Rozdział 9

46 10 0
                                    


Przebudzałam się stopniowo. Ciemność powoli ustępywała prześwitom światła. Wszystko mnie bolało a na dodatek dręczyło mnie dziwne uczucie ,że powinnam gdzieś być. Przewróciłam się na bok i odrazu w oczy zaczęło mnie razić jasne światło.

-Spokojnie Katarino. Jesteśmy bezpieczni. Narazie. - Powiedział Raczed. Jego głos rozbrzmiewał mi w głowie echem.

-Nie krzycz. - Poprosiłam.

-Nie krzycze. - Odparł i pomuógł mi się podnieść. Blask ogniska raził moje oczy. Dopiero po kilku minutach mogłam normalnie funkcjonować. Na twarzy Medyka malowała się troska. - Musimy ruszać.

-Oczywiście. - Powiedziałam ale uczucie ,że powinnam gdzieś być nie dawało mi spokoju. Postanowiłam powiedzieć o tym dla Raczeda. Nie wiedziałam czy powinnam. Lecz ona napewno coś wiedział.

-Raczed mam takie dziwne uczucie.

-Możesz sprecyzować ? - Zapytał wygasając ognisko.

-Mam wrażenie ,że powinnam gdzieś być. - Nagle Medyk staną jak zaczarowany.

-Katarino czy Lok Dawn no wiesz, czy on ...

-Pocałował mnie ? Tak. Tuż przed tym jak spadliśmy. To przez to ? Prawda ?

-Tak. Pierwszy pocałunek oznacza przywiązanie. Jeżeli w pobliżu nie ma tej osoby, czujesz ,że powinnaś gdzieś być. To uczucie będzie w tobie narastać aż przejmnie nad pobą kontrole. Musimy iść za tym uczuciem. Wezwe posiłki.

-Ruszajmy. - Oznajmiłam.

Szliśmy ponieważ nadal nie umiałam zmienić się w auto. Z każdym krokiem ,który kierował się uczuciem. Czułam,że słabnie. Raczed uważnie mi się przyglądał. Wiedziałam ,że wie jak zdjąć przywiązanie.

Nawet jak byłam uspana to urządzali tak zwane zebrania bez Katariny. Wkórzało mnie to. Byłam jedną z nich ale wcale się tak nie czułam. Nie dość ,że nie mówią mi wszystkiego to cały czas traktują mnie jak dziecko.

-Powiadomiłeś Praima, tak ? I reszte ?

-Zrobiłem to co musiałem zrobić. - Odparł i nagle wylądował kilka metrów za mną. Coś go odrzuciło.

-Raczed ! - Krzyknęłam ale nie mogłam się ruszyć.

-Katarino. - Powiedział głos ,którego nienawidziłam a jednoczeście druga czzęść mnie za nim tęskniła. To było dziwne. - Choć do mnie.

Mimowolnie odwróciłam się w stronę Lok Downa. Stał kilkanaście metrów przede mną. Jego prawa dłoń była wyciągnięta w moją stronę. Nie chciałam do niego iść. A jednak moje ciało zrobiło niepewny krok w jego strone.

-Zostaw ją nędzny pomiocie ! - Krzykną Raczed z wielkim trudem. Słychać było ,że był ciężko ranny.

-Nie zwracaj na niego uwagi. Choć nic ci nie zrobie. Przecież wiesz. - Nie wiedziałam kiedy znalazłam się w jego objęciach. Dotykałam jego ciała swoim ciałem. To było dziwne jednoczeście mieć ochote rozerwać go na strzępy i pozostać w jego uścisku. Nagle jakiś promień wciągną nas do wnętrza jego statku ,które już trochę znałam. Odruchowo przytuliłam go mocniej. Czułam się strasznie zostawiając rannego Raczeda na środku pustyni. Niby mówił ,że powiadomił Optimusa ale mimo wszystko się trochę o niego martwiłam.

Żywa Energia Cz.2 W pogoni za przeznaczeniemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz