Rozdział 3

56 11 0
                                    


Mimo ,że jako robot nie potrzebowałam dużej dawki snu to i tak lubiłam leżeć i rozmyślać. Przypominać sobie swoje najszczęśliwsze wspomniniea. Ale nie tylko. Zastanawiałam się jak wyglądała moja przemiana. Owszem mogłabym spytać o to króregoś z Autobotów ale to chyba byłaby dziwnie rozpoczęta konwersacja. Więc postanowiłam swoje powątpienia zostawić dla siebie. Kilka razy zamykałam oczy i prubowałam poczuć swoje ciało. Usłyszeć jak pracuje ale jakoś specjalnie mi to nie wychodziło.

Wokół panowały szepty. Autoboty zazwyczaj nie przeszkadzały mi w odpoczywaniu. Chybaże trwał on naprawde długo. Ten właśnie taki był. Położyłam się wieczoren a było już zapewne popołudnie. Lecz i tak mogłabym leżeć jeszcze do następnego ranka. Jakoś specjalnie nie ciągnęło mnie do treningów ani poszeżania wiedzy na temat mojego ciała i umiejętności. To zrobiło się nudne.

Poczułam kroki. Ktoś położyłmi dłoń na raminiu i pochylił się.

-Katarino ? - Wyszeptał i delikatnie mnie szturchną. To był Crosshairs. Poznałam go po głosie.

-Hm ? - Wymamrotałam przewracając się do niego. Nasze twarze znajdowały się bardzo blisko siebie.

-Wstawaj. Raczed uważa ,że twój odpoczynek trwa za długo.

-Znowu. - Przypomniałam bo w rzeczywistości tak było. Zazwyczaj kładłam się odrazu po popołudniowym treningu z Driftem i wstawałam przed południem następnego ranka. Zielony się uśmiechną i pokiwał głową. Odwzajemniłam uśmiech. - Możemy później pogadać ? - Na jego twarzy spostrzegłam nute zdziwnienia.

-Dobrze ale teraz wstawaj. Medyk uważa ,że tak długi wypoczynek jest niezdrowy. - Spojrzeliśmy sobie w oczy. Chwilę później wstał i dołączył do reszty która już nie starała się być cicho. Szczerze powiedziawszy to ani troche nie chciało mi się wstawać. Mimo wszystko pocieszała mnie myśl ,że pogadam z Crosshairsem. Podniosłam się i wciąż jeszcze trochę zamroczona rozejrzałam się po hangarze. Każdy jak zawsze był czymś zajęty i jak zawsze nie mogłam dojrzeć nigdzie Praima.

-Wstała śpiąca królewna. - Zażartował Hand.

-Cześć wszystkim. - Podczedł do mnie gruby robot i pomugł mi wstać. - Gdzie Praim ? - Zapytałam ale nie otrzymałam odpowiedzi. - Dobra nie chcecie mówić to nie. - Byłam trochę zła ,że nie mówią mi wszystkiego. Była jedną z nich a od dwuch lat wciąż to samo. Nigdy nie wiadomo gdzie jest Optimus. - Gdzie Crosshairs ? - Spytałam w nadziei na odpowieć.

-Na dworze. Obudził cię i wyszedł bez słowa. - Usłyszałam Bambelbi.

-Dzięki. - Udałam się w strochę drzwi.

-Po co go szukasz ? - Usłyszałam go ponownie. W duszy przewróciłam oczami.

-Po nic. - Skłamałam i wyszłam. Słońce powoli zbliżało się ku zachodowi. Rozejrzałam się wokoło ale nigdzie nie dostrzegłam zielonego robota. Zrobiłam kilka króków w przud. Nagle poczułam ,że ktoś powala mnie na ziemie.

-Powinnaś być przygotowana. Nigdy nie wiesz z której strony nadejdzie atak. - To był ten którego szukałam. Uścisk się rozluźnił. Staliśmy naprzeciwno siebie. - O czym chciałaś porozmawiać ? - Zapytał a ja odwróciłam wzrok i odwróciłam się twarzą do zachodzącego słońca.

-Tak właściwie to nie wiem czy ta rozmowa to dobry pomysł. - Wyznałam i poczułam ,że stoi za mną. Położył mi dłonie na ramiona.

-Nie masz się czego wstydzić. Wszyscy i każdy z osobna chce dla ciebie jak najlepiej a ja w szczególności. - Chwyciłam jego dłonie i przesunęłam się na talie. Wtuliłam się w niego.

-Crosshairs byłeś przy tym jak Optimus chciał użyć Matrycy by mnie uratować ?

-W sumie to był mój pomysł i owszem byłem a co ? - W jego głosie wyczułam ciekawość.

-Jestm ciekawa jak wyglądała moja przemiana ? - Odwróciłam się do niego przodem. Jego dłonie wciąz spoczywały na mojej tali. - Opowiec mi. - Poprsiłam i oplotłam swoje dłonie wokój jego szyi. Na jego twarzy malowało się coś w rodzaju zaskoczenia i zakłopotania.

-Dobrze. - Powiedział i po chwili zaczą. - Gdy cię znaleźliśmy byłaś przyszpilona do drzewa mieczem Megatrona. Przecieło cię na pół. Raczed wiedział ,że jeżeli nic nie zrobimy już będzie po tobie. Wtedy zaproponowałem by użyć Matrycy. Szanse były nikłe ale lepsze było to niż patrzeć jak powoli umierasz. - Przerwał i spojrzał mi w oczy.

-Opowiadaj.

- Praim poprosił byśmy się otsuneli. Wyciągną Matryce i ukuł cię nią lekko w klatke piersiową. Fala odepchnęła go w tył. Podobnie jak i nas. Zaczęłaś enanować czystym energonem. Pojawiła się dla nas nadzieja ,że jednak przerzyjesz. Ale wtedy energia się rozproszyła. Raczed powiedział ,że twoje serce przestało bić. Było za późno. Twoje ciało było takie pozbawione życia. Pamiętam jak Optimus obwiniał się za twoją śmierć. Bi nawet się popłakał podobie jak Hand i Drift. Ja w sumie też. - Uśmiechną się. - Gdy byliśmy pogodzni z twoim odejściem stało się coś czego żaden z nas się nie spodziewał. - Zatrzyła się prubując zebrać myśli.

-No i co było dalej ? - Czułam jak od środka zjada mnie ciekawość.

-Energon z matrycy którym wcześniej emanowałaś i kótry później się rozpłyną w tamtej chwili oplut cię czymś w rodzaju kokonu. Nikt nie wiedział co się dzieje a wskażniki Raczeta wariwały. Kokon się rozrusł. W pewnym momęcie rozbłysł a następnie znikną. Gdy podeszliśmy ujrzeliśmy ciebie. To było niesamowite. Nie wiemy jak ani dlaczego ale każdy cieszył się ,że żyjesz. - Zamilkł. - Tak to wyglądało z grubsza. - Patrzyał na niego z zaciekawieniem wiedząc ,że coś przedemną ukrywa. Postanowiłąm mu coś wyznać.

-Wiesz kiedy ,,umarłam" zobaczyłam ciemność którą rozświetliło śwatło. W głuchej ciszy usłyszałam głos ,który powiedział mi ,że ,,dostosuje ciało do umiejętnośći" gdy to mówił nie miałam pojęcia o co mu może chodzić. - Przybliżyłam się do niego. - Ale teraz chyba już wiem. - Zielony się pochylił tak by nasze czoła się stykały. Miałam ochote go pocałować. Nie wiem dlaczego. Tak poprostu.

-Nie mogę cię pocałować. - Powiedział ze szczerością odsuwając się odemnie. Staliśmy teraz naprzeciwko siebie w odległości metra. Patrzyłam na niego trochę oszołomiana. Było już ciemno. Jedynym źródłem światło były gwiazdy i blask lamp wydobywający się zza brudnych szyb hangaru.

-Coś nie tak ? - Zapytałam nie mająć pojęcia o co mu chodzi. - Dlaczego nie możesz...

-Czego nie możesz ? - Nagle usłyszałam głos Bambelbi.

-Nie nic. - Powiedział Zielony udająć się w stronę hangaru. Odprowadziłam go wzrokiem. Czułam się dziwnie. Dlaczego nie mógł mnie pocałować ? Nie rozumiałam i szczerze mówiąc nie miałam ochote z nikim rozmawiać.

-Wszystko w porzątku ? - Zapyał z troską w głosie. Spojrzałam na niego.

-Tak. - Skłamałam. - Jestem poprostu zmęczona. - Oznajmiłam wracając do środka. Crosshairs siedział z tyłu uparty o ściane i rozmawiał o czymś żywo z Raczedem. Byłam w sumie nawet ciekawa o czym ale postanowiłam zostawić to na potem. Położyłam się w miejsce w którym wcześniej spałam.

Nagle poczułam dłoń na ramieniu. Z nadzieją się lekko odwróciłam lecz to był tylko Bambelbi. A może właśnie nie ,,tylko" tylko ,,aż" Bi.

-Dobranoc. - Powiedział i odszedł. - To był miły gest z jego strony. Wiedział ,że byłam trochę zdenerwowana. Chciał mi poprawić humor przed snem. I na szczęśnie mu się udało. 

Żywa Energia Cz.2 W pogoni za przeznaczeniemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz