*Zoe*
Niepewnie zajrzałam do środka.
W tajemniczym pokoju panował nieład. Wszystko było porozrzucane, zakurzone... Widać, że dawno nikt w nim nie był. Weszłam głębiej do pokoju i od razu ciarki mnie przeszły. Coś w tym pokoju się stało, coś niedobrego. Nawet same ściany zdawały się być przygnębione. Całe zapłakane, zniszczone...i gdy tylko ujrzałam przedmiot znajdujący się w moim zasięgu serce mi zamarło.
,,Melodia wydobywała się z pozytywki. Znajdowałam się w jakimś pokoju. Wszytko było rozmyte, jakbym znajdowała się w gęstej bańce. Moje ciało nie może się poruszyć. Zdołałam dostrzec łóżeczko dla dziecka i pluszaki walające się na podłodze.[...]Nieznośna, przerażająca cisza dobijała się do moich uszu. Napięcie rosło nieubłaganie. Nie trwało to długo jak usłyszałam krzyki, głośne uderzenia i płacz dziecka . Wrzask rozsadzał mi głowę. Huk, który być może doszedł z przedpokoju sprawił, że cała drżałam, a łzy leciały ciurkiem po policzkach..."
Ten sen... Spojrzałam na podłogę. Przede mną leżała mała srebrna puszeczka, w kształcie serca. Drżącymi rękoma podniosłam ją z ziemi. Wierzchem palca przejechałam po różach, które ozdabiały przedmiot. Chwyciłam za aniołka, który służył jako zatrzask.
Z pozytywki poleciała muzyka. Melodia była taka sama jaką zapamiętałam. Grana była spokojnie, delikatnie, nie zwalniała ani nie przyspieszała gwałtownie jak we śnie.
Po chwili zamknęłam ją i odłożyłam na bok.
Postanowiłam przyjrzeć się temu pokojowi dokładniej.
Zabawki porozrzucane po pokoju były strasznie zniszczone, niektóre sprute, pozbyte waty... przykryte warstwą kurzu czekały, aż ktoś je zbierze i znowu zacznie się nimi bawić. Wyczuwając dywan pod nogami zauważyłam plamę na wykładzinie, a zaraz obok niej ślady jak po pazurach.
Wielka gula podeszła mi do gardła, kiedy mój wzrok przerzucił się na małe posłanie.Bałam się podejść do łóżeczka, jednak mimo to przegrałam z ciekawością i stanęłam obok niego. Nic w nim takiego nie było, sama kołdra i poduszka.
Już miałam od niego odejść, lecz wzrok utkwiłam na piórku wystającym spod poduszki. Nie zwróciłabym na nie większej uwagi gdyby nie to, że jako jedyne z tego całego zakurzonego pokoju było idealnie białe i gdzieniegdzie mieniące się na srebrno. Było tak miękkie w dotyku jakby ktoś je tam przed momentem zostawił.
Takie magiczne i nierealne.Oczy zaszły mi mgłą i pojawił mi się znajomy obraz kobiety ze snów.
Krótkie jasne włosy opadały jej na twarz, a śliczne oczy były piękniejsze od najczystszego błękitu. Pełne usta i zgrabny nos odzwierciedlały jej przepiękną urodę, elegancko wyprostowana poruszała dźwięcznie ustami, mimo że jej nie słyszałam.
Nagle z jej oczu poleciała łza. Spływała spokojnie po jej policzku, a ona się uśmiechała patrząc mi prosto w oczy. Wystawiła swoją delikatną dłoń przed siebie i kiedy już miała mnie dotknąć, rozpadła się. Dosłownie.
Rozpadła się na srebrne pióra, które zniknęły jak tylko dotknęły podłogi.Odbijało się echem tylko jedno słowo, które zdążyła wypowiedzieć w ostatnim momencie na głos i które zmroziło mi krew w żyłach.
Zoe.
Doszedł do mnie świst, a mój umysł powrócił do pokoju. Wszystko było tak jak zastałam, jednak coś się zmieniło.
Widziałam ostrzej, ale to może przez to, że kurz nareszcie osiadł na swoje miejsce.
Została mi do przeszukania mała komoda stojąca samym rogu po przeciwnej stronie. Coś mnie do niej ciągnęło. Ostrożnie otworzyłam po kolei szuflady. Dziecięce ubranka i zabawki, nic co warto brać pod uwagę. W drugiej znajdowało się to samo, lecz w trzeciej szufladzie były papiery. Przejrzałam ich całą stertę i znalazłam chyba to czego tak podświadomie szukałam. Zapatrzona w znalezisko usłyszałam dźwięk lejącej się wody.Harry. Obudził się.
Szybkim susem zgarnęłam po drodze pozytywkę i wyszłam z pokoju zamykając drzwi do końca. Siedziałam chwilę na podłodze wsłuchując się w ciszę oraz przyspieszone bicie mojego serca. Dałam zabrane rzeczy pod łóżko i wpakowałam wszystko co wcześniej wyleciało, z powrotem do szafy.Odetchnęłam z ulgą. Myśląc, że w końcu czas się ubrać, postawiłam na krótkie czarne spodenki i pastelową koszulkę.
Upewniłam się jeszcze czy aby na pewno nie widać czegoś podejrzanego w moim pokoju i zeszłam do kuchni, skąd dobiegały już hałasy.*Harry*
Wyszedłem spod prysznica jeszcze nieco zamyślony. Narzuciłem na siebie jakieś ciuchy i poszedłem robić ,,śniadanie", kawa dobrze mi zrobiła. Nieco otrząsnąłem się po koszmarze i przypomniałem sobie o dziewczynie, która akurat w tej chwili zeszła na dół.
- Wyspałeś się? - zapytała siadając do stołu, a ja jej coś tam odmruknąłem. - Miałam Ci przynieść koc, ale nie mogłam go znaleźć.
-Nie potrzebowałem. - Odparłem sucho. Zaplanowała cisza. Zoe spojrzała mi w oczy i niemal od razu spuściła wzrok, jakby bała się na mnie spojrzeć.
- Co ci? - Nie podniosła na mnie oczu.
- Masz zły humor. - Uniosłem jedną brew. Aż tak to ze mnie emanuje?
-Tak. Mam zły humor i posł...- przerwało mi pukanie do drzwi.Co do...kogo niesie?!
Poszedłem otworzyć i wymamrotałem niezrozumiałe słowa, kiedy zobaczyłem kto ma czelność przychodzić mi do domu.
- Co wy się tak uwzięliście? Zjazd rodzinny czy może kolejne zwiastowanie Maryi, Gabi? - warknąłem na niego.
-Ciebie też miło widzieć Harry. - Rzucił i minął mnie w przejściu jakby wchodził do siebie.
- Wiesz, kiedy mówiłem Zadzielowi, żebyście szli do diabła nie miałem ma myśli przychodzenia do mnie! -Próbowałem go dogonić i z powrotem wyrzucić za drzwi, lecz on już stał w salonie. Zatrzymałem się widząc Zoe patrzącą na Gabriela. Osz w mordę.
Kompletnie zapomniałem, że ona nic nie wie o tym gdzie mieszka, z kim mieszka i co istnieje na świecie.
No to będzie niespodzianka.
Patrzyli sobie cały czas w oczy. W końcu Gabriel raczył zabrać głos.
- Co ona tu robi?
- Mieksza, a teraz wypad. - Rzuciłem krótko. Ten tylko się uśmiechnął i podniósł ręce do góry.
- Jasne, jasne. Spokojnie stary. Myślisz, że mi to pasuje? Mam kocioł na górze, a inni nie raczą mi pomóc. - Mówił idąc bliżej kuchni. - A ten dupek, karze mi jeszcze coś załatwiać...
-Po co przyszedłeś? - zapytałem poirytowany.
- Ach, to nic wielkiego. Nic wielkiego. Tylko najprawdopodobniej...po nią. - Otworzyła szeroko oczy do granic możliwości, a następnie zacisnęła powieki. Ten dotknął jej ramienia.
- Zostaw ją! - Już miałem do nich doskoczyć, lecz jak i ja tak i Gabriel zostaliśmy odrzuceni do tyłu, przez jakiś podmuch powietrza. Wstałem szybko i spojrzałem z niedowierzaniem na trzęsącą się dziewczynę. Pochwyciłem ją szybko w ramiona robiąc to odruchowo. Przytuliła się do mnie, a ja popatrzyłem na Gabiego.
- Czyli to prawda.. - Powiedział nie mogący uwierzyć w swoje słowa.
- O czym ty pieprzysz Gabriel?!
- Wy. Idziecie ze mną. - Odpowiedział stanowczo.
- Gdzie? - Zapytałem.
- Jak to gdzie. Idziecie ze mną. Do Powyżej. - Oznajmił, a mi serce mocniej zabiło.Powyżej.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Skończone. Mam nadzieję, że się wam spodoba. 😘😘
CZYTASZ
Tajemnice Mroku
RomanceLicealistka wracała w nocy do domu. Po drodze zdarzył się wypadek, a ona... no właśnie. Co się z nią dzieje? Czy wytrzyma mieszkanie z sadystycznym chłopakiem? Czego dowie się, odkrywając tajemniczą komnatę, o której nawet Harry nie wie? Będzie chci...