Rozdział 7

1.7K 138 6
                                    

Po powrocie do domu Jessica była wypruta z energii, jej ciało wciąż odczuwało efekty łazienkowej schadzki, a raczej napaści, miałam rację co do Marka chce tylko jednego a ja nie zamierzam mu tego dać-pomyślała. Już miała iść do swojego pokoju, gdy nagle światło zostało zapalone i poraziło ją tak że musiała zasłonić oczy.

-Jess wszystko w porządku? Gdzie Mark?-zaczęła zalewać ją pytaniami przyjaciółka.

-Zostawiłam go w restauracji, a raczej w łazience.-odparła, zdejmując z siebie niezdanie buty na obcasie i biorąc je w ręce.

-Jak to? Możesz jaśniej?

-Ależ oczywiście, możecie darować sobie swaty bo nie zamierzam dać mu się napastować ani przelecieć jak inne jego panienki.

Tess odwróciła wzrok jakby przez chwilę się zastanawiała co ma zrobić czy powiedzieć, w końcu podeszła do Jessici niepewnie bojąc się zadać pytanie, które miała na myśli i bała się poznać odpowiedź.

-Czy...,czy zrobił ci...no wiesz...krzywdę...? – w końcu wydusiła z siebie

-Nie nazwałabym tego tak, ale o mały włos by mnie zgwałcił w restauracyjnej łazience, choć nie, nie nazwałabym tego gwałtem tylko jak to się mówi...? Suchym seksem.

-Boże Jess...ja nie sądziłam, że on..., ale nie doszło do niczego więcej?

-Nie, bo odepchnęłam go, po prostu poszedł za mną do łazienki i zaczął całować, nie pozwolił mi wyjść, był silniejszy. Przyjechałam po moje rzeczy, wybacz ale tę noc i resztę pobytu spędzę w hotelu.

-Dobrze wiesz, że nie musisz...-już miała dokończyć stojąca naprzeciw kobieta gdy przerwało jej wejście narzeczonego.

-Co się dzieje skarbie? Jess? A co ty tu robisz? Nie powinnaś byś z Markiem?

-Najwyraźniej nie bo jestem tutaj.

-Kochanie...?-spojrzał na narzeczoną

-Wyobraź sobie mój drogi Jacksonie, że twój przyjaciel prawie zgwałcił moją przyjaciółkę.

-To niemożliwe, Markowi podoba się Jess ale nie posunąłby się do tego...

-Pewny jesteś? Bo przez niego moja przyjaciółka, a raczej bardziej niż przyjaciółka, siostra chce włóczyć się po hotelach przez tego bawidamka.

-Tess, nie przesadzaj, jestem już duża, poradzę sobie, po prostu potrzebuję spokoju, będziemy się przecież codziennie widywać, ja muszę odpocząć to wszystko.

-Jesteś pewna, że to dobry pomysł?

-A masz lepszy?

-Uch...wymyśliłbyś coś! To ty sprosiłeś tego...., nawet nie mam słów by go określić.-rozkręcała się przyszła panna młoda

-Ale co ja mogę, wiesz jaki on jest, wiem aż za dobrze, i to tak dobrze że rozumiem dlaczego ona nie chce tu zostać.

Atmosferę gęstą, że aż nożem można by kroić przerwał dzwonek telefonu Jessici, wiedziała kto dzwoni, dlatego wyłączyła telefon chowając go z powrotem do torebki, a potem rozdzwonił się telefon Jacksona.

Jess spojrzała na niego błagalnym wzrokiem by jej nie wydał, a on patrzył na nią w skupieniu marszcząc brwi. Nie sądził, że jego najlepszy przyjaciel prawie brat posunie się tak daleko w swoich podbojach, wystraszył niewinną, nieświadomą młodą kobietę, nie zamierzał brać udziału w tym co się działo ale nie mógł też puścić płazem tego co się stało.

SWATANI(E)?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz