Rozdział 9

2.6K 187 21
                                    

Mark czekał, aż Jessie w pełnej gotowości wypruje z hotelu, czuł że mogłaby chcieć znów zrobić mu na złość, opuszczenie budynku normalnym wyjściem byłoby zbyt oczywiste więc kazał podstawić limuzynę przy tylnym wyjściu. Słysząc jej kroki ustawił się przy drzwiach, przyciskając się plecami do ściany by go nie widziała podczas gdy otworzy drzwi, które uchyliła wyglądając czy go nie ma, lecz nie mogła się bardziej mylić. Wyszła rozglądając się na lewo i prawo i ni z tego ni z owego została szarpnięta za rękę, wepchnięta do limuzyny, której drzwi natychmiast się zablokowały i została obsypana najnamiętniejszą kaskadą pocałunków pełnych emocji.

-Czy ty zawsze musisz mnie doprowadzać do szaleństwa?-odezwał się Mark odrywając się na chwilę od jej ust, których pragnął, trzymając jedną dłonią jej małą głowę, by móc w następnej chwili obsypać jej szyję pocałunkami.

-Mark, wypuść mnie.

-Nie, ten dzień spędzimy razem. Muszę być z Tobą, a Ty musisz być ze mną, zrozum to w końcu. Zrób do mnie choć jeden krok, zobaczysz, że nie pożałujesz.

-I co mi z tego przyjdzie? Co jeśli ja nie chcę ciebie?

-Bzdura, chcesz mnie bardziej niż mogłoby Ci się zdawać, doprowadzasz mnie do obłędu, wiesz o tym?

-Mark, nie jesteśmy sami, twój kierowca...

-Szyba jest dźwiękoszczelna i nas odgradza, mamy pełną prywatność. Zaufaj mi.

-Ty chyba nie mówisz poważnie, poza tym ja jestem zajęta muszę pomóc dziś przyjaciółce.

-A ja przyjacielowi i co z tego? Możemy to zrobić razem i upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.

-To nie może się stać, nie będzie żadnej frajdy jeśli połączy się oba wieczory panieński i kawalerski, obie strony będą wiedziały co będzie robić druga.

-Czy nie byłoby tak lepiej? Jackson mniej by się martwił, i ja z resztą też.

-Co, martwisz się, że mogłabym się lepiej bawić ze striptizerkami niż z tobą?

-Odwołaj to!-warknął znów twardo łapiąc głowę dziewczyny, tym razem trzymając w garści jej włosy, w które wplótł palce.

-Chciałbyś.

-Zapamiętaj sobie mała zołzo, że absolutnie nikt poza mną nie dotknie ani jednego skrawka twojego ciała, tylko ja, zrozumiano?!

-A co jeśli jednak dotknie, co wtedy kowboju, popłaczesz się bo ktoś ci zabrał cukierka?-kpiła chcąc go wkurzyć by jak najszybciej się od niego uwolnić, jednak patrząc na nią wiedział, że ona nie jest pewna swoich słów.

-Kochanie- specjalnie użył tego słowa- wtedy zrobi się bardzo, ale to bardzo nieprzyjemnie, nie chciałabyś wiedzieć do czego byłbym zdolny by chronić to co należy tylko i wyłącznie do mnie.

-Nie należę do ciebie!

-Śnij dalej Skarbie.

Nie wiedziała co powiedzieć, czuła jakby się dusiła pod intensywnością jego spojrzenia, wytrącił jej wszystkie argumenty i chcąc nie chcąc jego zaborczość względem niej ją podniecała bardziej niż chciała to przyznać, ale jednak ona nie jest jego własnością, należy tylko i wyłącznie do samej siebie.

-Jessie, Jessie skarbie, odpłynęłaś.

-Nie, tylko się zamyśliłam, szukałam odpowiedniej riposty...-i już miała dokończyć zdanie kiedy oboje usłyszeli dźwięk dzwoniącego telefonu.

SWATANI(E)?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz