Rozdział 1

184 27 13
                                    

*Zoe*

Obudziłam się z wielkim bólem w czaszce. Jedyne co pamiętam to ryk jakiegoś zwierzęcia, dwa małe świecące punkciki i upadek. Nic nie piłam, ani nie brałam, jeśli o to chodzi. Nawet na żadnej imprezie nie byłam. To nie moje klimaty.
Strasznie kręciło mi się w głowie, niektóre rzeczy wiedziałam podwójnie lub nawet potrójnie. W pomieszczeniu panował połmrok. Musiałam dać sobie parę chwil, aby przyzwyczaić wzrok do otoczenia. Pokój był dość wszechstronny. W jednym z rogów stała szafa, w innym zaś kanapa, której towarzyszył mały stoliczek.
Powoli podniosłam się do siadu, dając sobie czas na oswojenie. Sprawdziłam czy wszystko jest na swoim miejscu. Głowa, ręce, nogi. Chyba nic mi nie jest, parę bandaży i plastrów, nic poważnego. No dobra trzeba się ruszyć i podziękować za gościnę oraz pomoc.
Stanęłam na równe nogi. Już stawiłam pierwszy krok, lecz zaraz po tym pojawiłam się na ziemi.
Moja lewa noga pulsowała niemiłym bólem. Syknęłam. Zostałam na podłożu dopóki ból nie zelżał. Co mi się do diaska stało? Wypadek? Szczerze mówiąc to chciałam wrócić na skróty od przyjaciółki I... i? No właśnie.

Lekko kulejąc wyszłam z pokoju. Zeszłam ze schodów. Chyba znalazłam się w salonie, szczerze mówiąc to już sama nie wiem, nie dość że na zewnątrz jest ciemno jak diabli, to jeszcze nigdzie nie mogłam wyszukać włącznika światła.
Nagle usłyszałam szmer dochodzący z przedpokoju. Obróciłam się w tamtą stronę, a nasteonie zobaczyłam błysk, jaki pozostawiło po sobie ostrze, lśniące w słabym blasku księżyca.

*Harry*

Byłem sobie w kuchni, kiedy pojawiły się ruchy w pokoju. Ktoś był w moim domu. Włamywacz? Niedoczekanie. Chyba nie wie z kim zadarł.
W mojej ręce znalazł się nóż. Zauważyłem jakaś postać. Przy pierwszej lepszej okazji rzuciłem nim w tajemniczego osobnika. Po chwili było słychać pisk dziewczyny. Zaraz... DZIEWCZYNY???!
Obszedłem ją niezauważalnie, po czym zapaliłem światło.
Ach. To ona. Całkowicie o niej zapomniałem.
Dziewczyna, którą ,,uratowałem" ostatnio stała ze łzami w jej dużych błękitnych oczach. Nie powiem cieszył mnie taki widok. Taa, sadysta ze mnie, no ale cóż. Była cała blada, a na jej policzku była szrama od ostrza, który rzuciłem. Cała się trzęsła. Chciałem się teraz chwycić za brzuch i śmiać się na całego, lecz jednak postanowiłem zostać z kamienną twarzą. Mała istota zaczęła coś mamrotać pod nosem. Złapałem ją za nadgarstek.
- Potrafisz mówić głośno i wyraźnie?! Czy dalej będziesz tak burczała pod kichawą?! - Zapytałem poirytowany jej zachowaniem.
- Eem... Gdzie ja jestem? - Zapytała słabym, drżącym głosem. Uniosłem głowę.
- W moim domu. - Rzuciłem.
- Tak, więc. Dziękuję, że mi pomogłeś, ale teraz wybacz muszę wracać do domu... - Ona gdzieś się wybiera? Ha, ha, ha! Ta to umie poprawić humor.
- Nigdzie nie idziesz księżniczko, zostajesz tu razem ze mną. Będziesz robić za służącą, dopóki mi się nie znudzisz. - Jej reakcja była... nie do opisania. Chyba będę bardziej sadystyczny dla niej, niż innych. Już mi się ta mała podoba. Trzeba tylko wyznaczyć jej granicę.

*Zoe*

W ostatniej chwili udało mi się uniknąć ataku na moją osobę. No, przynajmniej w większym stopniu. Serce biło mi jak oszalałe, tylko po to żeby za chwile zamarło. Ktoś mnie złapał za rękę, w tym samym czasie zapalając światło.
Był to wysoki chłopak, który jak mniemam był oprawcą tegoż czynu. Starałam się zachować spokój, lecz ja i spokój w takich okolicznościach... Nie, nie wchodzi w grę. Trzęsłam się jak osik, próbując zrozumieć słowa czarnowłosego chłopaka. Mam tu zamieszkać i być jego niewolnicą? Gdzie jest jakaś ukryta kamera?
Lecz powoli z sekundy na sekundę zdawałam sobie sprawę z tego, że to nie było żartem.Wytrzeszczyłam moje oczy do granic możliwości, aż rozdziawiłam usta.
- Jak to służącą? Ale ja... - . Młody mężczyzna zabijał mnie wzrokiem.
- Masz czelność odzywać się tak do mnie?! Uratowałem cię, masz być uległa słonko. Inaczej źle się to dla ciebie skończy. - Powiedział oschle. Chyba nie mam wyboru, jak tu zostać, ale niech nie myśli zbyt wiele, i tak zawieję. Opuściłam głowę.
- Powiesz mi chociaż jak masz na imię? - Zapytałam hamując łzy cisnące się do oczu. Cisza.
- Harry. - Cisza. - A panienka raczy poinformować mnie jak się zwie?? - Powiedział już zirytowany.
- Zoe... Mógłbyś mnie puścić, to boli. - Zważyłam ma mój ściśnięty nadgarstek. Harry niechętnie puścił moją rękę, od razu zrobiłam krok w tył. Nie chciałam naruszać jego przestrzeni osobistej, dlatego chciałabym, aby on nie naruszał mojej.
- Będę w pokoju... - Oznajmiłam. Oczywiście, świetna ja musiałam się potknąć o stopień. Zdusiłam w sobie jęk. Doczłapałam się do swojego nowego pokoju. A potem tylko skuliałam się na łóżku, pozwalając cichym łzom popłynąć.

Jest pierwszy rozdział. Wiem, że niedokładny, ale cztery noce nie spałam.
Komentujcie i głosujcie. Następny bedzie sadystyczny. Hłe, hłe, hłe...

Tajemnice MrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz