Rozdział 28.2 Żegnaj

12.4K 869 177
                                    

Aaron:

Oblepieni piaskiem szybko wskoczyliśmy pod prysznic jeszcze przed jedenastą. Czas, który spędziliśmy na plaży, przeznaczyliśmy na wymyślanie planów na przyszłość dla Sky. Widziałem ten dystans w jej oczach, gdy padły moje pierwsze pomysły. Ale na światło dzienne wyszły też inne ciekawe sprawy, o których nie miałem pojęcia. W Skyler jednak nadal siedzi ta mała, dawno zapomniana dziewczynka, która jak wszystkie marzy o małym szczeniaku, dużym domku na farmie i wysokich czerwonych szpilkach, które nosiłaby tylko w domu i rysowała nimi podłogę.

— Może Disneyland ? — wykrzykuję kolejny pomysł, siłując się przed lustrem z krawatem.

Jakby w odpowiedzi otwierają się drzwi do łazienki, a w ich progu staje otulona szlafrokiem Sky. Jej mokre włosy są w tej chwili niemal czarne, a policzki zarumienione.

— Już byłam, gdy miałam 6 lat i raczej tego nie powtórzę - mówi, robiąc krok w moją stronę.

Rękawy szlafroka zsuwają się, gdy zakłada swoje szczupłe i pachnące owocami leśnymi ręce na moje ramiona i podchwytuje wymiętoszony krawat.

— A to dlaczego? — pytam chytrze, nie mogąc oderwać wzroku od jej skupionych ciemnych oczu.

— A czy ty widziałeś Kapitana Haka? — pyta, próbując ukryć uśmiech. — Nie mówię o tym z bajek Disneya, tylko o tym zatęchłym i wyglądający jak pedofil przebraniu Haka. No i najfajniejsze atrakcje były od 140 cm.

Rozbawiony jej wyznaniem zapominam kogo mam przed sobą i kto właśnie wiąże pętlę na mojej szyi. Zostaję o tym brutalnie upomniany, gdy dziewczyna pociąga za węzeł krawatu, który przed chwilą zawiązała.

Diabelski uśmiech wkrada się na jej usta, a oczy stają się jeszcze bardziej kokieteryjne niż zawsze. Dłonią przejeżdża po śliskim materiale cienkiego paska aż do jego końca, wygładzając materiał. Następnie wraca i poprawia kołnierz białej koszuli, którą sama mi wybrała. Wszystkie jej ruchy są stanowcze, ale wykonuje je z taką gracją, jakby dopracowywała tę sztukę latami.

— Zdradzisz mi, skąd umiesz wiązać krawat? — pytam, odwracając się w stronę lustra, jednak kątem oka obserwuję jej twarz, która szarzeje.

— Jak byłam mała, dla zabawy powiązałam wszystkie krawaty taty na supeł, nie pamiętam w sumie, dlaczego to zrobiła, może byłam zła, że wyjeżdża, albo, że mi na noc nie poczytał — mówi ze wzrokiem utkwionym w swoim odbiciu, ale jest ono puste. — Wiedziałam, że będę miała kłopoty, ale i tak to zrobiłam.

Jej usta układają się w melancholijny uśmiech, ale reszta twarzy pozostaje bez zmian.

— Gdy tata wrócił wieczorem z mamą z przyjęcia i zobaczył, co zrobiłam pod ich nieobecność, zwolnił kobietę, która mnie wtedy pilnowała i zaprosił mnie do swojego gabinetu. To on nauczył mnie jak prawidłowo wiązać krawat. Rozplątywałam i wiązałam krawaty, gdy on czytał mi bajki.

Nie mogąc się już dłużej powstrzymać staję za dziewczyną i patrzę na nasze odbicie. Uśmiech nie może zejść mi z twarzy na widok naszej dwójki razem.

— Jeżeli chcesz, możemy tu zostać — proponuję, muskając ustami jej szyję, odsuwam materiał szlafroka i przenoszę się na kark.

— O nie, nie — odpowiada, robiąc krok do przodu. — Twój wuj nas zaprosił, pewnie się napracował nad indykiem i ciastami.

Przewracam oczami, kiedy ona kroczy ku sypialni, gdzie na łóżku spoczywa jej sukienka.

— Założę się o pięć dolców, że zamówił wszystko w kateringu.

Moje NieboOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz