Pokój hotelowy, miękkie, wygodne, duże łóżko, zasunięte zasłony choć nie do końca. Unosiły się dzięki lekkiemu letniemu wiaterkowi promienie słoneczne przedostawały się do pokoju i na twarz śpiącej dziewczyny, która chcąc nie chcąc śniła o mężczyźnie który powinien i jest dla niej zakazany i do którego nie może się więcej zbliżać. Z zamkniętymi nadal oczami wdychała zapach, który niósł ten wiaterek, czuła jak powiew muska jej policzki, ale zaraz...poczuła też znajomy zapach perfum, męskich perfum. Poczuła także czyjś dotyk dłoni i ciepłe usta na policzkach, czole, podbródku, nosie, ustach, i zęby na uchu, a potem znów te usta wróciły na jej szyję tym razem.
-Mark...-jęknęła wyginając się wciąż myśląc, że śni.
-Tak skarbie, jestem tu.
Znów poczuła usta i język, który domagał się wpuszczenia, dłoń na talii. Chwila to wcale jej się nie śni, on tu jest, znalazł ją, ale jak?
-Mark, czekaj...
-Cicho...-odezwał się odrywając się na sekundę od jej ust by znów za moment do nich powrócić.-Jesteś Moja, tylko Moja.
-Ja...Nie...mmm...-nie mogła oddychać, jego dotyk, jego ciepło, jego zapach były powalającą mieszanką. Nie, nie może znowu pozwolić by powtórzył się epizod z toalety, nie da się potraktować jak inne jego laski.-Mark Nie! Przestań!- prawie krzyknęła spychając go z siebie.
Mark westchnął tylko zrezygnowany, miał jednodniowy zarost, włosy w nieładzie, wyglądał jakby nie spał tak jak ona, tylko że ona zanim zasnęła płakała do upadłego. Czego on tu jeszcze szuka? Jeszcze mu mało? Nie rozumie co znaczy nie?
-Jess...musimy porozmawiać.
-Nie mogłeś z tym poczekać?
-Dobrze wiesz, że nie, i właśnie to udowodniliśmy.
-Niczego nie udowodniliśmy, chciałeś mnie przelecieć.
-Nie, chciałem cię obudzić bo nie mogłem bez ciebie wytrzymać, to różnica skarbie.
-Przestań bredzić i nie mów tak do mnie, co ty sobie myślisz, że kim ty w ogóle jesteś, żeby...hmm...-nie dokończyła bo jego usta opadły na jej, rozchylając je i smakując, namiętność znów wybuchła, jednak na krótko.
-Jestem wszystkim czego pragniesz, Jesteś wszystkim czego pragnę ja, a o czym nie wiedziałem.
-Wcale nie, jesteś pieprzonym dziwkarzem, playboyem i kasanową, żadnej nie odpuścisz by sobie udowodnić , że jesteś mężczyzną, poniżasz kobiety, nawet mnie potraktowałeś jak panienkę lekkich obyczajów.
-Już, skończyłaś?-zapytał zirytowany, złapał jej twarz w obie dłonie wwiercając się spojrzeniem w jej piękne szare oczy, które nie dają mu spać.-Dobrze. A teraz ucisz się i wysłuchaj mnie. Nigdy, ale to nigdy nie traktowałem cię jak panienkę lekkich obyczajów, wiedziałaś że cię pragnę od samego początku i ty pragnęłaś mnie, dlatego zdarzyło się między nami to co się zdarzyło, może nie była to najromantyczniejsza sceneria ale postaram się to naprawić.
-Dlaczego myślisz, że mogłabym pragnąć takiego łajdaka jak ty, co bezczelny gnojku?
-Może i jestem bezczelny ale znam się na kobietach i znam już ciebie, reagujesz na mnie tak jak ja na ciebie i dobrze wiesz, że coś musimy z tym zrobić i nie mówię o seksie, tylko o przebywaniu razem.
-Przebywaniu? Przecież my się nawet nie znamy.
-Właśnie skarbie, dlatego czas to zmienić, przylepiłaś mi metkę i myślisz że nie stać mnie na więcej, a ja pragnę ci udowodnić, że jest inaczej niż sobie myślisz w tej ślicznej główce.-mówiąc to pogładził jej włosy czując przy okazji drżenie jej ciała.
CZYTASZ
SWATANI(E)?
RomanceOn bogaty playboy,świadek na ślubie przyjaciela, od pierwszego spotkania pragnie jej bardziej niż jakiejkolwiek innej kobiety, choć po jednej z nich został mu gorzki niesmak. Ona świadkowa na ślubie przyjaciółki, usiłuje unikać adorującego ją mężc...