Niekomfortowo. To jedno słowo, może opisać, to jak się czuję po zdarzeniu z zeszłego tygodnia. Sytuacja jest na tyle nieatrakcyjna, że oboje mieszkamy pod jednym dachem, więc to stanowczo wyklucza się szansę, że się już nigdy więcej nie spotkamy. Szkoda. Muszę przyznać, że pomimo tego, że zamieszkałam z dwójką zupełnie obcych mi mężczyzn, nie czuję się wcale źle, ta sytuacja jest lepsza, niżbym miała mieszkać z matką i bratem, tak jest bezpieczniej dla nich.
— Halo. Ziemia do Sky. — Z moich rozmyśleń wyrywa mnie głos przyjaciółki.
— Co? — pytam, otrząsając się z resztek letargu.
— Pytałam, co chcesz nałożyć — mówi troszeczkę zirytowana Angela.
Odwracam głowę od zdjęcia na mojej szafce nocnej, na którym jestem ja oraz Michael i przeznaczam moją całą uwagę na blondynkę, rozłożoną na moim łóżku, ubraną w pudrową sukienkę z naprawdę dużym dekoltem, która wolno przesuwa palcem po ekranie telefonu.
— Obojętnie.
— Żadne obojętnie! — Blondynka ożywa i wstaje z łóżka. — To pierwsza impreza w tym roku! — piszczy.
Wzruszam ramionami, ponieważ nie za specjalnie mam ochotę na zabawę, najlepiej by było, gdybym została w domu, pod ciepłym kocem z paczką chipsów na brzuchu, oglądająca w tym czasie serial. Blondynka kręci z niezadowolenia głową i podchodzi do mojej skromnej szafy, w której na wieszakach wiszą same czarne sukienki. Dziewczyna przesuwa palcem po każdym wieszaku i zatrzymuje się z zaciekawieniem na ostatnim, a mi w tym czasie staje serce. Nie. Nie ta. Angela przesuwa wzrokiem po czarnym materiale sukienki, a potem po mnie i malującym się na mojej twarzy strachu i już wie, co trzyma w dłoni. Przyjaciółka szybko reflektuje się i zawiesza sukienkę na samym końcu szafy, gdzie jej miejsce.
— Może ta? — pyta, podając mi czarną sukienkę dosięgającą mi do połowy ud z głębokim dekoltem w kształcie litery V, aż do końca mostka.
Patrzę to na przyjaciółkę to na materiał, który trzyma i z westchnieniem go od niej odbieram, no co blondynka posyła mi zwycięski uśmiech.
— Przebierz się, a ja w tym czasie pójdę po wodę. — Proponuje i nie czekając, na moją odpowiedz, już przekracza próg mojego pokoju.
Wychodzę ze swoich domowych dresów, w których czuję się najlepiej i wślizguję się w materiał sukienki, a potem siadam przy toaletce i robię delikatny makijaż. Przez ramię zaglądam w stronę drzwi, które Angela powinna już przekroczyć jakiś czas temu. Podchodzę do lustra i przygląda się; moje czekoladowe proste włosy, kaskadami opadają na moje ramiona, dosięgając mi tym samym do pępka. Głęboki dekolt delikatnie podkreśla moje piersi, a stanik pod sukienką, optycznie powiększa je. Wyglądam dobrze.
Z niepokojem spoglądam na godzinę na wyświetlaczu telefonu, sprawdzając, ile czasu może zająć przyniesienie wody. Wstaję z łóżka i kieruję się w stronę kuchni. Już w korytarzu roznosi się głos przyjaciółki. Kiedy staję w przejściu pomiędzy korytarzem a kuchnią, o mało co się nie wywracam na widok, jaki zastaję; przy lodówce stoi Aaron, luzacko opierający się o drzwi chłodziarki, popijający piwo i uśmiechający się do dużo niższej blondynki, której place błądzą po jego koszulce, doszukując się zarysu mięśni.
Robię krok w przód, a gdy nadal żadne z nich nie zauważa mojej obecności, cicho odchrząkuję, a wtedy dwie pary oczu spoglądają w moją stronę. Angela karci mnie wściekle niebieskim spojrzeniem, a zielone tęczówki Aarona, zwężają się, gdy taksuje od góry do dołu moją osobę i wypluwa płyn, który ma w ustach do szklanego naczynia, ochlapując tym samym niebieską koszulkę.
— Możemy już iść? — Kieruję to pytanie to przyjaciółki.
— Tak, jeszcze tylko buty.
CZYTASZ
Moje Niebo
Teen Fiction-Dupek - mówię. -Nie. AARON. A-A-R-O-N. Powtórz. -Niech ci będzie, DUPKU. Od lat wznosiłam wokół siebie mur. Cegła po cegle, doświadczenie po doświadczeniu. Mur miał być dla innych fortecą nie do zdobycia, gdzie bezpiecznie przeczekam resztę życi...