W przeciągu kolejnych dni coraz częściej dziwiłem się, jak mogłem nie zauważyć jaka jest Kim Yeonrin. To wszystko było tylko grą pozorów. Również coraz częściej po prostu rozmawialiśmy. W końcu dowiedziałem się, że jej ulubioną potrawą jest pizza, że najbardziej nienawidzi matematyki i jak bardzo chciałaby kota, ale jest na nie uczulona. Nigdy nie pomyślałbym, że poznawanie drugiej osoby może być takie ciekawe. Jednak zacząłem dostrzegać jak smutną osobą była. Przestała być tą denerwującą Kim Yeonrin, która cały czas się przysiadała i próbowała nawiązać jakikolwiek kontakt ze mną. Zaczęła być Kim Yeonrin, która mówiła szczerze o swoich uczuciach i która dopytywała się o moje.
Nie sądziłem, że moje uczucia w stosunku do jej osoby kiedyś się zmienią. Między nami zaczęła się budować jakaś relacja. Kiedy mój brat zobaczył przez okno, że znowu zaczęliśmy wracać razem, poklepał mnie po plecach, gdy wszedłem do domu. W klasie wszyscy o nas szeptali w swoich grupkach. Z tego co usłyszałem, nie zasługiwałem na znajomość z taką dziewczyną jak Kim Yeonrin, wszyscy zgodnie stwierdzili, że ją zniszczę. Pewnego dna w końcu nie wytrzymałem, poszedłem na lekcji do łazienki, a z moich oczu poleciały łzy. Czy oni wszyscy mogliby się ode mnie odpieprzyć? Nawet mnie nie znają, nie wiedzą jaki jestem. Nikt nie wie, nawet ja. Uderzyłem pięścią w lustro, niemal je rozbijając. Nienawidzę ich, nienawidzę ich wszystkich. Czy ich życie jest takie nudne, że muszę wtrącać się w moje?
Mogę się zadawać z kim chcę i nikomu nic do tego. Nie mogłem tam wrócić. Zakradłem się do szatni, wziąłem drobne na bilet, zarzuciłem bluzę i wybiegłem ze szkoły. Jak zwykle pojechałem do mojego azylu, mojej oazy spokoju. Byłem tam sam, w końcu. Stanąłem przed starym, opuszczonym magazynem i poczułem jak ogarnia mnie spokój. Wszedłem do środka przeskakując przez murek i rozejrzałem się po ogromnym pomieszczeniu. Zmęczony opadłem na lekko zdezelowany fotel. Złapałem w dłoń piłeczkę i zacząłem odbijać ją o ścianę. Wszystko powoli wracało do normy, mój oddech się wyrównywał, a bicie serca spowalniało. Nikt nie wiedział gdzie jestem. Nagle moja komórka się rozdzwoniła, na ekranie widniał nieznany numer, więc go zignorowałem. Po kilku sekundach zadzwonił ponownie. Głośno wypuściłem powietrze i odebrałem.
-Gdzie jesteś? –zapytał drżący głos należący do Kim Yeonrin. –Miałeś wyjść do łazienki, a zniknąłeś nie wiadomo gdzie.
-Spokojnie, przecież nie powinno cię to nawet obchodzić... -zdołałem powiedzieć, zdziwiony jej reakcją.
-Ale mnie obchodzi –ucięła zdenerwowana. –Yoongi-ssi, widziałam, że coś się dzieję. Miałeś taki smutny wyraz twarzy na lekcji, a potem jeszcze uciekłeś. Co się dzieję? Możesz mi powiedzieć.
-Właśnie nie mogę –odburknąłem nie wiedząc jak się zachować w takiej sytuacji, nikogo nigdy nie obchodziło co się ze mną dzieje. –Musiałem się uspokoić, tyle.
-Gdzie jesteś, Yoongi-ssi? –nie odpuszczała Yeonrin. –Przyjadę i porozmawiamy.
-Nie musisz, poradzę sobie –mój głos złagodniał, poczułem, że w oczach zbierają mi się łzy, znowu. –Spotkamy się jutro, Yeonrin-ssi.
Nacisnąłem czerwoną słuchawkę kończąc rozmowę. Po moich policzkach spływały łzy. Nie potrafiłem opanować emocji. Nagle poczułem, że może jednak nie jestem taki sam, jak myślałem. Do domu wróciłem nad ranem, rodzice jak zwykle nic nie mówili, chyba się przyzwyczaili. Położyłem się wykończony, żeby przespać chociaż te trzy godziny, które mi zostały. Śniła mi się ona, powtarzająca w kółko „możesz mi powiedzieć".
Obudziłem się z sercem bijącym o wiele za szybko. Co się ze mną działo? Umyłem twarzy lodowatą wodą starając się uspokoić. Dostałem dreszczy. Usiadłem w kącie owinięty cienkim kocem i oparłem moją zmęczoną głowę o ścianę.
CZYTASZ
Don't try to disappear [yoongi ff]
Fanfiction[Zakończone] "Nigdy nie sądziłem, że obecność drugiej osoby może tyle zmienić." On - otoczony murem Ona - odpowiedzialna za jego zniszczenie Ona - uważa, że jest nikim On - uważa, że Ona jest wszystkim