie obok Kamila, jego nowej dziewczyny Ewy. Czekałem tylko na Monikę, która miała dołączyć do nas w kościele, ale mimo upływających minut, nadal nie nadchodziła. Moją nerwowość zauważył Kamil. Uśmiechnął się, a potem głową wskazał drzwi, obejrzałem się i zobaczyłem tam Monię. Dziewczyna wyglądała jeszcze mizerniej niż te kilka tygodni wcześniej, kiedy widziałem ją po raz ostatni. Sukienka, którą miała na sobie, była na nią za duża, warkocz, który zwykle dodawał jej uroku, teraz tylko podkreślał wychudzoną twarz brunetki. Chciałem do niej zawołać, ale sama nas zauważyła. Po cichu podeszła i wsunęła się miedzy mnie a Kamila. Przywitała się z nami. Chciałem ją o coś zapytać, ale ksiądz zaczął ceremonię.

      Wesele rozpoczęło się nieco przed osiemnastą. Piotrek i Justyna krążyli wokół stołów, wyciągali gości na parkiet i doskonale bawili się razem z nami. Wszyscy uśmiechali się, było głośno i wesoło. Coraz więcej par zaczynało tańczyć. Spojrzałem się pytająco na Monikę i wyciągnąłem w jej stronę rękę. Dziewczyna wstała i poszła za mną. Nieśmiało położyłem dłonie na jej talii i przysunąłem ją do siebie, jednak za nim zaczęliśmy się na dobre ,,kiwać" do ,,wolnego", DJ puścił szybszy kawałek. Monia chwyciła mnie za dłoń i sama prowadziła w tańcu. Wstąpiła w nią nowa energia, wirowała po parkiecie, wzbudzając zachwyt. Szczerze powiedziawszy czułem się jak kula u jej nogi. To co wyrabiałem z własnym ciałem, w najlepszym razie można było nazwać przypadkowymi wymachami rąk i nóg. Modliłem się, aby muzyka się skończyła i po jakimś czasie, któryś z bożków zlitował się nade mną i skrócił moje męczarnie.

- Co tak sapiesz? - uśmiechnęła się Monika i łapiąc mnie za rękę, pociągnęła w stronę ławek.

- Byłaś niesamowita - wydyszałem. - Gdzie się nauczyłaś tak tańczyć?

- Tajemnica - powiedziała i wdała się w rozmowę z Ewą i Justyną, która szukając Piotrka zawędrowała do naszego stolika. Sam postanowiłem się przejść.

***

   Po powrocie nie mogłem nigdzie znaleźć Moniki. Chodziłem po sali, pytałem gości, ale nikt jej nie widział. W końcu znalazłem ją przy recepcji, gdzie opierając się o blat marmurowego blatu, rozmawiała z kimś przez telefon. Postanowiłem poczekać na nią. Usiadłem na jednym z foteli przy drzwiach i spod przymkniętych powiek patrzyłem na jej smukłą sylwetkę, zmęczoną twarz i zgrabne nogi. Przekrzywiłem głowę, kiedy ona zmarszczyła brwi i odetchnęła głęboko, aby się uspokoić. Wyprostowałem się, gdy dziewczyna rzuciła słuchawką  i szybkim krokiem do mnie podeszła.
- Choć - warknęła. Była zdenerwowana i wolałem jej się nie sprzeciwiać.

- Co się stało?-zapytałem, kiedy stanęliśmy w pustej altance.

- Co się stało? Mój brat to idiota. To po prostu kretyn! - krzyknęła i oparła się o drewniany stół. - Daj mi papierosa!

- Słucham?-otworzyłem szeroko oczy, ale odruchowo sięgnąłem do kieszeni garnituru.

- Muszę zapalić - powiedziała i wyciągnęła dłoń.

- Co takiego zrobił Szymon? -zapytałem, szukając zapalniczki, albo zapałek.

- Policja przyłapała go i jego kumpli na paleniu maryśki. Nie wiem, której kolejnej pracy się podjąć, aby zakupić lekarstwa, jedzenie, opłacić rachunki, a on wydaje to na narkotyki - dziewczyna zamknęła oczy i przez chwilę stała tak w bez ruchu. Powoli zachodzące słońce, oświetlało jej twarz, różne kolory mieniły się na jej skórze. - Przynajmniej ciotka zgodziła się zająć Szymkiem- dodała ciszej i przymknęła oczy.

   Podszedłem do niej i nachyliłem się do jej ucha.

- Zawsze możesz poprosić mnie o pomoc - szepnąłem.

   Ona otworzyła oczy przyciągnęła mnie do siebie za kołnierz koszuli, złączyła nasze usta w pocałunku. Zanurzyłem rękę w jej włosach., drugą podniosłem ją i posadziłem na stole. Zjechałem dłonią na jej udo i delikatnie uniosłem dół jej spódnicy. Ona założyła mi swoje nogi na moje biodra i ustami zjechała do żuchwy. Potem zajęła się guzikami mojej koszuli.

- Monika - jęknąłem. Dużo kosztowało mnie, aby się od niej odsunąć, ale za bardzo ją szanowałem, aby zrobić to z nią tu i teraz.- Nie wiem... nie jestem pewny czy to dobry pomysł. Jesteś, wściekła na brata...

- Matti, proszę, nie komplikuj - powiedziała i pociągnęła mnie w stronę recepcji. Wzięła przygotowany kluczyk i poszliśmy na górę.

    Kiedy dziewczyna otworzyła drzwi, naszym oczom ukazał się mały pokoik z małżeńskim łóżkiem na środku. Podniosłem Monię i zaniosłem ją na nie. Zacząłem rozpinać zamek jej sukienki, ona przerzuciła mnie na plecy i zajęła się paskiem od moich spodni.
  Kilka minut później ubrania leżały na podłodze, a my stanowiliśmy jedność, nasze ciała oplatały się wzajemnie. Pierwszy raz od dawna byliśmy razem w fizyczny sposób.
    Nie byłem w stanie uwierzyć, że mogłem bez niej wytrzymać przez ponad rok. Nie podziwiać jej pięknego ciała, nie budzić się obok niej każdego ranka. Miałem nadzieję, że teraz to się zmieni.

***

  Następnego dnia obudziły mnie promienie słoneczne, wdzierające się przez odsłonięte okna. Dłonią obmacałem łóżko, ale nie znalazłem ciała dziewczyny. Zacząłem się rozglądać, ale w pokoju nie było żadnych śladów jej obecności.
  Wstałem i poszedłem w stronę łazienki, licząc, że tam ją są spotkam, ale nie było jej. Wróciłem do pokoju, ubrałem się i wyszedłem na korytarz.
   Było jeszcze wcześniej, prawie cały hotel spał, tylko gdzieniegdzie słychać było przyciszone rozmowy. Zszedłem po schodach, mijając lekko wstawioną parę. Na dole siedział Marcin i jacyś kuzyni Piotrka, widać nie potrzebowali przerwy w piciu. Minąłem ich, wątpiąc, aby Monia mówiła im dokąd idzie.
   Przeszedłem przez recepcję, aby wejść do altany. Usiadłem na stole, twarzą zwróconą ku słońcu. Dłonią przejechałem po blacie, rozmyślając nad wczorajszymi wydarzeniami. Wszystko wydawało się zbyt piękne, aby mogło być prawdą. Zastanawiałem się tylko, dlaczego Monika uciekła, przecież to nie był nasz pierwszy raz. Co się stało, że dziewczyna zniknęła?

Witam wszystkich! Zacznę może od tego, że wstąpiły we mnie nowe siły twórcze i do tych kilku ostatnich rozdziałów przystępuję ze świeżymi pokładami energii.

Niestety,  a może i stety znalazłam wenę w analizatorniach i  poradnikach pisarskich na wattpadzie. Otóż został  poruszony problem pisania pod publikę, zmienia koncepcji, aby tylko opowiadanie czy książka przypadły do gustu. Dlatego kolejne rozdziały (lojalnie uprzedzam) mogą przypominać telenowelę, Na dobre i Na złe itp. Wchodzę bowiem teraz w tę część życia/kariery Mateusza, gdzie sfera prywatna, w dużej mierze, wpłynęła na jego dalsze losy.

Na koniec życzę maturzystom szczęścia i łatwych pytań/ zadań na egzaminie. Połamania pióra i wszystkiego dobrego :)

NastępcaWhere stories live. Discover now