*Harry*
Patrzyłem w ciszy na archanioła. Serce dalej mi biło za mocno żebym mógł wydobyć z siebie jakikolwiek pożądany dźwięk. Moje opanowanie ostatnio poszło w cholere.
- Nie. - Powiedziałem krótko i odwróciłem się do niego plecami próbując ukryć fakt jak bardzo bym chciał żeby tu wróciła.
- Ja cie poważnie proszę abyś ją tu sprowadził. Ona..
-Ona musi być razem z wami! Nie ze mną, nie może do cholery ze mną zostać! Jest popieprzonym aniołem! Nie zmienię zdania choćby niebo miało się zawalić. Moja matka zginęła przez waszych. - Wykrzyczałem wściekły prosto przed siebie. Buzująca energia rozsadzała mnie od środka i powoli wychodziła na zewnątrz.
-Nie pierdol, iż nie rusza cie to, że jesteś sam, widzę że ci jej brakuje!
-Nie brakuje.- Skłamałem.
-Widze, wystarczy się rozejrzeć, wystarczy na ciebie popatrzeć! Nie jest taka jak myślisz. Będzie bezpieczniejsza jak będzie z tobą..
-Myślisz idioto, że czemu ją tam zostawiłem?! Właśnie nie jest ze mną bezpieczna, po lesie szwęda się wataha demonów i jej szuka. Zastanów się trochę i rusz tą anielska pusta banią. Jest do cholery jedna z was! Ma zostać w niebie. - Wymiana ostrych słów wzbudziła we mnie jeszcze większy gniew i irytacje niż mógłbym się spodziewać.
Michael westchnął niespokojnie.
-Nie jest taka jak my! A co do nieba.. - przerwał mu ogromny piorun nad całym lasem, wszystko wokół się zastrzęsło od jednego huku. -... naprawdę może za niedługo zawalić się nam na głowę.
-Co do ch.. - Spojrzałem na niego z pytaniem w oczach, jednak ten tylko skinął głowa potwierdzając moje przypuszczenia. Zoe.*Zoe *
Ciemność. Ciemność i samotność. Docierały do mnie przytłumione dźwięki piorunów, które wędrowały echem po czarnej barierze mojego umysłu.
Zamknęłam oczy czując pieczenie pod powiekami. Harry mnie zostawił, nie chce mnie znać...
Te myśli krążyły mi po głowie w kółko i w kółko.
-Zoe. - Dostał się na przestarzał przez mgłę głos tak wyraźny jak dzwonek obok mojej głowy.
-Odejdź stąd Gabriel, powiedziałam ci już żebyś go nie udawał. - wyszeptałam, prawie niesłyszalnym głosem w tak błagalnym tonie jakim tylko potrafiłam . Nie czułam czy stoję jeszcze na nogach czy już leżę na podłodze, kiedy drzwi wyleciały w powietrze rozdmuchawszy kawałek ciemnej mgły. Spojrzałam obojętnie na otwarte wejście w których stał on.
-Harry.. - Wypowiedziały bezgłośnie moje spierzchnięte usta, z których poleciała strużka krwi. Mgła momentalnie opadła. Patrzyłam się jak posąg na postać przede mną, nie ruszyłam się nawet o milimetr. Czułam się wyprana z emocji, nie trzęsłam się dopóki nie spojrzałam w te czerwone oczy...*Harry*
Leciałem jak poparzony przez labirynt budynków unikając piorunów, które pojawiały się co chwila na czarnym niebie. To co Michael mi powiedział... Czułem się zmieszany, nie powinienem jej tu zostawiać.
Dotarłem przed jej drzwi, chcąc z nią normalnie porozmawiać.
-Zoe. - Powiedziałem spokojnie w stronę drewnianego przejścia.
-Odejdź stąd Gabriel, powiedziałam ci już żebyś go nie udawał. - Odpowiedział mi cichy prawie bezgłośny głos. Ten dupek próbował mnie naśladować? A miałem z nią spokojnie porozmawiać. No właśnie. Miałem. Bez namysłu wykopałem drzwi z zawiasów, za nimi była kępka gęstej smolistej mgły, którą już gdzieś na pewno widziałem.Jej wyschnięte wargi poruszyły się bezszelestnie układając się w moje imię i dopiero w tym momencie odpadł mroczny dym. Zmieniła się. Jej włosy straciły kolor, schudła, wyglądała tak mizernie jakby przeżywała przez ostatnie 2 miesiące katusze. Spojrzawszy w niegdyś jej piękne, błękitne oczy teraz były zamazane mgłą, nie było w nich blasku. Nie wiem czy to strach przed tym co właśnie zobaczyłem czy wkurzenie na samego siebie sprawiło, że mój ton w stosunku do niej był taki oschły.
- Wychodź.- Ta spojrzała na mnie z przerażeniem, poczułem jak moje serce zostało przebite na wylot przez ten gest. Po chwili dziewczyna chwiejnie wstała z podłogi. Podszedłem bliżej anielicy, lecz ta wzdrygnęła się lekko. Powietrze zaczęło się zagęszczać i stało się prowodyrem do powstania okolicznych trąb powietrznych naładowanych piorunami. Były dwa wyjścia. Znokautować ją, aby opanować pogodę albo ją uspokoić, by opanować jej serce.
Oczywiście wybrałem znokautowanie, lecz moje ciało samo zareagowało...*Zoe*
-Wychodź.- Czerwone oczy wpatrywały się we mnie. Powoli szedł w moim kierunku dalej z tym samym twardym wyrazem twarzy. Bałam się.
Bałam się nie tego, że może mi coś zrobić, ale że widzę go po raz ostatni lub co gorsza to halucynacja. Zaczęło mocno wiać jednak ja dalej tkwiłam w jednym punkcie.
Stanął przede mną, wyciągnął rękę i.. pociągnął mnie do siebie zamykając mnie w szczelnym uścisku. Wyciągnęłam na szybko powietrze. Poczułam jego mięśnie, jego ręce, jego zapach który mnie zawsze koił. Z rozszerzonych z niedowierzania oczu zaczęły kapać łzy, przemywajac je i czyszcząc od mętnej powłoki. Mięśnie rozluźniły się że stałego napięcia. Wszystko ucichło, deszcz przestał padać, słyszałam tylko bicie mojego i jego serca, które biły w równym, nieco za szybkim tempie.
Zaszlochałam, wtulając się w niego.
-Nie... Nie zostawiaj mnie.. - wyjąkałam zachrypniętym, proszącym głosem, a to co usłyszałam sprawiło, że kolana pode mną się ugieły.
-Nie mam zamiaru.-Jego łagodny głos uspokoił mnie na tyle abym przestała się trząść. Poczułam pocałunek na głowie, a w brzuchu dziwne telepotanie. Dziwnie przyjemne ciepło rozchodziło się po moim ciele. To na prawdę musi być sen. Niebo zaczęło się wypogadzać i zza chmur słońce zaczęło przebijać swoje promyki.
-Widzę, że doszłaś do siebie... - Gabriel stał w miejscu gdzie niedawno znajdowały się drzwi. Harry jak oparzony odskoczył ode mnie i odkrząknął.
-Należy Ci się porządny opierdol. - powiedział do mnie zerkajac niespokojnie na archanioła.
-Nie jej się należy tylko tobie. - Sprostował Michael wyłaniający się zza Gabriela.Ciąg dalszy nastąpi...
CZYTASZ
Tajemnice Mroku
RomanceLicealistka wracała w nocy do domu. Po drodze zdarzył się wypadek, a ona... no właśnie. Co się z nią dzieje? Czy wytrzyma mieszkanie z sadystycznym chłopakiem? Czego dowie się, odkrywając tajemniczą komnatę, o której nawet Harry nie wie? Będzie chci...