VI. akceptacja

463 42 24
                                    


          Następnego dnia zachowywaliśmy się niemal jak inni ludzie. Za dużo dowiedzieliśmy się o sobie, żeby nasze relacje pozostały takie same. Dalej nie rozumiałem kilku rzeczy, jednak wiedziałem, że to tylko kwestia czasu. Yeonrin działała na mnie w przedziwny sposób, w jej obecności wszystko wydawało się łatwiejsze, jakby świat stawał się nagle przyjaznym miejscem.

-Dzięki za płyty, może do czegoś je wykorzystam –położyłem trzy pudełka na stoliku razem z mlekiem.

-Cieszę się, że się przydały –schowała je z uśmiechem do torebki. –Może pójdziemy jutro do bazy? Dzisiaj muszę się trochę uczyć, rodzice się uparli...

-Jasne, nie ma sprawy, jutro pójdziemy po szkole –rozsiadłem się wygodnie na krześle. –A z czystej ciekawości, po co chcesz tam iść?

-Chciałabym pogadać, a tu nie mamy warunków –mruknęła rozglądając się dookoła, miałem wrażenie, że każdy w klasie nas właśnie podsłuchuje.

Czas zleciał niesamowicie szybko, przynajmniej dzięki notatkom Yeonrin udało mi się zaliczyć jakoś matematykę. Kolejnego dnia po szkole ruszyliśmy w stronę mojej bazy. No raczej już „naszej" bazy.

-Co wtedy się stało jak wróciłaś do domu po tym niefortunnym dniu? –zapytałem bez ogródek, gdy już spokojnie usiedliśmy po dwóch stronach oparcia fotela.

-Muszę o tym mówić? –burknęła ukrywając twarz w dłoniach.

-Tak, bo widzę, że cię to męczy –odpowiedziałem dobitnie.

-No dobra –mruknęła zbierając się do mówienia. –Powiedzieli mi, że mają mnie dość. Po prostu. Jestem dla nich rozpieszczona, arogancka i nie mam dla nich szacunku. Powiedzieli mi, że jak chcę to mogę sobie zniszczyć przyszłość, zajmować się dalej imprezami, malowaniem i innymi „durnymi rzeczami". Oni mają dosyć i już w nic nie będą ingerować. Stwierdzili, że będą mi tylko dawali kasę i resztę mają w dupie.

Nastała miażdżąca cisza. Musiałem poukładać sobie wszystko w głowie. Nie mogłem uwierzyć, że rodzice mogą powiedzieć coś takiego własnemu dziecku. Moi, nawet gdy mnie opierdalają, to i tak robią to dlatego, że na to zasługuję.

-Przecież mówiłaś, że kazali ci się uczyć wczoraj –wyszeptałem spuszczając wzrok.

-Kłamałam –przyznała się Yeonrin. –Yoongi, ja już nic nie rozumiem... -powiedziała łamiącym się głosem.

-Spokojnie –przyciągnąłem ją do siebie i przytuliłem. –Może po prostu się zezłościli i im przejdzie.

-To moja wina –przerwała mi zupełnie ignorując to co starałem się powiedzieć. –Zasłużyłam sobie, jestem okropna i nieodpowiedzialna.

-Przestań! –podniosłem głos sprawiając, że Yeonrin podskoczyła i lekko się odsunęła. –Przestań mieć o sobie takie niskie mniemanie, jesteś o wiele lepsza, niż ci się wydaje.

-Mogłabym to samo powiedzieć tobie –wyszeptała patrząc mi się prosto w oczy. Znieruchomiałem na chwilę. Nie wiedziałem już co więcej powiedzieć, po prostu przyciągnąłem ją jeszcze bliżej.

-Przestań –mruknąłem zanim zapadła długa chwila ciszy. –To ich wina, tego jak cię traktowali –odważyłem się stwierdzić.

-Skąd wiesz jak mnie kiedyś traktowali? –odepchnęła mnie od siebie.

-Domyślam się. Raczej nie okazywali ci uczuć, prawda? Mamusia całowała cię kiedyś w czółko? Tatuś nauczył jak jeździć na rowerku? –skoro miłe słówka nie podziałały trzeba było spróbować terapii szokowej.

Don't try to disappear [yoongi ff]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz