Głowa Franny mogła eksplodować w każdym momencie. Już oczyma wyobraźni wyobrażała sobie, jak szczątki jej mózgu rozpryskują się po pięknych, czerwonych ścianach w salonie Irwinów. Z pogadanki mamy Ashtona niewiele do niej docierało. W głowie huczała jej muzyka. Gdzieś w głębi czuła poczucie wstydu, ale nie za imprezę. Za te wszystkie telefony, które wykonała w nocy do niego. Nawet nie wiedziała, która tam jest godzina. Ale dzwoniła.
Po chwili dopiero dotarło do niej, że pani Irwin i jej brat wpatrują się w nią pytająco. Ash szturchnął ją delikatnie.
- Taak- odpowiedziała nieprzytomnie na pytanie, którego nawet nie znała. Rodzeństwo chłopaka zachichotało gdzieś z pokoju obok. Małe pasożyty pewnie podsłuchiwały. Ona sama by podsłuchiwała, gdyby Arthur się upił, a rodzice urządziliby mu pogadankę. Tyle satysfakcji.
Ale tak się nigdy nie stało, bo za każdym razem, gdy Arthur wracał pijany, Franny pomagała mu wejść do domu, niezauważonym przez rodzicielski patrol.
Szkoda, że wszystko się zmieniło. Dawny Arthur wyśmiałby ją, włączył głośno muzykę i zrobił wszystko, by jej dopiec. Ale na pewno nie upokarzałby ją publicznie, przy Ashtonie i jego mamie. Tego mogła nauczyć go tylko ropucha Marlene.
- Tego się po tobie, Ashton, nie spodziewałam- ryknęła jego mama. Blondynka utkwiła morderczy wzrok w chłopaku, który skulił się delikatnie na kanapie. Franny spodziewała się sprzeciwu i wcale nie byłaby zła, gdyby to zrobił. Część Frannie nawet chciała, żeby to zrobił. Może wtedy miałaby o wiele mniejsze wyrzuty sumienia.
- Ashton nie brał w tym udziału- wydusiła, patrząc jego matce prosto w oczy.
- Przecież Arthur was widział- wycedziła, zaciskając pięści- widział Ciebie, Ashton, Caluma, Luke'a i Micheala. Zataczaliście się.
- To ja się zataczałam- powiedziała spokojnie. Spojrzała na chłopaka, który wpatrywał się tępo w podłogę- A oni mnie prowadzili.
- Mam wam może przypomnieć, ile macie lat?- Arthur starał się wyglądać groźnie, ale gdy tylko Franny na niego spojrzała, przypomniało jej się, jak kiedyś, po zakrapianej imprezie, w takiej samej pozycji stał rano przed lustrem i nawet nie zauważył, że zjechały mu spodnie od piżamy, pokazując całemu światu cuda natury.
Stłumiła śmiech.
- Nie musisz- zacisnęła usta- umiemy liczyć. Alkohol jeszcze nie zniszczył mi mózgu. Mamy siedemnaście lat.
- Ledwo siedemnaście- dodała pani Irwin.
Arthur spojrzał na nią pytająco. Choć zgrywał pewnego siebie, tak naprawdę nie miał pojęcia, co zrobić z siostrą. Nie chciał dzwonić do rodziców, bo to oznaczałoby jego porażkę wychowawczą. Dać jej szlaban? Ludzie, którym odebrało się wolność, robią głupie rzeczy. Więc, czy szlaban jest dobrym pomysłem?
- Czas pomyśleć nad karą- powiedziała kobieta, wywołując tym samym głośny śmiech, dochodzący z pokoju obok. Przeklęte dzieciaki- Ashton, dla ciebie szlaban nic nie będzie znaczył, bo i tak najwięcej czasu spędzasz w domu.
Geniusz zła, pomyślała Franny.
- Dlatego twoją karą będzie praca w przedszkolu- wypaliła, wpatrując się w syna morderczym wzrokiem. Dziewczyna miała wrażenie, że zaraz wyciągnie siekierę i urżnie mu głowę. Wszyscy sąsiedzi widzieli ich nocne wojaże, bo jak się okazało, zachowywali się dość głośno. Teraz cała społeczność dyskutuje o tym, rodzina Irwinów i Bane są na językach całej ulicy. I to wcale nie Frannie i Ashton są głównym tematem rozmów- tylko ich opiekunowie. To przecież oni źle ich wychowali, trąbiła od samego rana pani Jonval, staruszka, która hodowała świnki morskie.
CZYTASZ
How to Ruin a Perfect Wedding? x Ashton Irwin
FanfictionFranny i jej rodzice wyprowadzają się do Stanów Zjednoczonych, jednak po kilku latach dziewczyna powraca i jest zmuszona do zamieszkania z bratem oraz jego perfekcyjną narzeczoną. Nastolatka nienawidzi kobiety i uważa ją za największą kłamczuchę ch...