Rozdział 7

58 12 2
                                    

*Harry*

Czując silne, dziwne uczucie, musiałem się stamtąd wyrwać. Dziewczyna widać była zdziwiona, ale wisi mi to. Wydostałem się na zewnątrz - do wielkiego ogrodu, wziąłem książkę ze stolika i usiadłem ma brzegu fontanny i wciągnąłem się w powieść. Chyba ta dziewczyna nie da mi spokoju, w niedługim czasie jak ją zostawiłem ,,wystraszyła mnie ma śmierć". Nie no, coś takiego nie może mnie zabić, ale przez nią wpadłem do fontanny. Zoe zaczęła się chichrać, więc za karę...wciągnąłem ją do wody.
-Ał. - Dziewczyna nieznacznie jęknęła. Zapomniałem o jej obrażeniach. Jednak nie zapytałem się czy wszystko gra. Popatrzyła na mnie wrogim spojrzeniem, tym razem ja się zaśmiałem, ona i wrogie spojrzenie...pff..to taki kociak, że nawet ja mięknę. Ochlapała mnie, zaśmiałem się.
- Tak się bawimy,Taak? - Zaczęła się prawdziwa bitwa. Podtapialiśmy się nawzajem. Oczywiście byłem silniejszy i trochę dłużej ją podtrzymywałem.
Po świetnej godzinnej zabawie wypęzliśmy z fontanny. Położyłem się na trawie w słońcu. No i ona też, no pewnie. Czemu nie. Kropelki wody na jej ciele świeciły jak malutkie diamenciki. Ubrania opinały się na jej szczupłym ciele. Boże o czym ja myślę...
- Ej. Lodówka powoli robi się pusta. Idziemy wkrótce na zakupy.
- Dobrze. - Lekki uśmiech sprawił, że jej twarz zrobiła się jeszcze piękniejsza i delikatniejsza. Co się ze mną dzieje.. Sadysta mięknie, gdyby to Kojiro widział..
Powiew wiatru sprawił, że dotarł do mnie słodki zapach dziewczyny. I zanim pomyślałem powiedziałem.
- Pachniesz jak brzoskwinie. W dzieciństwie kochałem je jeść. Mamy w ogródku kilka drzewek.
- Naprawdę? Też je kochałam. Pamiętam, że z moją przyjaciółką zawsze jadłyśmy je po kryjomu, he he. Zrywałyśmy je u sąsiada, tak żeby się nie zorientował, ale jak kiedyś zauważył, że dziwnym trafem ubywa ich coraz więcej to gonił nas z klapkiem w ręku przez dwa kilometry.(pozdrawiam sąsiedzie 🙋) - Płakała ze śmiechu. - To były czasy..- Posmutniała. Nie wiem czemu to zrobiłem, ale chyba mnie poniosło...

*Zoe*

Nieźle się uśmiałam przy zabawie w fontannie. Gdy ciemnowołosy wspomniał o brzoskwiniach, poczułam jak wracają stare, dobre wspomnienia, lecz później dotarło do mnie, że mogę już nie zobaczyć swojej przyjaciółki. Harry to pewnie zauważył, bo przybliżył się do mnie i pocałował w czoło. Oczywiście nie obyło się bez spalenia ogromnego buraka.
- Ee... P-pójdę pochodzić po ogrodzie, mogłabym uzbierać trochę kwiatów i włożyć je do wazonu?
- Ta. Jasne. - Odpowiedział. Zerwałam się z miejsca jak oparzona i jak najszybciej potrafiłam, oddaliłam się od chłopaka.

*time skip*

Przechadzałam się po ogrodzie, zbierając piękne kwiaty. Słońce przyjemnie oblewało moje ciało promieniami, ptaki sobie latały wolno, wszystko było tak spokojne... tylko moje serce waliło jak szalone. Słońce dawało przyjemne ciepło, dzięki czemu moje ubranie suszyło się jeszcze szybciej. Rodzajów kwiatów było tak dużo, że nie wiedziałam jakie mam zebrać. Postawiłam na tulipany oraz goździki.  Kremowe, różowe, fioletowe, morelowe. Biegałam po ogrodzie i zrywałam rośliny.
Po zebraniu tylu kwiatów, że nie mogłam ich chwycić na raz, postanowiłam zrobić sobie przerwę. Starczy żeby zrobić cztery kompozycje. Znalazłam wygodne miejsce przy drzewie. Oparłam się plecami o korę. Wpatrywałam się w ogród tętniący życiem, co jakiś czas przeleciał jakiś ptak. Musiał bardzo pielęgnować ten ogród, zadbany, wszystko rośnie tak pięknie. Będę mu pomagać.
- Ciekawe czy jest tu więcej sekretnych pokoi...- mruknęłam zamykając oczy. Sen przychodził szybko przez to czułam lekki niepokój, ale w końcu to tylko sen. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać..

Melodia wydobywała się z pozytywki. Znajdowałam się w jakimś pokoju. Wszytko było rozmyte, jakbym znajdowała się w gęstej bańce. Moje ciało nie może się poruszyć. Zdołałam dostrzec łóżeczko dla dziecka i pluszaki walające się na podłodze. Gdzieś na zewnątrz szum drzew zaczął przybierać na sile. Powietrze się zagęściło, coraz trudniej było mi oddychać. Pozytywka grała coraz głośniej, a zaraz potem się zatrzymała. Nieznośna, przerażająca cisza dobijała się do moich uszu. Napięcie rosło nieubłaganie. Nie trwało to długo jak usłyszałam krzyki, głośne uderzenia i płacz dziecka . Wrzask rozsadzał mi głowę. Huk, który być może doszedł z przedpokoju sprawił, że cała drżałam, a łzy leciały ciurkiem po policzkach. Ktoś szedł do pokoju.
Zbliżał się do mnie. Wszedł, widziałam ciemną, zamazaną postać. Jedyne co zdążyłam z siebie wydobyć to zduszony krzyk, gdy czarna, ogromna ręka chwyciła mnie za twarz.

.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.

Nowy rozdział. Mi się bardzo nudzi na histori i innych lekcjach także będę sie starać. Odmeldowuję się, do następnego.🙋

Tajemnice MrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz