Egzaminy zbliżały się wielkimi krokami. Wszystko co działo się dookoła utrudniało mi i Yeonrin spotkania. Miałem wrażenie, że do niczego nie jestem przygotowany. Wszystkie opuszczone godziny zaczęły o sobie przypominać. Kyuwon zaczął już przygotować się do wstąpienia do armii. Dodatkowo znowu zebrało mi się na przemyślenia. Zauważyłem jak zapatrzonym w siebie dupkiem byłem dla mojego brata. Kyuwon zawsze się o mnie martwił, opiekował się mną, chronił. A co ja robiłem dla niego? Byłem wrzodem na dupie. Nie robiłem zupełnie nic, nie licząc rzucania ironicznymi komentarzami, albo wrednymi przezwiskami. Zostały mi dwa tygodnie do jego wyjazdu i staram się wszystko naprawić, nie pozwolę mu wyjechać dopóki nie pokażę mu, jak bardzo mi na nim zależy. W poniedziałek, po korepetycjach z matematyki, które załatwiła mi mama, zabieram go na kawę. W poprzednim tygodniu poszliśmy do kina na jakiś film akcji. Już dawno nie czułem się tak beztrosko. Rodzice zaszokowani moją zmianą coraz częściej się uśmiechają, w głębi serca dalej martwiąc się o egzaminy końcowe.
-Yoongi –zaczął ojciec wchodząc nagle do mojego pokoju. –Zapisałem cię na kurs prawa jazdy.
-Co? Ale kiedy mam na niego uczęszczać? –zapytałem podnosząc się z nad biurka. –Chciałem iść do pracy, tato.
-Nie musisz pracować –odpowiedział z lekkim uśmiechem. –Mama znalazła lepiej płatną posadę. Wystarczy nam, żeby opłacić ci studia.
-Nie zupełnie o to mi chodziło –wyszeptałem znowu czując się jak pijawka, która tylko wyciąga pieniądze od rodziców.
-Tutaj masz kartkę z adresem, pierwsze zajęcia odbywają się za dwa dni –położył mi rękę na ramieniu delikatnie ściskając. –Ostatnio jest coraz lepiej, synu, prawda?
-Tak, tato. Prawda.
Nieprawda. Nic nie jest lepiej. Wszystko wydaje się być idealne, a ja wciąż mam wrażenie, że wszystko się wali, a ja nie potrafię tego powstrzymać. Spotkania z Yeonrin przestawały mnie cieszyć, a ja nie potrafiłem wytłumaczyć dlaczego. Rodzice w końcu zaczęli mnie wspierać, ale to dalej nie to czego chciałem. Czułem się jak rozpieszczony smarkacz, który grymasi. Przede mną leżała kartka z numerem mężczyzny, o którym wspominał Yongjae-hyung, jednak dalej nie znalazłem w sobie tyle odwagi, by do niego zadzwonić. W kółko słuchałem swoich utworów i nagle wydawały mi się największym gównem, jakiego kiedykolwiek słuchałem. Zbliżała się 18, no tak, czas na korki z angielskiego. Zabrałem rzeczy i ruszyłem w stronę domu Yeonrin. Dziewczyna zdołała wytłumaczyć co nieco rodzicom. Sytuacja się uspokoiła, jej matka nawet ją przeprosiła, a ja miałem wstęp do jej domu.
-Yoongi, kochanie –ucieszyła się dziewczyna na mój widok.
-Cześć myszko –odpowiedziałem całując ją na powitanie.
Bez zwłoki usiedliśmy przy biurku i zaczęliśmy przerabiać materiał z gramatyki. Jednak tamtego dnia nie potrafiłem się na niczym skupić. Za dużo myśli siedziało w mojej głowie. Gdy Rin tłumaczyła mi zdania warunkowe, ja odlatywałem w wir problemów mnożących się w mojej głowie.
-Co się dzieję, Yoongi? Jesteś zupełnie w innym wymiarze –położyła dłoń na moim policzku. –Martwię się o ciebie.
-Nie masz czym –uśmiechnąłem się smutno.
-To przez wyjazd brata? –zamknęła podręcznik i przysunęła się bliżej mnie.
-Nie tylko –mruknąłem uciekając wzrokiem. –Mam wyrzuty sumienia.
-Dlaczego? –spojrzała na mnie z zaniepokojeniem.
-Ostatnio uświadomiłem sobie, że nigdy nie zabrałem cię nawet na oficjalna randkę –wyznałem jej czując jak na policzkach pojawiają się rumieńce. –A na nią zasługujesz. Zasługujesz, żeby ktoś zabrał cię na fantastyczną randkę.
CZYTASZ
Don't try to disappear [yoongi ff]
Hayran Kurgu[Zakończone] "Nigdy nie sądziłem, że obecność drugiej osoby może tyle zmienić." On - otoczony murem Ona - odpowiedzialna za jego zniszczenie Ona - uważa, że jest nikim On - uważa, że Ona jest wszystkim