Na zniszczonym kalendarzu został skreślony kolejny dzień. Ashton nieprzytomnie stał przy ścianie z czerwonym markerem w dłoni i wpatrywał się w wakacyjne dni, które pozostały. Dwa. Ta liczba powodowała nagłe bóle żołądka, głowy i innych części ciała, nawet tych, po których Ashton zupełnie by się tego nie spodziewał.
Za dwa dni zacznie się wszystko na nowo, historia znów zatoczy koło. Ciężkie pobudki, szkoła, powrót do domu, jedzenie, nauka, sen. I tak od nowa, przez pięć dni w tygodniu.
Chłopak jednak liczył na małą zmianę. Podszedł do okna i zobaczył różowe rolety, które zasłaniały widok na pokój jego koleżanki, Franny.
To właśnie ta zmiana. Skoro powróciła Francisca Louella Bane, nic nie mogło być takie same, prawda?
To były jedyne oczekiwania pana Irwina na nowy rok szkolny.Dwa dni wakacji oznaczają dla większości nastolatków jakieś szalone imprezy, ale dla Ashtona były to dni żałoby. Nie miał nic do szkoły, ale o wiele bardziej wolał wstawać o której godzinie chciał, bez stresu i odruchów wymiotnych.
Kilka metrów dalej, w pokoju, którego zdobiły różowe rolety, dziewczyna w piżamie w koty obróciła się na drugi bok.
Nagle jej telefon zapiszczał głośno.- Cholera- jęknęła i pięścią uderzyła w poduszkę- cholerna cholera.
Kto śmiał przerwać jej ten błogi sen? Był to jedyny czas, kiedy znajdowała się z dala od Marlene, od Australii i od wszystkich problemów. Była znów w USA, znów błąkała się po ulicach Sacramento.
Choć, może to nawet lepiej, że ktoś postanowił do niej napisać. Bo ten błogi, radosny sen zamienił się nagle w szaloną jazdę autobusem z okrwawionymi siedzeniami i zimną dłonią na twarzy.
Dziewczyna sięgnęła po telefon i przetarła oczy. Od zawsze wiedziała, że potrzebuje okularów, ale wyglądała w nich idiotycznie. I prawdopodobnie zbiłaby je kilka sekund po założeniu.
Odblokowała telefon i zobaczyła znajomą twarz w małym kółeczku.Alan Brooke: Hej Franny. Wybieram się dzisiaj z przyjaciółmi na imprezę. Wpadniesz?
Dziewczyna natychmiast się rozbudziła. Impreza? Gdzie? Jaka? Stara Frannie z USA nagle powróciła do życia z taką siłą, że ramka ze zdjęciem dziewczyny i jej przyjaciół spadła na podłogę.
Jeśli chcecie dogłębnie poznać psychikę i samą Franny Bane, to musicie wiedzieć, że jest to imprezowy zwierz towarzyski. Sama nie wybierze się na imprezę, ale w grupie zawsze. Można więc było śmiało stwierdzić, że Franny była stadnym zwierzęciem imprezowym. Zawsze ostatnia opuszczała klub, oślepiona błyskami świateł dyskotekowych i ogłuszona dudnieniem basów.
To miała być jej pierwsza impreza od długiego czasu i zarazem pierwsza na australijskim kontynencie. Co prawda, było jej trochę dziwnie imprezować z kolegą brata, ale postanowiła o tym zapomnieć. Raz się żyje.
Franny Bane: Jasne! Gdzie, jak i kiedy?
Alan Brooke: Dzisiaj, klub Trophy. Przyjedziemy po ciebie o dziewiątej.
Franny Bane: Dzięki.
Alan Brooke: Do zobaczenia ;)
Teraz pozostało Frannie tylko wyjść z łóżka i znaleźć sobie idealny strój na imprezę. Coś wygodnego, ale też olśniewającego. I oczywiście- ktoś musiał ją kryć. Arthur, pomimo tego, że znał Alana, nie mógł się dowiedzieć. A tym bardziej ta wiedźma Marlene.
Telefon zabrzęczał ponownie i Franny wiedziała już, że znalazła perfekcyjną przykrywkę.
Ash: Idę z chłopakami do McDonalda za dwadzieścia minut. Zabierasz się z nami?
CZYTASZ
How to Ruin a Perfect Wedding? x Ashton Irwin
FanfictionFranny i jej rodzice wyprowadzają się do Stanów Zjednoczonych, jednak po kilku latach dziewczyna powraca i jest zmuszona do zamieszkania z bratem oraz jego perfekcyjną narzeczoną. Nastolatka nienawidzi kobiety i uważa ją za największą kłamczuchę ch...