Rozdział 15

36 8 0
                                    

*Zoe*

Na dole zobaczyłam Harry'ego. Siedział przy stole popijając kawę.
- Wyspałeś się? Miałam ci przynieść koc, ale nie mogłam go znaleźć. - Przysiadając się do niego zauważyłam, że jego otoczenie było czarne, zadymione, jakby ciemna mgła emanowała z jego ciała.
- Nie potrzebowałem.- Szybko i jakże sucho odpowiedział na moje stwierdzenie. Nasze oczy się spotkały, szybko jednak uciekłam wzrokiem widząc, że chłopak ma czerwone tęczówki. Co się dzieje? Czemu zaczęłam widzieć takie rzeczy? Wygląda jak demon.
- Co ci? - Zapytał, lecz ja nadal nie podniosłam wzroku. Uparcie badałam tajemniczy dym wokół niego, który z chwilą był coraz ciemniejszy, choć sama nie wiem czy to jeszcze było możliwe.
- Masz zły humor. - Tyle zdążyłam wywnioskować z otaczającej go mrocznej i chłodnej aury.
- Tak, mam zły humor i posł... - Przerwało mu głośne pukanie do drzwi, naburmuszony poszedł otworzyć. Chwilę go nie było. Do kuchni docierały tylko przytłumione głosy.
Podniosłam się z miejsca i już miałam iść za nim, kiedy do salonu wkroczył jakiś chłopak. Spowijała go biała poświata, a jego oczy patrzyły prosto na mnie. Uważnie lustrował mnie wzrokiem. Wydawał się dziwnie znajomy, mimo że nigdy go nie widziałam. Już po chwili dołączył do nas Harry. W końcu tajemnicze stalowe oczy oderwały się ode mnie i spoczęły na czarnowłosym.
- Co ona tu robi?
-Mieszka, a teraz wypad. - Warknął Harry. Powietrze zgęstniało, a ich otoczenie stawało się coraz bardziej żarliwe. Jakby ciemne i jasne widmo nacierało się na siebie.
- Jasne, jasne. Spokojnie stary. Myślisz, że mi to pasuje? Mam kocioł na górze, a inni nie raczą mi pomóc. - Powoli zbliżał się do mnie, a jego jasny blask zwiększał i zwiększał swoje natężenie, był ogromny jakby kumulowana energia oplatała jego ciało.
- Po co przyszedłeś? - Harry widać, że był spięty i zdenerwowany. Nie pozostawał mu dłużny, tymi czerwonymi oczyma mógłby zabić.
- Ach, to nic wielkiego. Nic wielkiego. Tylko najprawdopodobniej...po nią. - Chłopak złapał mnie za ramię. A ja po raz kolejny doswiadczyłam przebłysku.

Gabriel pociągnął mnie za rękę odciągając od grupki aniołów.
- To prawda, co oni gadają. Jesteś inna. Dziwna. - Powiedział ściskając moją rękę jeszcze bardziej.
Spuściłam głowę, chciało mi sie płakać. Po chwili ciszy powiedział. - Chodź, pokażę Ci fajny strumyczek. Spodoba ci się. - Uśmiechnął się do mnie promieniście jak na anioła przystało, a w jego stalowych tęczówkach zauważyłam cień opiekuńczości.

Wyrwał mi się jęk, kiedy poczułam mocniejszy ucisk na ramieniu.
- Zostaw ją! - Krzyknął Harry. Odrzuciłam wspomnienie z mojej głowy, tym samym rozpraszając energię Gabriela i Harry'ego. Odepchnęło ich ode mnie.

Co się ze mną dzieje? Czemu? Jestem człowiekiem. Jestem normalna. Jestem normalna. Jestem normalna.
Otrząsnęłam się z tych myśli, dopiero kiedy poczułam zapach Harry'ego. Przytulał mnie delikatnie, lecz stanowczo jakby bał sie mnie puścić.
- Czyli to prawda... - Powiedział chłopak wstając z ziemi wstrząśnięty całym wydarzeniem.
- O czym ty pieprzysz Gabriel?! - Harry przycisnął mnie mocniej do siebie.
- Wy. Idziecie ze mną. - Oznajmił.
- Gdzie?
- Jak to gdzie. Idziecie ze mną. Do Powyżej. - Powyżej...

Gabriel jest aniołem. Ta kobieta jest aniołem. To pióro było prawdziwe.
Oni nie są ludźmi. Ta legenda to prawda. A Harry...

- Przepraszam, że ci nie powiedziałem. Wszystko będzie dobrze. - Popatrzyłam na niego, dalej tuląc się do jego ciała. - W sumie krzywdy ci żadnej nie zrobiłem. Chyba nie jestem aż taki zły, skoro dalej się do mnie tulisz? - Ma rację. Nie bałam się go. On...nie wiem jak on to robi, ale potrafi mnie uspokoić. Nie ważne czy jest demonem czy nie. To wciąż ten sam Harry...

Już miałam mu tak odpowiedzieć, gdy anioł musiał wypowiedzieć własne zdanie.

- Ej gołąbeczki, później pogadacie. Zbierać się. - Rzucił po czym wyszedł z domu.

Na zewnątrz było rześko. Chłodne z nocy powietrze dopiero mieszało się z powoli wstającym słońcem.

- Zoe...- Cichy pomruk anioła wydobył się z niego tak niedorzecznie jak to tylko możliwe.
- Gabriel muszę się ciebie o coś spytać.
- Dowiesz się wszystkiego na górze. - Zapanowała cisza między nami. - W drogę.
- Ale jak? - Zapytałam. Zrobił pytającą minę, a po chwili na twarzy pojawił się mu zadziorny uśmieszek.
- A tak. - Wysunął swoje długie, białe jak śnieg skrzydła. Normalnie jak wyprane w Perwolu. Na żywo są jeszcze piękniejsze niż na filmach.
- Ekhm. - Odchrząknął Harry wysoko zadzierając brodę. - Ja mam ładniejsze.
I miał ładniejsze. Idealnie do niego pasowały. Czarne pióra z czerwonymi pasmami na końcach. Były dużo większe od anielskich skrzydeł Gabriela. Takie...majestatyczne. Chciałabym je dotknąć.

- Dobra, ruszamy. Weź ją na ręce i uważaj żeby nie spadła. - Rzucił stalowooki i wzbił się w powietrze.
- Mam nadzieję, że masz lęk wysokości, bo chcę usłyszeć jak krzyczysz. - Mruknął Harry i wzleciał razem ze mną w niebo.

Nie bałam się wysokości, w mieście kochałam chodzić po dachach najwyższych budynków. Wiatr we włosach był wspaniałym uczuciem.

Widoki były nieziemskie. Mijaliśmy magiczne stworzenia od czasu do czasu przebijaliśmy się przez warstwy chmur...
Byłam w tym lesie już dłuższy czas, a nigdy wcześniej nie spotkałam choćby wróżki, które teraz jakby nigdy nic latały obok nas.

Przelecieliśmy nad ogromnymi skałami i wtem krajobraz się zmienił. Zamiast jednego, wielkiego lasu na równinie, ta kraina była stworzona ze skał pnących się w górę, grot i wodospadów opadających pięknymi, czystymi falami.
Lecąc wyżej zaczęły się pojawiać skały lewitujące w powietrzu, następnie pojawiły się w zasięgu naszego wzroku mury, aż w końcu zobaczyliśmy ją.

Bramę Powyżej.

Sama brama była złota, a uformowany z obydwu stron mur tworzył wraz ze złotym przejściem piękne ogromne skrzydła.

Wylądowaliśmy przed nią. Czarnowłosemu wymsknęło się ciche westchnięcie. Odstawił mnie na ziemię i spokojnje wszyscy podeszliśmy do bramy.
- Jesteśmy. - Jak na zawołanie brama otworzyła się na oścież.

Gabriel prowadził nas przez plac.
Ludzie, a raczej anioły patrzyły się na nas z zaskoczeniem.
Czarnowłosy świetnie się bawił strasząc je swoim demonicznym spojrzeniem. Do czasu, aż dostał kuksańca w brzuch.
-Ugh.
- Daj sobie spokój idioto i lepiej przyspiesz. - Ponaglił do stalowooki.

Szliśmy jak się zdawało do głównego budynku, jaki znajdował się w samym środku miasta aniołów.
- Emm... Gabriel? Wtedy w domu..też to widziałeś prawda? - Spytałam.
- Porozmawiamy jak wyjdziemy z centrali.

Urwał temat szybko i prosto nie dając mi jak na razie żadnej odpowiedzi. Już po chwili stanęliśmy pod największym i najważniejszym budynkiem w tej krainie.

Anioł otworzył mi drzwi, a przyjemny chłód owiał moje ciało.
Wnętrze było ogromne. Jasnoniebieskie ściany ozdobione złotymi i srebrnymi zdobieniami nadawały oryginalny wygląd, a filary z białego marmuru wspinały się dumnie ku górze.
- Zoe musisz się z kimś spotkać. Heflesus Cię zaprowadzi. Ty, Harry idziesz ze mną do mojego biura. - I jak na sygnał pojawił się motyl utworzony z jasnej energii, który zaczął lecieć w stronę schodów. Stałam w miejscu zastaniawiając się co zrobić. Popatrzyłam na Harrego, a później na archanioła, który kiwnął tylko głową. Również skinęłam i bez słowa odwróciłam się w stronę motylka i ruszyłam schodami w górę.

Już od dłuższego czasu było słychać tylko moje kroki i trzepot małych skrzydełek, przestały mnie mijać zapracowane anioły. Na schodach byłam tylko ja i magiczne stworzenie.

Gdy nareszcie wyszliśmy na ostatnie piętro Heflesus zatrzymał się przy największych drzwiach i rozpłynął się w powietrzu dając mi sygnał, że dotarliśmy na miejsce.

Pozostało tylko tam wejść. Sięgnęłam ręką do klamki i lekko ją nacisnęłam otwierając drzwi do pomieszczenia.

- Wejdź. Musimy porozmawiać.- Odezwał się facet siedzący za biurkiem, a mnie przeszły ciarki.

.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.

Ciąg dalszy nastąpi...xd

Tajemnice MrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz