10. Jej szczęście, moim szczęściem

328 24 10
                                    

Ostatnia lekcja, muzyka:
Nareszcie koniec tego okropnego szkolnego dnia. A raczej... Prawie. Siedziałem w ławce z Magdą i zapomniałem kompletnie o całym Bożym świecie. Liczyliśmy się tylko my, ona i ja. Wyobraziłem sobie nasze dorosłe życie. Magda w białej, długiej sukni ślubnej z cekinami, falbankami itp. Ja w czarnym garniturze stojący przed ołtarzem i czekający na przysięgę, która złączyłaby nas na zawsze...
- Max! - z rozmyślań wyjął mnie głos pana Pawła.
- Ta jest! - oczywiście musiałem zrobić z siebie idiotę i stanąłem na baczność.
- Powtórz, co przed chwilą powiedziałem.
- Powtórz, co przed chwilą powiedziałem - powtórzyłem jak papuga.
- Bardzo śmieszne...
- Tak bardzo, że zapomniałem się zaśmiać.
- Max, do pani dyrektor! - wrzasnął nauczyciel i wskazał palcem drzwi. Jego twarz nie ukrywała złości.
- Obawiam się, że nasza kochana dyrektorka nie zgodzi się na trójkącik ze mną i z panem - usłyszałem śmiech klasy. (Tekst wzorowany od PrzeterminowanyAll69 spółka z.o.o 😂 ~ Autorka)
- Dość! Dzwonię do twojej cioci! - to mówiąc wyjął z kieszeni telefon, starą nokię.
- O kurwa, jaki nowoczesny gadżecik! Normalnie musi mieć pan szacun na dzielni! - odparłem z udawanym zdumieniem.
- Dosyć tego! - nasz nauczyciel był na skraju załamania nerwowego.
Poczułem czyjąś dłonią na swoim ramieniu. Następnie ciepłe usta na policzku.
- Maxiu, spokój... - wyszeptała do mojego ucha ruda.
Od razu się uspokoiłem i poddałem woli pana oraz Magdy.
- Przepraszam... - wymruczałem niechętnie.
No i wróciliśmy do lekcji.
Na szczęście skończyło się na uwadze, więc nie za bardzo miałem się czym przejmować.
Na ostatnie dziesięć minut do dzwonka dziewczyny chciały zaśpiewać "Mam tę moc", więc nauczyciel bez problemu znalazł do tej piosenki nuty na Internecie i zaczął grać melodię na pianinie. A ja oczywiście - największy imbecyl w klasie, może nawet i w szkole - musiałem w tej sytuacji wykorzystać swój "gigantyczny" (taki wielki, że aż wcale go nie ma) talent wokalny. Każda para oczu wpatrywała mi się, każda osoba śmiała się z mojej głupoty. Oprócz jednej. Kasia.
Siedziała spokojnie z wzrokiem utkwionym w ekranie telefonu, na jej twarzy gościł uśmiech.
Beze mnie jest szczęśliwsza...
Pomyślałem z nutką goryczy.
- Max, wszystko gra? - poczułem parę chudych ramion na mojej szyi.
- Tak, jest dobrze, Madziu... - objąłem ją rękoma w pasie, a podbródek oparłem o czubek jej głowy.
Wiedziałem, że te dwadzieścia osób w pomieszczeniu przyglądało się nam, ale miałem to głęboko w nosie. Czułem się, jakby w całym wielkim wszechświecie były tylko dwie postacie. Ona i ja...

***

Wsiedliśmy z Magdą na rowery. Lekki wiatr powiewał jej długimi, rudymi włosami. Uśmiechnąłem się, obnażając zęby. Zdjąłem z pleców plecak i umieściłem go w koszyku, który znajdował się na bagażniku.
- To najpierw odwieźć plecaki czy od razu do parku? - spytałem, gdy przejechaliśmy przez szkolną bramę i znaleźliśmy się na ulicy.
- Wszystko mi jedno! - odparła.
Ahhh, uwielbiałem ten jej wesoły głos. Kochałem jej szczęście. Kochałem ją całą. Te oczy błyszczące niczym gwiazdy. Jej rumiane policzki. Piegowaty nos. Włosy długie, z lekkimi lokami. Nie wspominając o figurze.
Z zamyślenia wyciągnęła mnie muzyka z telefonu Magdy.

"Tylko tu i teraz, liczą się sekundy, przegonimy razem czas. Tańczyć ciemną nocą, w deszczu biegać boso, kochać chcę ten pierwszy raz."

Podczas, gdy ona rozkoszowała się przejażdżką, ja szukałem haczyka w słowach refrenu. Może był tam ukryty jakiś przekaz, a ja go nie umiałem wychwytać?
Nim się zorientowałem, byliśmy na ścieżce rowerowej w parku. Dzieci się bawiły, dorośli rozmawiali, nastolatki spędzały czas ze swoją drugą połówką. Zwykły, spokojny dzień. Minęliśmy wielki, stary dąb. Wszystkie wspomnienia uderzyły we mnie ze zdwojoną mocą.
To właśnie tam, pod tym drzewem pierwszy raz zrobiliśmy razem piknik z Kasią. To właśnie w tym miejscu wyznałem jej swoje uczucia. To co, że dostałem kosza? Te chwile spędzone z nią były najlepszymi w moim życiu.
Uśmiechnąłem się wbrew sobie. W tamtym momencie miałem Magdę i tylko ona się liczyła...
Pojechaliśmy dalej.
- Ale na fizyce było nawet nieźle - prychnęła dziewczyna.
- Ta, ale pan Marek wyrwał mi włosa, żeby powiedzieć, co to jest wartość infinitezymalna (U nas tak było XD ~ Autorka) - cmoknąłem zniesmaczony.
- Przesadzasz!
- Moje biedne, piękne włosy... - zacząłem udawać, że ryczałem jak bóbr.
- Przecież to nie boli - zaczęła się śmiać.
- A chcesz się przekonać?
Podjechałem do niej i wyciągnąłem rękę, aby sięgnąć jednego włoska.
- Nie! - krzyknęła, po czym przyśpieszyła, aby jechać przede mną.
Zaśmiałem się pod nosem i spojrzałem na jedną z ławek. To, co zauważyłem, złamało mi serce.
Kasia w objęciach jakiegoś chłopaka. Nie znałem go, nawet z widzenia, ale od razu znienawidziłem.
Ustami przejeżdżał po jej policzku i zatrzymał się na lekko uchylonych różowych wargach.
Zacisnąłem palce mocniej na kierownicy.
Cóż, jeśli dzięki temu będzie szczęśliwa...
Poczułem, że po moim policzku płynie łza. Nie mogłem pokazywać swoich emocji. Nie w tej chwili. Nie w tym towarzystwie.
Nawet nie zorientowałem się, kiedy zacząłem szybciej pedałować. Nie zdołałem wyhamować i wpadłem prosto na Magdę, przez co oboje wylądowaliśmy na ziemi.
- Przepraszam... - wymruczałem, po czym pomogłem przyjaciółce wstać.

Przepraszam, że tak długo z tym zwlekałam, miśki 😘 Ale już jest ❤
30 wyświetleń + 10 gwiazdek = next

Miłość Nie WybieraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz