Gdy przekroczył próg jej pokoju, spała. Miała na sobie białą bluzkę z plamami, chyba po ketchupie i w połowie ściągnięte spodnie. Wyglądała jak siedem nieszczęść. Jej klatka piersiowa unosiła się rytmicznie.
Spała. Albo bardzo dobrze udawała.
Arthur Bane wycofał się i poszedł do własnej sypialni po ciepły koc. Gdy byli dziećmi, uwielbiali go. Często w weekendy siadali na kanapie, owijali się nim i oglądali stare, czarno- białe filmy. Gdy mama wychodziła do pracy na nocną zmianę, tata pozwalał oglądać im kryminały, ale POD ŻADNYM POZOREM nie mogli powiedzieć o tym rodzicielce.
To była najlepsza część weekendu.
Teraz Arthur zaciągnął się pięknymi zapachami perfum, które unosiły się w sypialni. Łóżko było perfekcyjnie pościelone, na stolikach nocnych nie stały kubki ani miski po chipsach. Pokój był posprzątany, nie tak jak kiedyś. Gdy był radosnym siedemnastolatkiem, to pomieszczenie wyglądało całkiem inaczej. Na ścianach wisiały plakaty rockowych zespołów, pod łóżkiem walały się stare pudełka po chipsach i ciastkach, a na biurku piętrzyły się książki. Poza tym, zawsze miał włączoną muzykę. Wieczorami siadał w oknie wychodzącym na ogródek i myślał nad przyszłością. Chciał być lekarzem, weterynarzem, rockowym gitarzystą, pisarzem. Chciał prowadzić takie beztroskie życie, życie pełne szaleństw i nocnych wypadów.
Tymczasem codziennie rano spieszy do pracy i wraca do pięknej narzeczonej. Chyba nie o tym marzył jako nastolatek.
Wyciągnął z szafki zwinięty koc i powrócił do pokoju siostry. Widok śpiącej Franny ciężko było znieść. Arthur doskonale wiedział, że jeśli jego mała siostra śpi w dzień, to musiało stać się coś złego.
I nagle poczuł żal. Dlaczego wcześniej nie zauważał, jak smutna jest Franny?
Wszedł do jej świątyni, zamykając cicho drzwi. Marlene czytała jakąś powieść kryminalną, więc pewnie i tak jest w innym świecie.
Dziewczyna obudziła się nagle.
- Który jest rok?- przetarła oczy, próbując dostrzec coś w ciemnościach- Gdzie jestem? Która godzina?
- Jest wpół do dziewiątej- odparł mężczyzna, owijając ją kocem.
-Przysnęło mi się-rozciągnęła się, a jej wzrok padł na torbę szkolną. Znieruchomiała- Szlag by to...
- Chciałem zapytać, jak pierwszy dzień w szkole, ale...
- Do dupy, krótko mówiąc- wstała, zrzucając koc na podłogę i zataczając się lekko, podeszła do torby. Miała ochotę wyrzucić ją w kosmos.
- Mam jakieś siedemset zadań z matematyki do zrobienia- jęknęła- poprosiłabym o pomoc Ashtona, ale...
Franny urwała nagle, zdając sobie sprawę, że mówi o wiele za dużo. Nie wiedziała przecież, czy może ufać Arthurowi. Pomimo tego, że był jej bratem.
- Dlaczego tego nie zrobisz?
Może gdyby Frannie nie była w takim dołki, skłamałaby. Ale nie potrafiła kłamać, gdy była tak zmęczona.
- Bo nas nie słuchacie- chwyciła książkę i zamachnęła się nią tak mocno, że Arthur zobaczył przed oczyma całe swoje życie. Wszystko może być narzędziem zbrodni, prawda?
- Co?
- Ashton nie poszedł ze mną na imprezę- westchnęła głośno i usiadła na łóżku z zeszytem i książką- mówiłam wam. Ale wy mi nie uwierzyliście. Tylko ja poszłam na imprezę, no i trochę mnie poniosło. Ashton był niewinny. Ba, to on postarał się o to, żebym bezpiecznie dotarła do domu... Teraz jest wściekły, bo dostał karę za nic... I może powiedziałam kilka złych słów.
CZYTASZ
How to Ruin a Perfect Wedding? x Ashton Irwin
FanfictionFranny i jej rodzice wyprowadzają się do Stanów Zjednoczonych, jednak po kilku latach dziewczyna powraca i jest zmuszona do zamieszkania z bratem oraz jego perfekcyjną narzeczoną. Nastolatka nienawidzi kobiety i uważa ją za największą kłamczuchę ch...