#5

3.6K 51 3
                                    

Usłyszałam głośne
-Ała!!-Lecz to nie był głos który znałam obok znalazłam broń widziałam jak już wcześniej i wiedziałam że mogę ją wykorzystać. Strzelilam do niego chyba go zabilam nie wiem poszłam na dół i widzę wszystkich przywiązanych do krzesel a tam jednego ochorniarza rzucam mu nożem prosto w serce bez boleśnie i bez krzyku strzelam do pozostałych i rozwiązuje ich nagle słyszę :
-Li plecy!!!!-Odwracam się i dostaje prosto w ramię sycze z bólu. I dostaje drugi raz w brzuch. Upadam czuje tylko jak ktoś mnie podnosi i biegnie ze mną po schodach.
-Lili nie zamykaj oczu!!!-To głos Luk'a .
-Nie potrafię nie umiem . Żegnaj może sie jeszcze zobaczymy- Zamykam oczy i widzę światło idę w tamta stronę i spotykam moją zmarła prababcie.
-Liliana musisz wrócić no już idź oni będą płakać rozpaczać a chyba nie chcesz aby Luke był smutny prawda?
-Tak babciu- Mowie i przytulam ją. Zawracam ej co się dzieje otwieram oczy i widzę jak oni wszyscy są nademna pochyleni i płaczą. ....
-Co sie stało?-Pytam a oni wszyscy sie na mnie dosłownie rzucają.
-Zszylismy ci rany i w ogóle ale ty nie budzilas sie przez cztery dni. Już mieliśmy cię odłączać od aparatury. -Mówił Claum.
-ale jakimś cudem sie udało- Kończy za niego Chris. Podnosze się i widzę ochorniarza który każe mi wstawać żebym szła do szefa.
-W dupe mnie pocaluj nie będę z wami szła- Powiedziałam i zostałam przez niego uderzona  w brzuch tam gdzie miałam swierza rane. Przerzucił mnie przez plecy. I poszedł ze mną dziwne bo nigdzie nie zauważyłam Luk'a trochę mi było przykro ale cóż.

Jak zwykle dostałam pozadna dawkę prądu i w ogóle. Szlam i nikt mnie nie pilnowal ukradlam kluczyki do samochodu wbiegłam dla samochodu i pomyślałam na głos:
-Od dziś nie dam sie torturować.

Jechalam dwa dni byłam dość daleko. Zatrzymalam się aby zrobić sobie przerwę. Nagle do samochodu wpadł jakiś chłopak.
-Co ty tu robisz? !?!-Zaczęłam sie drzeć.
-Pocaluj mnie.
-Chyba cię pojebalo. -Mówię
-Całuj- Przystawil mi pistolet do głowy.
-No dobrze- Pocalowalam go miał na sobie kaptur i nic nie mogłam zobaczyć jego twarzy.
-Połóż się na mnie już-Znów pistolet. Zrobiłam jak chciał tylko siadlam na niego okrakiem i calowalam. Miał cudowne wargi nie chciał tego przerywać z reszta ja chyba też. Całowaliśmy sie chyba 5 minut aż się od niego oderwalam.
-Już starczy.-Powiedziałam.
-Tak chyba tak-Odpowiedział. -Zamień się miejscem. -Dodał.
-Nie.-Znów pistolet. Przesiadlam się.
-Po co to zrobiłeś? -Zapytałam.
-a może przestań gadać???? -I wstrzyknal mi jakaś trucizne w ramie. Zasnęłam.

Hejka co tam tak miała być inna wizja ale ona mi sie zmieniła sorki xD pa.

PorwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz