"Uśmiech kosztuje mniej od prądu, a daje o wiele więcej światła."Weszłam do mieszkania nie wiedząc czego się spodziewać. Było przed północą, X odwiózł mnie pod dom i odprowadził niemal do samych drzwi. Martwił się, wręcz niewiele brakowało, aby zaproponował mi, aby wszedł tutaj razem ze mną. Prawda jednak jest taka, że nikt poza mną samą nie może rozwiązać sprawy z Lucasem jaka ostatnio zaistniała. Rana na wardze wciąż odznaczała się mocno, zaś lekkie zasinienie pod okiem bolało przy każdym dotknięciu. Obiecałam X, że jeśli coś się stanie mam od razu wyjść i wrócić do Galerii, tak - w takiej sytuacji mogę przyjść bez żadnej zapowiedzi. Po prostu mam przyjść, a on będzie czekał. Czyż to nie dziwne? Oferuje mi swoją pomoc, nagina zasady tylko po to, aby pomóc teoretycznie nic dla niego nieznaczącej istocie.
Postawiłam torebkę na stoliku w kuchni pewna, że Lucas po prostu śpi. Nagle zauważyłam leżącą na blacie kartkę, którą niemal od razu chwyciłam do rąk.
" Wiem, że zapewne nie chcesz mnie teraz widzieć,
dlatego postanowiłem zostać ten dzień i noc u Alexandro.
Odbiorę Cię jutro z pracy, chciałbym porozmawiać i wszystko wyjaśnić.
Kocham Cię,
Lucas."Gdy skończyłam czytać list poczułam... No właśnie, zupełnie nic. Zgniotłam w dłoni świstek papieru, po czym wyrzuciłam go do kosza całkiem ignorując jego treść. W końcu udałam się do łazienki zrobić wieczorną rutynę. Gdy weszłam do kabiny, a moje ciało oblała gorąca woda poczułam jak się uspokajam. Chyba nieobecność mojego narzeczonego dziś była mi bardzo na rękę. Nie chciałam z nim rozmawiać, nie chciałam słuchać tłumaczeń ani zastanawiać się, czy jego słowa są coś warte.
Oparłam się o zimne kafelki wracając wspomnieniami znów w mury Galecii Cieni. Na myśl o X mimowolnie się uśmiechnęłam, zagryzając jednocześnie wargę. Nie mam już pojęcia kim był dla mnie ten człowiek. Tyle nas łączyło, a jednocześnie jak wiele dzieliło. Chyba żadna odległość nie może się równać z tą, którą człowiek potrafi nosić w sercu. Sama właśnie się przekonałam, że można być tak bardzo daleko od osoby, która siedzi niemal obok.
***
Każde moje "żartowałem" kryło trochę prawdy, każde "nie wiem" trochę wiedzy, każde "będzie dobrze" dużo lęku, każde "nic mnie to nie obchodzi" mnóstwo emocji, a każde "u mnie w porządku" mnóstwo bólu. Za słowami "nieważne" kryłem to co najważniejsze, z myślami "o niczym" kryłem myśli o wszystkim, za każdym "to nic" doświadczenie porażki, a za każdym "trochę" kryło się "bardzo". Myślałem, że na tym to polega i układałem sobie życie z końców albo z początków, zamiast pracować nad jednym początkiem bez końca. To głupie, bo chcę być szczęśliwy, ale uporczywie myślę o rzeczach które mnie smucą. Jestem ponoć ambitny, ale ostatnio zbyt często wpadam w pułapkę lenistwa. Nie lubię się, ale jednocześnie kocham to kim jestem. Pragnę uwagi, ale odrzuciłem wiele osób, którym na mnie zależy. Wymagam od innych by wiedzieli kim jestem, a jednocześnie sam nie do końca mam o tym pojęcie. Bo kim jestem dziś? Michaelem Jacksonem? A może X? A może po prostu zwykłym tchórzem w masce? To jest właśnie najgorsza pułapka - czasem, gdy zbyt długo chodzisz w masce, zapominasz kogo pod nią ukryłeś.
CZYTASZ
Man in the Mask [MJ FanFic]
FanfictionWrzesień 2010. Trzydziestoczteroletnia Amanda Black, nauczycielka w szkole muzycznej, od kilkunastu miesięcy zamieszkuje dzielnice Paryża. Pewnej, chłodnej nocy, w opuszczonej przez życie uliczce staje się ofiarą napadu. Z sytuacji wychodzi cało dz...