Od rozpoczęcia roku szkolnego minęło już kilka tygodni i wszystkie nadzieje Franny na gwałtowną zmianę swej sytuacji wyparowały szybciej, niż ona ucieka z sali matematycznej po dzwonku. Nie miała oczekiwań względem samego roku szkolnego- to przecież kolejny, taki sam rok, tylko w Australii. Myślała raczej, że jakoś naprawi relację między nią, a Ashtonem. Jednak dni mijały, chłopak cały czas ostentacyjnie zasłaniał okno i siadał podczas lunchu obok Teddy'ego, Madison, Julie i Freda. Nawet podczas lekcji matematyki uważał, żeby na nią nie spojrzeć. Cała nadzieja pękła jak bańka mydlana.
Tymczasem siedziała przy stole i dziobała widelcem kawałki kurczaka. Nie miała na to w ogóle ochoty, ale musiała się czymś zajęć. Naprzeciwko siedziała Karen, ale była ona niezbyt rozmowna. Jadła energicznie i czytała jakąś grubą książkę. Franny posyłała ciężkie spojrzenia Ashtonowi, który tłumaczył coś namiętnie Fredowi. Mówiąc szczerze, trochę mu zazdrościła- kto nie marzy o grupce znajomych, niemal żywcem wyjętych z serialu "Przyjaciele"? Sama kiedyś taką miała.
"I wyszłam na tym niesamowicie" pomyślała, prychając pod nosem. Kurczak smakował dzisiaj wyjątkowo okropnie.
Tymczasem kilka metrów dalej, Ashton narysował pierwiastek tak zamaszyście, że rozerwał kartkę na pół. Matematyczna grupa zamilknęła na chwilę, wpatrując się w szczątki kartki.
-Victor Brohnson też tak kiedyś zrobił...- powiedział poważnie Fred, odkładając ze szczękiem widelec.
- Kto?- zapytała Julie, unosząc brwi. Nie mogła przyjąć do wiadomości, że istnieje jakiś naukowiec, o którym ona nie słyszała. Reszta grupy zawsze śmiała się, gdy Fred opowiadał o jakiejś zmyślonej postaci historycznej, a Julie unosiła brwi i zezowała, przypominając sobie w głowie całą encyklopedię.
- Nie znasz- mruknął chłopak- pewnie cały świat by go znał, gdyby siedemdziesiąt lat temu nie podarł kartki z własnymi obliczeniami... Tak jak Ashton teraz.
- To nielogiczne- dziewczyna chwyciła nóż, przez co Fred zniżył się na krześle- miał zapisane obliczenia na jednej kartce? Nie pamiętał ich potem? Nie mógł ich odtworzyć?
- Jul, skarbie, to żart- Madison wyrwała jej nóż- nie drąż.
- To była moralistyczna gadka dla Ashtona, żeby powstrzymał swój dziki temperament i z mniejszą namiętnością pierwiastkował liczby- powiedział Fred z buzią pełną kurczaka.
- Będziesz świetnym ojcem- rzuciła sarkastycznie Maddie, wpatrując się w Julie, która postanowiła poskładać i rozprostować kartkę.
- Tak, nasze dzieci będą świetnie wychowane- posłał buziaka dziewczynie. Wstała nagle, prawie przewracając stolik.
- To dla mnie za wiele- machnęła ręką- Jul, idziesz na wuef? Trzeba zająć miejsca w szatni.
- Jasne- dziewczyna chwyciła plecak i skrzywiła się- nienawidzę wuefu... Nienawidzę sportu...
- Jesteś takim przeciwieństwem bycia fit- Teddy podniósł wzrok znad notatek- że w ogóle nie pasujesz do naszego zespołu. Spójrz na Freda... Przecież to definicja zdrowego stylu życia.
- Za kilkanaście lat będę reklamować jakieś siłownie- mruknął rudowłosy chłopak, popijając kurczaka Colą.
- Już wiem do jakiego bilbordu będę wzdychać- Julie teatralnie uniosła wzrok ku górze i pobiegła za Madison.
Ashton zerknął Teddy'emu przez ramię. Chłopak pisał bardzo wyraźnie- każda cyfra była perfekcyjnie wykaligrafowana.
- Jeśli nie uda nam się na meczu matematycznym, to może choć dostaniemy punkty za najładniejsze pismo- powiedział Ash.
CZYTASZ
How to Ruin a Perfect Wedding? x Ashton Irwin
FanfictionFranny i jej rodzice wyprowadzają się do Stanów Zjednoczonych, jednak po kilku latach dziewczyna powraca i jest zmuszona do zamieszkania z bratem oraz jego perfekcyjną narzeczoną. Nastolatka nienawidzi kobiety i uważa ją za największą kłamczuchę ch...