Dzień, w którym świat miał rozpaść się na kawałki, a jądro Ziemi eksplodować, zaczął się przyjemnie. Słońce zaświeciło nad Sydney, powodując, że mieszkańcy zaczęli się rozpływać i ich jedynym ratunkiem była klimatyzacja, lody lub po prostu miły zakątek w cieniu.
W Ashtonie Irwinie narodził się bunt. Postanowił NIE pomagać Franny, NIE odzywać się do niej i NIE być zainteresowanym tym, co wyczynia. Niech sobie robi co chce, niech sobie zatrzymuje ten ślub, on nie będzie brał w tym oddziału.
Ashton był świątynią spokoju i fakt, że Franny wyprowadziła go z równowagi, nad którą pracował przez lata, coś znaczył. Poświęcał się, starał się- a ona tego nie doceniła. Tyle od niego chciała, ale sama nie dawała nic. Ashton postanowił skończyć z uwielbianiem Franny i oszukiwaniem jej. Jej zachowania są idiotyczne i może ktoś powinien ją uświadomić.
Gdy przyodział mundurek, spakował książki i poszedł do szkoły, już w holu spotkał Franny. Stała obok dyrektorki i Arthura i przytakiwała posłusznie. W ogóle jej nie poznawał, ale w głębi wiedział, że pod warstwą sztuczności i powagi, kryje się prawdziwa Frannie, która upija się a imprezach, a potem całą winę i złość przerzuca na niego.
Już kilka dni temu odbył poważną rozmowę z Lucasem i Michaelem. Nie chciał mówić Calumowi, bo pewnie tylko wydarłby się na niego. No i miałby okazję, żeby wypowiedzieć jego ulubione słowa- "A nie mówiłem?!".
Mike'a odpowiedź nie pomogła mu.
- Musisz poznać kontekst- powiedział mądrze, pisząc coś szybko na klawiaturze. A potem się rozłączył.
Bardziej odpowiadała mu odpowiedź Luke'a. Ashton tak naprawdę nie potrzebował rady; potrzebował kogoś, kto przyzna mu rację, ktoś, z kim będzie mógł ją brutalnie obdagać. I choć nienawidził się za takie myślenie, nie mógł się oszukiwać. Francesca Louella Bane zniszczyła i zaburzyła jego spokój. I choć na początku mu się podobało, teraz przekroczyła niewidzialną linię, którą narysował w myślach.
I to właśnie Lucas Hemmings, zwolennik Frannie, powiedział mu, że jest okropna. Użył też kilku słów niewartych powtórzenia, które szczególnie polubił Ashton. Poczuł się lepiej po tej rozmowie i postanowił podbić świat następnego dnia.
Teraz jednak wiedział, że nici z jego planów, ponieważ jego pozycja w szkole, była nie najlepsza. Gdyby społeczeństwo szkolne porównać do Rowu Mariańskiego, przy czym na samej górze znajdowałyby się osoby najbardziej popularne i lubiane, Ashton byłby gdzieś na wysokości ósmego kilometra. W głąb, oczywiście.
Dlatego tak trudne było pokazanie Frannie, że ma się dobrze i bawi się świetnie- bo w murach tej szkoły było to niemożliwe.
Podszedł do swojej szafki i starał się nie patrzeć na dziewczynę. Wpatrywał się w plan i udawał, że planuje swój dzień. Gdy usłyszał głosy dyrektorki i Arthura za sobą, złapał książkę od biologii, zamknął z hukiem szafkę i z uśmiechem poszedł do sali. Może mógłby pomóc Frannie odnaleźć się w tej szkole... I może powinien. Ale bunt nakazywał mu inaczej. Poza tym, ona chodziła już do tej szkoły?! W czym więc problem?
Ashton spotkał Franny dopiero na trzeciej lekcji- matematyce. Dziewczyna zrobiła ogromne wejście i ściągnęła na siebie wzrok wszystkich uczniów. Wyglądała śmiesznie w mundurku. Ashton spojrzał na pana Castillo, wrednego nauczyciela matematyki. Był dość dziwnym człowiekiem. Nigdy nie poprawiał błędów na tablicy, zawsze pytał uczniów, czy widzi jakąś pomyłkę. Swoją odpowiedź trzeba było uzasadniać, bo wymagało dużej wiedzy, więc na matematyce zazwyczaj panowała cisza.
CZYTASZ
How to Ruin a Perfect Wedding? x Ashton Irwin
FanfictionFranny i jej rodzice wyprowadzają się do Stanów Zjednoczonych, jednak po kilku latach dziewczyna powraca i jest zmuszona do zamieszkania z bratem oraz jego perfekcyjną narzeczoną. Nastolatka nienawidzi kobiety i uważa ją za największą kłamczuchę ch...