Epilog 2

2.8K 335 67
                                    

*PÓŁ ROKU PÓŹNIEJ*

 Jackson skończył szkołę, tak więc teraz jestem najstarszym rocznikiem. Hoseok i reszta również juz wyszli, teraz prawie cały czas spędzamy z JungKookiem i Taehyungiem. Od trzech miesięcy mieszkam z Jacksonem. Mamy średniej wielkości mieszkanko w centrum Seoulu, skąd i ja i on mamy w miarę blisko do szkoły. Tak, Jack podjął dalszą naukę za namową moją i jego rodziców. Gdy rozmawialiśmy o przyszłości, zdradził mi, że chciałby być trenerem personalnym i dietetykiem. Cieszyłem się ze jest coś, co go w jakimś stopniu interesuje. Pomaga też na siłowni, tak zarabiając. Ja tez oczywiście pracuje, bo jakoś musimy się utrzymać. Nasi rodzice dużo nam pomagają i je opłacają, ale wszystko inne jest w naszych rękach. Po szkole i przed nią wyprowadzam psy, dokładnie dwa. Z każdym musze wyjść na przynajmniej godzinę i jeszcze się z nimi pobawić. Nie powiem ze to moja wymarzona praca, ale jakoś trzeba zacząć, nie?

Radzimy sobie i jest jeszcze lepiej niż to sobie wyobrażałem. Codzienne zasypianie w jego ramionach jest boskim uczuciem i nie zamieniłbym tego na nic innego. 

To że mieszkamy sami, nie oznacza wcale, że czuję się w jakikolwiek sposób dorosły. Nawet mimo skończonych osiemnastu lat. Tak na dobrą sprawę czuję się tak jak zawsze, a wkroczenie w dalszy etap życia, polegający na opuszczeniu rodzinnego gniazdka, napełnił mnie nową, pozytywną energią. Aczkolwiek nadal lubię spać i jeść, nie robiąc nic poza tym. To się nie zmienił i pewnie nie zmieni. Za to Jackson... On naprawdę jakby... Wydoroślał. To znaczy wciąż jest uroczy, wyciąga ode mnie buziaki w nadmiarze używając do tego istnych manipulacji, nieraz ma fochy jak małe dziecko, ale wziął na poważnie wspólne mieszkanie. Nawet pomaga w sprzątaniu i może trochę mi głupio, ale nie narzekam, że to on więcej sprząta. Jest moją przystojną gosposią. Czasami przekonuję go by dał spokój i posprzątamy później bądź nazajutrz, ale on nie chce mnie wtedy słuchać. Czuję się wtedy jakbym go wykorzystywał, więc nie słuchając jego  zapewnień że sobie poradzi, pomagam mu w ogarnianiu. Nie przepadam za tym, ale mus to mus. Dotąd sprzątała mi mama, więc to chyba nic dziwnego,że nie przywykłem. Ale spoko, jeszcze się przestawię. Może...

Wracałem właśnie ze spaceru z Airą. To pies naszej sąsiadki. Wcześniej załatwiłem spacer z Luną więc miałem z głowy. Było coś koło dwudziestej pierwszej, na dworze zapadł już zmrok. Wcale nie bałem się tej wszechobecnej ciemności, w której mogło kryć się wszystko i każdy. Wcale..

W końcu dotarłem pod blok w którym mieszkamy. Zostawiłem psa u właścicielki mieszkającej na drugim piętrze i wdrapałem się na czwarte. Wszedłem do mieszkania, które było otwarte. Jackson musiał wrócić pod moją nieobecność. Ciekawe ile już jest w domu, w końcu nie było mnie dwie godziny. 

Zamknąłem za sobą drzwi i zdjąłem bluzę oraz buty, następnie kierując się wgłąb mieszkania. Było ciemno i chicho, co było bardzo dziwnym zjawiskiem. Zazwyczaj Jack wybiegał z któregoś z pomieszczeń ( najczęściej była to kuchnia) i rzucał się na mnie pytając czemu musiał tak długo czekać. 

Zajrzałem do naszej sypialni. Był tam, leżał na łóżku zwinięty w kulkę. Był w ubraniach i leżał na pościeli. Musiał zasnąć czekając aż wrócę. Wyglądał tak uroczo... Nie chciałem go budzić i przerywać mu zapewne słodkiego snu, ale wiedziałem że w tych ubraniach na pewno jest mu niewygodnie. Za to gdybym chciał je zdjąć, to na pewno bym go zbudził.

Z leniwym uśmiechem goszczącym na moich ustach skierowałem się w jego stronę. Delikatnie położyłem się obok niego i przyglądałem się pięknej twarzy chłopaka gładząc jego policzek. Miał mocno widoczne rysy twarzy, zarysowane kości policzkowe, pełne usta lekko rozwarte. Wyglądał tak pięknie, spokojny i niczym nie zmartwiony. Nie wiem które oblicze chłopaka kochałem bardziej. Czy to spokojne, kiedy na jego twarzy gościła jedynie błogość, czy to kiedy jego oblicze zdobił piękny uśmiech, a oczy błyszczały wesoło. 

Jackson zaczął sie powoli budzić, zapewne pod wpływem mojego dotyku. Otworzył oczy zdezorientowany i spojrzał na mnie, rażąc mnie głęboką czernią swoich tęczówek. Ziewnął rozciągając się i przytulił do mnie, chowając twarz w mojej klatce piersiowej, westchnął. Jego ramię owinęło się wokół mojej talii i chłopak zamruczał jak kot. 

-Czekałem na ciebie Markie- mruknął zaspany.

-Wiem, przepraszam że tak długo. Dzisiaj musiałem zostać dłużej w szkole, wiesz przecież, że niedługo święta. Musieliśmy wszystko ustalić. Przez to też spacery z psami się przeciągnęły. - wyjaśniłem bawiąc się jego włosami. - Może idź się wykąpać, a ja w tym czasie zrobię kolacje? Na pewno nic nie jadłeś.

Jackson mruknął zgadzając się, ale nie ruszył ze swojego miejsca. Zachichotałem i pocałowałem go w głowę, czując przy okazji zapach jego szamponu.

W końcu chłopak zwlekł się z materaca i wziąwszy czyste ubrania poszedł do łazienki. Gdy zniknął za drzwiami pomieszczenia ja także się podniosłem i poszedłem do kuchni. Nie miałem siły na nic innego, więc zrobiłem po prostu ryż z warzywami. Ugotowałem warzywa, bo ryż był już ugotowany wcześniej i wyłożyłem wszystko na talerze. Gdy prawie kończyłem z łazienki wyszedł Jack. Jak zwykle miał na sobie tylko koszykarskie spodenki i nic więcej. Ja natomiast spałem w samej koszulce, no i oczywiście bieliźnie. Można powiedzieć, że się tym sposobem uzupełniamy jeśli chodzi o nocny ubiór. Och, no chyba że akurat przyjdzie moment gdy obydwoje nic na sobie nie mamy. To co innego. Chłopak był znacznie bardziej ożywiony niż przedtem. Podszedł do mnie od tylu i kładąc dłonie na moich biodrach złożył mokry pocałunek na mojej szyi. 

-To teraz ja idę się wykąpać- powiedziałem i odwróciłem głowę do chłopaka, by dać mu szybkiego całusa w usta. Następnie odszedłem od niego i skierowałem się do łazienki. Jak zwykle nie brałem żadnych rzeczy, by później dojść do pokoju owinięty ręcznikiem i dopiero się ubrać.

Wykąpałem się dokładnie i w miarę szybko, a następnie zrobiłem tak jak wspomniałem wyżej- owinięty błękitnym, puchatym ręcznikiem. Dotarłem do sypialni wcześniej musząc przejść obok kuchni. Jackson odprowadził mnie głodnym wzrokiem do momentu, aż nie zniknąłem za ścianą. Będąc w pokoju szybko się ubrałem, wiedząc że chłopak pewnie zaraz przyjdzie. Często to robił. Głupi napaleniec. 

Tak jak myślałem, gdy bluzka opadła na swoje miejsce do pokoju wszedł Jackson trzymając w dłoniach talerze. Usiadł na łóżku i postawił naczynia przed sobą.

-A stołu nie mamy? - zapytałem podnosząc brwi.

-Oj tam, jeden raz nie zaszkodzi. Siadaj i nie marudź posłał mi uśmiech. Westchnąłem i przystając na jego propozycję usiadłem obok.

Zaczęliśmy jeść w ciszy, która trwała do końca posiłku. Był piątek,więc następnego dnia nie mieliśmy nic do roboty. Tylko ja musiałem wyprowadzić psy. Prawdopodobnie jak zawsze Jackie pójdzie ze mną i przejdziemy się do parku.

Gdy już leżeliśmy w łóżku, ja na plecach a Jackson na mnie, chłopak zaczął rozmowę. 

-Za tydzień w sobotę gdzieś cię zabieram.- oświadczył opierając brodę na mojej klatce piersiowej. 

-Gdzie? - uśmiech wpłynął na moje usta gdy patrzyłem w oczy Wanga, wesoło błyszczące w półmroku.

-Na randkę - Wyszczerzył się.



Oto pierwszy dodatek! Będzie ich kilka i będą one polegały na skokach w czasie. Kurcze tak dobrze mi się to pisze hahah ;-; <3 

✔Give Me Love / MarksonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz