Idąc przez ciemny korytarz zastanawiałam się w którym miejscu mógł znajdować się Crosshair. Już kilkakrotnie prubowałam się z nim skontaktować ale wciąż coś blokowało połączenie. Bałam się ,że może nie żyć lecz ta opcja mimo wszystko odpadała. Lok Dawn wiedział ,że nie może go zabić bo wtedy przerwałby drugie stadium.
Dino powiedział ,że jeżeli jesteś z kim połączony to może on wpływać na twoje myśli bez twojej wiedzy. Wywnioskowałam więc ,że to przez niego nie mogłam połączyć się z Crosshairem. Było to denerwujące uczucie.
Gdy czułam ,że docieramy na miesjce usłyszałam kroki dobiegające zza rogu.
-Stój. - Wyszptałam do czerwonego robota. - Ktoś idzie.
-Powiedzcie dla więźnia ,że ma godzinie na przemyślenie propozycji. - To był głos Lok Dawna. Zamarłam na kilka sekund. Miałam ochote wyjść i rozszarpać go na strzępy a jednocześnie pragnęłam znaleść się blisko niego.
Z rozdwojenia pragdnień wyciągnąm mnie cichy głos Dina.
-Ruszamy. Ten strażnik doprowadzi nas do Crosshaira. Czerwony zaczą iść ostrożnie za szarym robotem. Czułam ,że nie powinniśmy za nim iść ale mimo wszystko posłuchałam zaleceń przyjaciela. Szedliśmy za nim uważając na każdy krok. albowiem każdy błąd mógł zaważyć na życiu naszym lub naszego towarzysza.
Nagle strażnik ostro skręcił w bok. Uczynilśmy to samo. Nagle Dino staną w miesjecu. Rozumiałam go. Szary robot znikną nam z oczu.
-I co teraz ? - Zapytalam i naglę wokół nas pojawiły się dziesiątki uzbrojonych po zęby autonomicznych robotów celującuch w nas bronią.
-Ręce do góry. - Zażądał jeden z nich.
-W waszych snach. - Odparłam a wokół moich dłoni pojawiła się jasnoniebieska otoczka. Wyobraziłam sobie tarcze woków naszej dwójki ale za nim się ona pojamiwa usłyszałam jak Dino pada na ziemie. - Nie ! - Krzyknęłam i uklękłam przy nim.
-Nie radze go teraz dotykać. - Powiedział zimny i dobrze znany mi głos. - Dostał kulą paraziżującą ale spokojnie moi podwładni zabiorą go do twojego przyjaciela. - Oznajmił wyciągając dłoń w geście pomocy. Popatryłam na niego wyzywającym zrokim. Wstałam sama. Wtedy stało się coś niespodziewanego. Lok Dawn położył mi dłonie na biodrach i przyjągną do siebie. Czułam się bezsilna. A to uczucie wyzwalało we mnie jeszcze więkrze zakłopotanie.
Widziałam jak zabierają Dina. Co ja zrobiłam ? Skarciłam się w myślach. Jak mogłam go tak narazić ? Jak mogłam tak narazić siebie ? Miałam mętlik w głowie.
-Nie zadręczaj się moja droga. Nic im się nie stanie o ile podejmiesz słuszną decyzje. - Zaprowadził mnie do dobrze mi znanego pomieszczenia.
-Rozwiń temat. - Oznajmiłam siadając na fotelu.
-Otóż nie zależy mi na tych nic nie wartych kupach żelastwa. - Zaczą.
-Nie nazywaj ich tak ! To są moi przyjaciele. - Nie miałam zamiaru słuchać jak obraża kogoś kto się o mnie troszczy.
-Jak sobie życzysz. - Powiedział na tak zwanego odczepnego.- Otóż chce cię prosić o złożenie pocałunku na moich ustach. Trzecie stadium musi być decyzją obojga osób. - Ta wypowieć zmroziłaby mi krew w żyłach. Oczywiście nie miałam ani żył ani krwi więc trudnoby to sobie wyobrazić.
-Jeżeli to zrobie wypuścisz moich przyjaciół ?
-Masz moje słowo. - Oznajmił.
-A jeśli się nie zgodze ? - Zapytałam ponieważ mimo wszystko była ciekawa jego odpowiedzi.
-Wtedy zabije ich na twoich oczach a ciebie bedę torturował.- Powiedzia a w jego oczach jażyły się połomienie. - A tym czasem moi podwładni zaprowadzą ci do twoich przyjacół. - Dokończył. - Ale za nim się do nich udasz. - Nagle włożyl mi na dłonie coś w rodzaju magnetycznych branzoletek ,które dopasowały się do krztałtu nadgarstków. - To zablokuje twoją energie. Nie mogę pozwolić ,żebyś mi znowu uciekła. I tak już dość narobiłać problemów.
CZYTASZ
Żywa Energia Cz.2 W pogoni za przeznaczeniem
FanfictionKatarina jako Autobot nadal uważe ,że wszyscy traktują ją jak dziecko. Dotego dochodzą tajemnice które doprowadzają dziewczyne do białej gorączki. Co będzie wstanie zrobić Katariana by odkryć prawde ?