4. Blizny

493 25 15
                                    

Obudziłem się w sobotę rano około godziny 8:00. Ostatnie co pamiętałem, to żyletka. Użyta więcej niż raz.
Podciągnąłem rękaw koszulki od pidżamy. Świeże ślady. Ile ja zrobiłem tych nacięć? Przestałem liczyć na pięciu. Chciałem się rozluźnić. Ale nie sądziłem, że to zajdzie aż tak daleko.
Sięgnąłem po telefon. Trzy nowe SMS'y. Pośpiesznie wpisałem hasło i wszedłem w wiadomości. Ani jednej od Kasi. Ale kliknąłem na te od Magdy.

Madzia 😘: Dzień dobry ❤
Madzia 😘: Wstaniesz w końcu? Chcę z Tobą popisać 😏
Madzia 😘: Wiem, wiem... Jest sobota i nie każdy musi wcześnie wstać 😂

Wzbrew sobie uśmiechnąłem się. Nie wiem jak, ale ta dziewczyna potrafi mnie rozweselić. Prawie całkowicie zapomniałem o moim okropnym życiu. W tamtej chwili liczyła się tylko ona.

Ja: Dzień dobry 😘
Madzia 😘: No proszę, jaka niespodzianka 😂
Ja: Dzisiaj chyba nie wstanę z łóżka 😂✌
Madzia 😘: Dlaczego? Z tego co widziałam, to nie jesteś typem leniucha 😂
Ja: Rozgryzłaś mnie 😔 Ale nie mogę Ci powiedzieć, sprawy osobiste...
Madzia 😘: Szkoda, chciałam Ci pomóc, ale dobrze, rozumiem 😘

Poczułem, że chyba mogłem jej zaufać. Była cudowną dziewczyną. Może i znałem ją tylko jeden dzień, ale... Czułem do niej coś... Coś, czego praktycznie nigdy nie było (Le wyjątek, Kasia).
W jednym SMS'ie ująłem wszystko, co działo się od czasu wypadku rodziców, aż do tego momentu. Wliczyłem w to nawet blizny po żyletkach.

Madzia 😘: Od kiedy Ty się tniesz? ;o;
Ja: Od czasu, gdy dowiedziałem się, że istnieje taki mały cud jak żyletka.
Madzia 😘: Nie rób tego więcej... 😭
Ja: Ale bez tego nie wytrzymam długo...
Madzia 😘: Proooszę ❤
Ja: Zgoda...

Zgodziłem się, ale po co? Dlatego, że mnie prosiła. Ehh, co ta miłość potrafi zrobić z człowiekiem?
To trochę tak, jak bycie narkomanem. Bierzesz ten narkotyk i nie umiesz już przestać. To takie błędne koło, które nigdy się nie zakończy. Choćbyś chciał, to i tak jesteś za słaby, aby coś na to poradzić.
Sięgnąłem po książkę stojącą na półce. Otworzyłem ją na stronie dwieście czterdziestej i zacząłem czytać.

Brandon klęknął na jedno kolano przed swoją ukochaną. Wiatr powiał jego i jej włosami. Christine delikatnie rozchyliła wargi, spoglądając w oczy partnera, które były pełne determinacji.
- Christine, czy zostaniesz... - Zamilkł na chwilę, szukając reakcji na jej twarzy. - moją żoną?

Cisnąłem książkę w kąt po drugiej stronie pokoju.
Miałem dość tego uczucia, chciałem się go pozbyć tak, jak chwasta z ogródka. Wyrwać razem z korzeniami.
Lecz to nie jest takie proste.
Wstałem z łóżka jak porażony i ściągnąłem kurtkę z wieszaka.
Potrzebowałem trochę świeżego powietrza.
I spotkać się z kimś dla mnie ważnym...

***

Wyszedłem na chłodny, wiosenny deszcz. Nie interesowała mnie pogoda. Nie potrafiłem się skupić na niczym.
Wyjąłem z kieszeni telefon. Tym razem na szczęście naładowany. Od razu wpisałem w kontaktach "Princess 👑". Błyskawicznie mym oczom ukazał się numer Kasi. Postanowiłem zadzwonić.
Jeden.
Drugi.
Trzeci.
Poddałem się przy bodajże dziesiątym razie. Nie chciała ze mną rozmawiać. Za każdym razem odrzucała.
To trochę bolało. Nie, nie trochę. CHOLERNIE bolało.
Była dla mnie najważniejszą osobą w życiu. Pomyślała, że ktoś jest od niej lepszy. Jaka bzdura. Nie potrafiłem wyobrazić sobie życia bez jej żartów, śmiechu, słów otuchy. Bez niej.
Może tak miało być? Albo miała mnie dość i chciała ode mnie uciec?
W piętnaście minut doszedłem pod jej dom. Zapukałem do drzwi. Otworzyła je mama mojej przyjaciółki.
- Dzień dobry - uśmiechnąłem się, chcąc ukryć, że to wszystko niszczyło mnie od środka.
- Max, chłopcze! Wejdź proszę, zmarzniesz!
Podziękowałem kobiecie, po czym od razu ruszyłem w stronę pokoju mojej księżniczki.
Złapałem za klamkę.
Zamknięte.
Na szczęście wiedziałem, gdzie ona chowa klucze.
Wyjąłem je z wazonu, który stał na szafce obok i otworzyłem.
Kasia leżała z zamkniętymi oczami w swoim łóżku. Wydawało mi się, że spała. Starałem się stawiać kroki jak najciszej. Lecz zdradziło mnie skrzypienie w podłodze.
Odwróciła głowę w moją stronę.
- Kasia, księżniczko...
Wyciągnęła rękę spod kołdry w moją stronę.
Była na niej krwawa kreska wzdłuż "linii życia".
Złapałem ją panicznie i ucałowałem delikatnie wierzch dłoni.
- Dlaczego? Dlaczego chcesz odejść? Dlaczego chcesz pozbawić moje życie sensu? - wydusiłem ciężko ze łzami.
Nie zdążyła odpowiedzieć. Odpłynęła. Ale jeszcze żyła.
Podniosłem ją i zaniosłem do niczego nieświadomej matki.

No i macie kolejną część 😘 Kasia, dlaaaczeeegoooo?! 😭 Postawmy jej wszyscy znicze w komentarzach (*) "Dziękuję" (wyczuj tę ironię) Maxwellowi, który mnie zmusił do napisania tego rozdziału 😂 Oraz dziękuję z całego serca osobom, które we mnie wierzą ❤ No to tradycyjnie: 10 wyświetleń = next ❤

Miłość Nie WybieraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz