8

5.3K 622 293
                                    

Dzisiaj poniedziałek. Weekend się skończył i znowu musze iść do tego piekła, zwanego szkołą.
W dodatku musiałem wstać szybciej, przez co jestem bardziej drażliwy. Jin za to oberwie.

Ale nie tak jak ostatnio dostał, bo nadal ma siniaka... Chociaż w sumie sam tego chciał.

Pomalowałem się tak jak mi kazał i założyłem czarne spodnie z dziurami i do tego czarną koszulkę plus czerwoną, bawełnianą koszulę w czarną kratę. Przynajmniej nie wszystko jest czarne.

Założyłem te cholerne kolczyki i rozpychacz na który Jin mnie wczoraj namówił.

Szczerze to bałem się dzisiejszego dnia. Nie czuję się w tym wszystkim tak swobodnie, jak na przykład w mojej ulubionej, żółtej bluzie w kolorowe pączki.

Spakowałem plecak i zszedłem na dół. Zjadłem śniadanie i wyszedłem dzisiaj wcześniej, żeby przypadkiem nie trafić na Wanga. Niby mam dzisiaj się mu postawić, tak jak mówił Jin, ale i tak czuję strach.

Z resztą, i tak dostanę po mordzie, nieważne czy bym się postawił czy nie. Najwyżej dzisiaj oberwę nieco mocniej, mam to gdzieś. Cholerna,  zadufana w sobie góra mięsa. Niech sobie lepiej chłopak znajdzie jakieś hobby bo jest denerwujący jak pryszcz na samym środku czoła.

Nie wiem skąd we mnie tyle... agresji? Jin od kilku dni strasznie mnie podjudza i nakręca. Mogę w sumie posiedzieć, że nie buntuje. Jeszcze dochodzi do tego mój dzisiejszy humor.

Szedłem umiarkowanym tempem nie patrząc na nic i na nikogo. Niech lepiej ten pomiot mnie dzisiaj zostawi, bo inaczej nie wyrobie.

Wszedłem na teren szkoły. Nie było jeszcze wielu osób, ale te które były, wlepiały we mnie swoje spojrzenia. W sumie z blondyna przeszedłem na szatyna i to gówno na mojej twarzy mogą ich trochę dziwić. I oczywiście dawać kolejny powód do gapienia się i pewnie obgadywania.

*****************

Widziałem dzisiaj Jacksona i jego świtę kilka razy. Jak dotąd tylko mi się przyglądali, nie podchodząc ani nic do mnie nie mówiąc.
Zmieniło się to jednak na ostatniej mojej i najdłuższej przerwie.

-Ej Tuan! - usłyszałem za plecami. Odwróciłem się więc. Jin szedł obok mnie więc także to uczynił. - postanowiłeś jeszcze bardziej się spedalić? - zakpił będąc już naprzeciwko mnie.

-Daj sobie spokój Wang- westchnąłem. Miałem to wszystko naprawdę gdzieś, byłem rozdrażniony i nie miałem ochoty na konfrontację z nim.

-Od kiedy jesteśmy po nazwisku?

-Od teraz.

-Taki śmiały się stałeś? Lepiej uważaj na słowa- warknął. Wokół nas zaczęli juz się zbierać ludzie.

-Bo co?- pochyliłem się do niego.

-Bo za chwilę obije ci tą twoja śliczną buźkę- syknął.

-Ah tak? - nie mam zamiaru dawać się znowu poniżać. On nie ma prawa tego robić i ja juz więcej na to nie pozwolę.

Blondyn nawet nie wiem kiedy wziął zamach i uderzył mnie z liścia w policzek. Po tłumie przebiegł cichy chichot a Jackson uśmiechnął się zwycięsko.  Podniosłem głowę i spojrzałem na niego wkurwiony.

-Popełniłeś błąd, stary- usłyszałem za sobą głos Jin'a.

-I co? Popłaczesz się królewno?

Złapałem za przód jego koszulki lewą dłonią, a prawą wziąłem zamach i z całej siły uderzyłem go pięścią w żuchwę. Następnie łapiąc jego ubranie również drugą ręką, uderzyłem go z główki prosto w nos popychając go tak, żeby upadł na ziemię. Gdyby się tego spodziewał, prawdopodobnie nawet nie zdążyłbym wziąć zamachu. Ale że się nie spodziewał, to teraz siedzi na podłodze patrząc na mnie ze zdezorientowaniem wymalowanym na twarzy i strużką krwi cieknącą z jego nosa.

Pochyliłem się nad nim prawie zgrzytając zębami z wściekłością.

-Trzymaj się ode mnie z daleka Wang.

I odszedłem obserwowany przez wszystkich zdziwionych uczniów,którzy się tutaj zgromadzili.



Jak myślicie? Mark za to oberwie czy nie?

Tak zrobiłam z niego takiego trochę hero ale cóż XDD

Do następnego! ♡

✔Give Me Love / MarksonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz