Rozdział 8

46 11 0
                                    


Raczed bardzo ostrożnie przygotowywał mnie do ,,operacji"-jak to nazwał. Połączenie energi to bardzo niestabilny proces. Nagle usłyszalam kroki. Do Medyka podszedł najprawdopodobniej Lok Dawn.

-Oto pojemnik z energią z poprzedniego wcielenia Katariny. Jak widzisz nie jest jej wiele więc lepiej żebyś ją wybudził. - Wyszedł albo przynajmniej oddalił się bo usłyszałam kroki.

-To zaczynamy. - Oznajmił i wyczułam w jego głosie coś na co ludzie mówią stres. Zapewne nie był pewnien czy wybudzenie się uda. Na jego miejscu też bym się denerwowała.

Poczułam jego metaliczną dłoń na klatce piersiowej. Usłyszałam jak przykłada niewielkie szklane pudełgo do mniejsca w którym trzyłam ręke. Usłyszałam przełącznik. Poczułam coś jakby żel wylewający się na moją klatke.

Nagle przed oczami zrobiło mi się biało. Jakby ktoś włączył wszystkie światła. Poczułam ,że się trzęse. Całe moje ciało oblało morze drgawek. Powoli wracała mi zdolnośc panowania nad ciałem. To było dziwne jak powoli odczuwać skutki nie używania kończyn.

Otworzyłam oczy. Obraz był lekko rozmazany ale powoli się wyostrzał. Zobaczyłam twarz. To było piękne. Po tylko tygodniach wkońcu coś zobaczyłam. Raczed był zdenerwowany. Pusty pojemnik leżał obok na czymś w rodzaju stolika.

-Katarino słyszysz mnie ? - Zapytał ale słowo słyszałam echem. Pokiwałam głową na tak. - Dobrze spróbuj się podnieść. Popaj mi dłonie pomoge ci. - Chwyciłam jego ręce. Ku mojemu zaskoczeniu dość łatwo było mi się poruszać. Trochę kręciło mi się w głowie ale po kilku minutach to uczucie mnie opuściło. - Katarini posłuchaj. Wiem ,że jesteś trochę oszołomiona ale musimy uciekać. Dasz rade biec.

-Spokojnie. Dam rade. - Powiedziała. Ja coś powiedziałam ! To było wspaniało wkoncu móc się do kogoś odezwać. Wstałam z pomocą Medyka.

-Droga wolna. - Oznajmił i zaczą biec. Podążałam za nim. Statek wydawał się taki duży. Obraz wokół mnie był albo rozmazany albo zanattko dokładny. Oczy mnie trochę bolały. Dotarliśmy do brzegu statku. Latał on nad pustynią. Sprytne. Pomyślałam.

-I co teraz ? - Zapytałam zdezorientowana.

-Skaczemy. Użyjesz energi i spokojnie wylądujemy.

-Nie za duże wymaganie jak na kogoś kto dopiero się przebudził ? - Usłyszeliśmy głos za plecami.

-Jak nas znalazłeś ? - Zapytał zdenerwowany Medyk, który ustał kilka metrów przede mną.

-Jeszcze nie zdarzyła się na tym statku taka rzecz o której bym nie wiedział. Dałem wam uciec by zobaczyć czy Katarina jest rzeczywiście przebudzona. No i prosze. Zatanczyłeś jak ci zagrałem.

-I co teraz puścisz nas wolno ? To trochę bez sęsu.

-Owszem. - Powiedział i usłyszałam strzał. Raczed padł na najpierw na kolana pa potem na ziemie.

Zamarłam. Podbiegłam do niego. Szybko obruciłam go na bok. Ujęłam jego twarz.

-Spokojnie to tylko strzał paraliżującu. - Odparł z trudem. - Uciekaj. - Zamilkł. Jego twarz wyrażała troske. Nie miałam zamiaru go zostawiać. Poczułam dłoń za ramionach. Gwałtownie odskoczyłam w bok. Lok Dawn. Stał nade mną. Szybko wstałam.

-Nie zbliżaj się do mnie. - Ostrzegłam. Podszedł i ują moją twarz. Stałam jak słup. Nie mogłam nic zrobić. Ta bezsilność wywołała u mnie strach.

-Masz piękne oczy. W koloże twojej energi. - Powiedział zbliżając się bardziej. - Jeteś mi niezwykle potrzebna. - Oznajmił.

Nagle odleciał w bok. Raczed szybko chwycił mnie za ręke i skoczył. Już myślałam ,że będę bezpieczna. Ale Lok Dawn trzymał moją drugą dłoń.

-Katarina szarpnij. Musimy uciekać ! - Krzyczał. Robot mnie podciągną. Spojrzałam mu w oczy. Nasze twarze znajdowały się kilka centymetrów od siebie. Nage nasze usta się zetknęły. Smakował metalem i pachniał olejem. Za nim mnie puścił w głowie rozbrzmiały mi jego słowa. ,, Wróć do mnie".

Spadaliśmy z dużą prędkością a ja nie wiedziała co zrobić. Statek znikną.

-Katarino użyj energi prosze ! - Krzykją Medyk mocno trzymając moją dłoń.

Westchnęłam. Czas wokół jakby spowolnił. Wokół moich dłoni pojawiła się znana i upragniona przeze mnie otoczka. Utworzyłam wokół nas pole siłowe. Bańka unosiła się kilometr nad ziemią. Ostrożnie wylądowałam na piasku. Gdy tylko dotknęłam nogami podłoża ogarnęła mnie znienawidzona ciemność i cisza.

Żywa Energia Cz.2 W pogoni za przeznaczeniemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz