Rozdział 22.1 Historia o niebie

14.3K 1.2K 387
                                    

Sky:

Zranić się można na wiele sposobów: spadając z rowerka, zacinając się nożem podczas krojenia jabłka lub łamiąc komuś serce. Dla mnie wszystkie oznaczają jedno: historię. Jesteśmy jedną wielką księgą, na której skórze — jak na kartkach papieru — zapisane są nasze dzieje. Od początku naszego życia, aż do końca, a codziennie dopisujemy kolejne wersy naszego poematu. Codziennie mijamy osoby, na których ciele zapisana jest inna historia, szczęśliwych, jak i smutnych ludzi. Moja historia nie należy do tych usłanych różami, w których bohater biega boso po trawie. W napisanej przeze mnie historii trzeba uzbroić się w parę ciężkich butów na grubej podeszwie, żeby nie wdepnąć w ostre jak brzytwa pinezki, którymi usłane jest moje życie.

▬▬▬▬♡▬▬▬▬

Widok Angeli siedzącej na kolanach Aarona jest najgorszą chwilą w owej idiotycznej porażce, jaką jest moje życie.

Czuję się jakby w mojej głowie wybuchła jakaś bomba, która zmiotła w proch wydarzenia ostatnich paru dni, a z największych kawałków zrobiła kompletną sieczkę — tak się właśnie się teraz czuję. Do tej listy nie omieszka dodać również, że straciłam coś jeszcze. Z punktu widzenia innych, nic takiego, lecz dla mnie jest to jeden z fundamentów, o który się opieram. Zaufanie. Byłam kompletną idiotką, że pozwoliłam się tak podejść. Omiotło mnie młodzieńcze zauroczenie na jego punkcie, co przyczyniło się do tego, że uchyliłam rąbek mojego życia właśnie jemu. Nie jestem zła, jestem zawiedziona. Po raz pierwszy pozwoliłam sobie na takiego typu zachowanie i więcej nie popełnię tego błędu. Ani z nim, ani z nikim innym.

— Piwa? — Przez moje myśli przebija się dobrze znany mi głos.

Spoglądam na siedzącego obok mnie Eliasa, który obejmuje mnie w pasie.

— Jasne— odpowiadam, zabierając od niego butelkę z trunkiem i odkładając puste szkło do jego pobratymców za nami, gdzie zebrała się już pokaźna grupka.

Jednym zwinnym ruchem podważam kapsel kluczem, który z wesołym brzdękiem upada na usłaną przez kapsle trawę obok skwierczącego ogniska. Unoszę butelkę do ust i wlewam w siebie kolejną porcję alkoholu, który delikatnie mnie podchmiela.

Z butelką przy wardze rozglądam się po osobach siedzących wokół ogniska i tańczących na ich twarzach cieniach. Znam ich wszystkich, każdego po kolei, a oni znają mnie, jak dalece im na to pozwoliłam. Dawnej, za czasów, gdy razem z Eliasem tworzyliśmy parę, przebywałam w ich towarzystwie dzień w dzień. Codziennie pijana i odurzona jakimś gównem, które udało się im znaleźć. Piękne czasy — że tak pozwolę sobie skłamać.

— Wszystko dobrze, złotko? — bełkocze Elias, przysuwając sobie mnie bliżej jego torsu.

Nie odpowiadam, zamiast tego wpatruję się w parę zielonych jak szmaragd oczu, które powielają ten sam czyn, wpatrując się w moje z obojętnością, a innym razem widzę w niż żar złości, o barwie podobnej do rozżarzonego węgla.Mimo to nie przerywam naszej niemej walki, ponieważ jak nigdy wcześniej ciągnie mnie do tych pięknych oczu. Do jego całego. Gdyby nie ręka Eliasa przepasana przez moją talię, nie wiem, czy udałoby mi się tu usiedzieć. Nie wybaczyłam mojemu ekschłopakowi, tego, że mnie zdradził, nie zamierzam do niego wrócić, ani dopuścić, aby wydarzyło się coś więcej. Siedzę tu tylko i wyłącznie w samolubnym celu, odegrania się pięknym za nadobne. Dlatego odrzucam obrzydzenie na dalszy tor i jeszcze bardziej wtulam się w chłopaka.

Właściwie spodziewałam się takiej reakcji, ze strony Aarona, ale jednak miałam cichą nadzieję na to, że się to nie wydarzy.

Czuję się, jakby niewidzialna dłoń z siłą trzech koni zacisnęła mi się na wnętrznościach, robiąc z nich mielonkę, wmomencie, gdy Aaron szeptem przekazuje Angeli wiadomość na ucho. Mimo że ta wiadomość kierowana jest do blondynki, wzrok Aarona, wlepiony jest we mnie.

Moje NieboOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz