Rozdział I ,, Mamy Srebro"!!!

318 32 5
                                    

O5.02.2004

- Wstawaj - usłyszałem głos Stefana, który wpadł do pokoju bez pukania. - Okazało się, że trochę pomyliłem godziny i...

- I? - podniosłem jedną brew. Chciałem wypocząć przed drużynówką, ale przy Kamilu i Stefanie było to nie możliwe.

- No i tak się jakoś stało, że ten konkurs... no on jest za godzinę, a teraz zaczyna się seria próbna...

- Co?! - nie wytrzymałem- Przecież wczoraj...

- Oj nie przesadzaj... - Kamil uśmiechnął się i po prawił grzywkę.- Stefan jest trochę zakręcony, ale...

- Ale i tak nie wygramy...- dokończył za niego Stefan. - Jeżeli Mateusz się nie ruszy...

- Zabiję cię - syknąłem i rzuciłem w niego poduszką. Wstałem, podszedłem do okna. Małe płatki śniegu unosiły się w powietrzu, wiatru prawie nie było, a słońce skryło się za chmurami. Idealne warunki na konkurs...

***

     Miałem skakać jako ostatni z drużyny. Za mną stał tylko Morgi, który nerwowo chodził po wąskich stopniach. Patrzyliśmy się na wiszące przy progu chorągiewki, wiatr targał je nie miłosiernie. Śnieg padał coraz gęstszy...

- Nie skoczymy - odezwał się Thomas po angielsku - Te warunki... a tak pięknie się zapowiadało...

-Mhm - pokiwałem głową. Robiło się coraz zimniej, zacząłem się trząść. Sędziowie już się zbierali by zdecydować co dalej, gdy nagle stał się cud... Na skoczni zapanowała cisza... Nie ruszały się nawet najmniejsze gałązki ogołoconych drzew... Zobaczyłem zmieniające się światło i usiadłem na belce startowej. Trener machnął flagą, wystartowałem...

   To co się stało później zostało w mojej pamięci na zawsze. Szum wiatru w uszach, szybko migające zielone, pokryte czapami śniegu świerki. Poczułem powietrze pod nartami, moje serce wypełniło szczęście, niekontrolowana euforia związana z lotem. Mógłbym tak lecieć całe życie, ale trzeba było wylądować, zakończyć skok telemarkiem i...

        Gdy byłem już na dole i patrzyłem na tablice wyników poczułem jak Stefan i reszta wskakują na mnie. Wylądowałem na plecach przygnieciony ich ciężarem.

- Złazić - syknąłem, ale Kamil i Dawid* tylko wybuchnęli śmiechem. - Będziemy drudzy idioto!!!

- Co?! - ta informacja docierała do mnie powoli. Nawet kiedy Morgi już wylądował to ja należałem na śniegu mimo, że koledzy starali się mnie podnieść. Byłem po prostu szczęśliwy. Nie chciało mi się ruszać...

- Gratulację - usłyszałem głos Thomasa, który stanął przede mną i wyciągnął w moją stronę  dłoń.

- Dziękuję - odpowiedziałem i podniosłem się ze śniegu...

********

     Dekoracja z okazji wręczenia medali była wspaniała. Obok mnie postawiano Kamila, który onieśmielony żwawą i zainteresowaniem mediów tak jakby się za mną chował. Przytłaczała go ta sława, ale dla mnie było to coś cudownego. Marzyłem, aby kiedyś stanąć na podium i usłyszeć hymn swojego kraju... Na razie musiałem zadowolić się tym, że na moją szyję wkładany był srebrny medal.

     Po ceremonii i po zdjęciach stanąłem przed chłopakami. Zarówno siedemnastoletni Kamil, jak i o rok młodszy Dawid wyglądali na bardziej wystraszonych niż dumnych, natomiast Stefa tryskał energią.

- No to jak będziemy świętować - zawołał na tyle głośno, że Niemcy i Austriacy odwrócili się w naszą stronę i rzucili zaciekawione spojrzenia.

NastępcaWhere stories live. Discover now