Rozdział 17

35 6 0
                                    

* Harry*

Zoe miała iść na górę. Z trudem się powstrzymałem żeby za nią nie polecieć. Ciągle zadawałem sobie pytanie: Czemu ona?
Gabriel zaciągnął mnie do swojego gabinetu.
Nie powiem niezłą ma tu posadkę.
Zafundował mi kawe i siedzieliśmy w ciszy.

Anioł przeglądał różne papiery, a ja myślałem o dziewczynie. O jej uśmiechu, o jej ślicznej twarzy i delikatnych ruchach...
Zaraz...czemu o niej w ogóle myślę.
Nawet jej nie lubię.

- No więc Harry, pewnie słyszałeś od Zadkiela, że Samael szukał czegoś w lesie. - Gabriel splótł razem dłonie i głęboko westchnął.
- Tak, jakieś ciała też znaleziono.
- To były leśne stworzenia mieszkające niedaleko granic Poniżej.
Samael czegoś szukał, tylko pytanie brzmi: czego?
- Może chciał abym dobrowolnie wrócił do domu.
- Albo tylko się zorientować gdzie jesteś. Jest też taka opcja, że szukał...

Drzwi się nagle otworzyły i do środka weszła wspomniana przeze mnie dziewczyna.
- Zoe co ty tu robisz? - Wywołałem wilka z lasu, aż ze zdziwienia o mało nie wylałem napoju bogów pod tytułem ,,kawa".
- Michael mnie tu przyprowadził. Kazał mi tu na niego czekać.
-  Jednak chce to zrobić..- Zapaliła mi się czerwona łapka.
- Co zrobić? - Zacząłem się denerwować.
- Stary uspokój się, chociaż jakby nie patrzeć to twoja wina.
- Jak to moja?! - Gdyby nie ja jej by tu nie było.
- To przez ciebie tu jest, ty ją uratowałeś i zabrałeś do domu.
- Inaczej by umarła!
- Teraz też umrze! - Gabriel podniósł ma mnie głos. Nie przypuszczałem, że słodki Gabryś to potrafi. O co on się tak wpienia, przecież nic się nie stało.
Absolutną ciszę przerwał chłopak, który stanął w przejściu.
- Jestem, Gabriel idziesz razem z nami. - I ruszył w nieznaną stronę sygnalizując, że mamy iść za nim. Przez większość trasy, anioł próbował wybić pomysł z głowy archanioła.
- Nie możesz jej tego zrobić! Ona nie będzie bezpieczna.
- To już nie ma znaczenia. Nigdzie teraz nie będzie.

Archanioł prowadził nas na dół. Uliczki rozchodziły się na prawo i lewo, zmieniały się wielkości przejść...miło wiedzieć, że anioły lubią takie miejsca.
Obok mnie szła Zoe, głęboko zamyślona, pustym wzrokiem patrzyła pod nogi, uważając żeby się nie potknąć, ale i tak byłem cały napięty i w gotowości, aby złapać ją kiedy ta się wyrżnie.
-Wszystko w porządku?
- Na chwilę obecną nic nie jest w porządku. - Coś mnie ukuło w środku. Pierwszy raz Zoe była taka oschła. Więcej się do niej nie odezwałem, sam myśląc czemu w ogóle tak zareagowałem.

Po chwili weszliśmy do ogromnej sali.
- Stań na środku sali. - Powiedział Michael.
Dziewczyna minęła mnie lekko i szła na wprost środka, gdy Gabriel zacisnął rękę na jej nadgarstku.
-Nie! Nie rób tego, proszę. To nie jest bezpieczne. Ona może umrzeć!
- Już raz przeżyła, teraz też musi.
- Nie wiesz tego na pewno!
- Ktoś mi powie w końcu co tu się dzieje?! - Krzyknąłem niewytrzymując już całej tej sytuacji.
- To, mój przyjacielu Harry, że ten tu o to debil chce przywrócić młodej pamięć. - Przywrócić? Pamięć? To ona nie jest człowiekiem?
- Al...
- Później ci wszystko wytłumaczę. Nie mamy teraz czasu. Idź na środek sali. - Przerwał mi starszy Archanioł. Gabriel popatrzył smutnym wzrokiem na dziewczynę i puścił jej rękę.
Brunetka udała się do centrum pomieszczenia, a mi serce zamierało ze zdenerwowania.

*Zoe*

Stanęłam w sercu sali, gdzie na podłodze zaczynały się tworzyć skrzydła. Widziałam, że Michael staje naprzeciwko mnie, lecz na końcu sali.
Spod mojej bluzki zaczęło wydobywać się światło. Łańcuszek migotał na złoto. Coraz bardziej i mocniej świecił, chciałam stąd uciec, lecz zdałam sobie sprawę, że nogi trzęsły mi się tak jakby miały się zaraz pode mną ugiąć,  zdawało mi się, że przestaję oddychać. Obraz, który widziałam coraz bardziej mi się zamazywał, nawoływania też przestały być słyszalne. Istniało teraz tylko moje serce. Ledwo słyszalne bicie nawet w takim momencie dudniło całym moim ciałem.

W końcu obraz do końca się rozmawiał dzięki jasnej poświacie, a pulsująca cisza została zastąpiona melodią graną na pianinie.
Dźwięk docierał za mną, odwróciłam się. Nie wiem jakim cudem stałam w pokoju z pianinem, takim samym jak w domku Harry'rgo. Za nim siedziała kobieta. Włosy upięte w kok i zwiewna niebiesko - pastelowa sukienka.

Nie wiem kto to jest.
Znałam ją. Na pewno. Jej piękny śpiew, jej smukłe dłonie na klawiaturze... Stałam tuż za nią, ale nie chciałam żeby przerywała grę. Wsłuchiwałam się w znaną mi melodię ze snów. A ona przestała grać i odwróciła się do mnie.

-Czekałam na ciebie.- Uśmiechnęła się promieniście, a w moich oczach pojawiły się łzy. Kobieta była w ciąży.
- Kim jesteś? - Zapytałam starając ogarnąć dziwne uczucie. Przetarłam wierzchem dłoni oczy, aby pozbyć się łez, lecz anielica zniknęła tak szybko jak się pojawiła.

A zaraz potem pojawił się kolejny obraz...

Ciąg dalszy nastąpi...

Tajemnice MrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz