Rozdział 2 Highway to Hell

33.8K 1.9K 422
                                    

Stratton jest stosunkowo małym i spokojnym miastem; liczba morderstw spadła aż o sześć procent, a liczba gwałtów aż o dziesięć, jak donosi miejscowa gazeta. Wszyscy tutaj siebie znają, wszyscy wiedzą o tobie więcej niż ty sam i wszyscy wtykają nos, gdzie popadnie. Miejscowi ludzie mówią, że jest to miasto, z którego się nie ucieka, a umiera się tutaj ze starości. Pod warunkiem, że nikt ci najpierw nie zabije kosą. Takie uroki mieszkania w małym miasteczku w stanie Kolorado— myślę sobie, jadąc autem mojej matki z przyklejonym czołem do szyby.

Z małych głośników audicy dochodzą do moich uszu ciche dźwięki gitary basowej oraz jeszcze cichszy głos wokalisty. Muzyka milknie całkowicie w momencie, gdy samochód staje na skrzyżowaniu, oczekując, na zielone świtało, wtem czuję na sobie wzrok matki.

— Pani Scott dzwoniła — mówi — prosiła, abyś do niej zajrzała przed lekcją.

Spoglądam na wyświetlacz telefonu i prycham cicho pod nosem. Jest za pięć dziewiąta. Matka coś jeszcze mówi o tym, żebym odwiedziła wcześniej wspomnianą psycholog, ale moje myśli są na innym torze. Moją uwagę przykuwa stający, pas obok nas, czerwony Ford Mustang.

Odklejam czoło od szkła i taksuję pojazd, który, pomimo że już dawno wyszedł z mody, jego fason i kolor nadal wywierają ogromne wrażenie. Przejeżdżam wzrokiem po lśniącej nawierzchni auta, a mój wzrok dopiero zatrzymuje się na drzwiach od strony kierowcy, po których drugiej stronie siedzi mężczyzna; jedną rękę ma przewieszoną przez opuszczoną szybę, pozwalając, aby ciepły wiatr lizał jego skórę, a drugą trzyma luźno na kierownicy, stukając o nią palcami w rytm muzyki.

Pas ruchu, w którym stoimy, w końcu się porusza, ale nie na długo, ponieważ kilka metrów dalej samochód ponownie przystaje na czerwonym. Czerwony Ford również przystaje, ale tym razem zrównuje się z moim autem. Siedzący za kierownicą mężczyzna wcale nie jest mężczyzną! Jest to młody chłopak, w okolicach mojego wieku. Ubrany jest w czarną koszulkę na krótki rękaw, która opina lekko zarysowane mięśnie jego opalonej skóry oraz tego samego koloru przetarte jeansy, a na nosie ma Ray Bany. Chłopak wystawia głowę przez szybę, a ja dostrzegam jego blond włosy, które teraz są podwiewane ku górze przez wiatr.

Blondyn nie przestrzegając żadnych zasad ruchu drogowego, wystawia jeszcze dalej głowę i przypatruje się mojej osobie. Towarzyszy temu jego białe uzębienie oraz typowy kpiarski uśmiech. Wywracam oczami i klikam bez sensu na ekran telefonu, modląc się w myślach, aby matka już ruszyła. Moja ciekawość po chwili bierze górę i kątem oka spoglądam na kierowcę, który tylko czekał, abym odnowiła nasz kontakt wzrokowy. Jego prawy kącik ust się podnosi, w momencie, gdy po włożeniu kasety do radia, rozbrzmiewa dobrze znany mi utwór Highway to Hell [1], który wydaje się komicznie pasować do tej sytuacji. Na moją twarz wypływa mały uśmiech, którego nie mogę powstrzymać, widzący to blondyn posyła mi kolejny uśmiech, dowodzący o jego zwycięstwie i przekręca gałką radia, a przez okno wylatują na ulicę Stratton ryki AC/DC. Samochody zaczynają trąbić, a ludzie zbierać się przy sklepikach, aby sprawdzić, co zakłóca ich spokój. Blondyn ponownie szuka mojego wzroku, który ma podnieść jego ego. Unosi wysoko brwi i opuszcza lekko okulary na czubek nosa. Ciekawi mnie jak długo uczył się tego triku z tych wszystkich komedii romantycznych — śmieję się w duchu i dochodzę do wniosku, że chyba niezbyt długo. Spuszczam wzrok z chłopaka i zwracam go ku sygnalizacji świetlnej, akurat w tym momencie błyska żółte. W mojej niecnej główce formuje się plan utemperowania ego właściciela Forda. Opuszczam szybę u drzwi i posyłam blondynowi najpiękniejszy uśmiech, na jaki mnie stać, chłopak, widząc, że w końcu uległam jego urokowi, szczerzy się do mnie jeszcze bardziej. Kiedy sygnalizacja świetlna zapala się na kolor zielony, mój samochód rusza. Wychylam się w przód i wystawiam dłoń przez okno, machając chłopakowi, który powiela mój gest, ale kiedy już mam stracić go z oczu moja powitalny gest zmienia pozycję i formuje się w środkowy palec, którym częstuję kierowcę na pożegnanie. Dalszą drogę przemierzam, cicho śmiejąc się i rozkoszując się chłodnym powietrzem, które uderza w moją twarz.

Moje NieboOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz