Rozdział 11

207 23 6
                                    

"Zaśnij, zgaśnij... przestań istnieć na tę chwilę."

"

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Nie da się nigdy nikogo poznać do końca. Dlatego jest to jedna z najbardziej przerażających rzeczy - przyjmowanie kogoś na wiarę i nadzieja, że on przyjmie nas tak samo. Jest to stan równowagi tak chwiejnej, że aż dziw, iż w ogóle się na to decydujemy. Na co więc ja się zdecydowałam?

Leżałam od kilku minut nieruchomo wpatrując się jak jego klatka piersiowa spokojnie się unosi i opada. Gdy otworzyłam oczy, a czyjś ciężar uniemożliwiał mi znaczną zmianę pozycji wiedziałam już, że jest wciąż obok mnie. Moje zdziwienie jednak wzrosło nie z jego obecności, a z tego, że nie leżał, a spał obok mnie.

Uśmiechnęłam się mimowolnie odgarniając delikatnie włosy z peruki opadające na jego maskę. Spał spokojnie niczym małe dziecko, leżąc zaledwie kilka centymetrów od mojego ciała. Pierwszy raz widziałam go tak spokojnego i tak niewinnego obok mnie. Zawsze trzymał dystans, bał się, że popełni błąd i jego tajemnica wyjdzie na jaw, a tymczasem on zasypia u mego boku stając się najbardziej bezbronnym stworzeniem na tej ziemi. Wtedy chyba po raz pierwszy poczułam, że zaczyna mi ufać. Nie twierdzę, że chciał spać u mego boku, na pewno tak nie było. Czysty przypadek, zmęczenie, nieuwaga z jego strony - ale jednak jego umysł i ciało mimo 'zagrożenia' jakie widział w mojej osobie pozwoliło mu na to, pozwoliło mu się poddać i odejść duchem na te kilka chwil.

Uniosłam swoją dłoń, delikatnie przejeżdżając palcem wzdłuż różowej farby w miejscu, gdzie powinien być policzek. Kreśliłam w tym miejscu niewidzialne wzroki, co jakiś czas zahaczając o czarną perukę. Nagle poczułam jak się porusza, mimo iż przez maskę nie mogłam zobaczyć czy i kiedy otwiera oczy, spodziewałam się reakcji jaką zastałam - po chwili zerwał się momentalnie, omal nie spadając z łóżka. Dotknął dłonią 'twarzy' jakby chciał się upewnić, że jego tajemnica jest wciąż na swoim miejscu.

- Nawet o tym nie pomyślałam - odparłam od razu czując lekkie ukucie w sercu - Takie więc masz o mnie zdanie?

- Zasnąłem... - odparł jakby sam do siebie, całkiem ignorując moje pytanie - Cholera, zasnąłem! - niemal krzyknął widocznie zły na siebie i wszystko wokół.

- Co jest w tym złego? - spytałam siadając na łóżku.

- Nie mogę sobie pozwalać na taką nieodpowiedzialność - warknął - Od jak dawna nie śpisz?

- Od kilku minut, patrzyłam na Ciebie, nic więcej - spuściłam wzrok - Nawet przez myśl mi nie przeszło, aby wykorzystać okazję i zdjąć Twoją maskę. Mówiłam Ci już, nie zależy mi na tym.

- Skąd mam wiedzieć, że mogę ci ufać?

- O to właśnie chodzi w zaufaniu. Nigdy nie masz pewności - odparłam podchodząc do niego na bliską odległość, dziwiąc się, że tym razem nie cofnął się o krok - Nie uciekasz już przede mną - zauważyłam.

Man in the Mask [MJ FanFic]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz