✨Rozdział 2✨

4.6K 191 12
                                    


Budzik dzwoni tradycyjnie o godzinie 7:00. Z głośnym jękiem wyciągam rękę w stronę stolika nocnego, żeby móc wyłączyć to przeklęte ustrojstwo. Szósty grudnia. To już dziś. Oficjalnie kończę moje ostatnie naście lat. Jeszcze przez pięć minut próbuje się zmotywować do opuszczenia ciepłego łóżka. Kiedy w końcu mi się to udaje podchodzę do szafy i wyciągam z niej ubrania praktycznie na oślep. Kieruję się do łazienki i zakładam szary, duży sweter oraz czarne rurki z przetarciami. Rozczesuję swoje średniej długości, czekoladowe włosy. Nigdy ich nie spinam na noc, dlatego następnego dnia wyglądają jak gniazdo dla ptaków. Tradycyjne „upiększenie" składające się z tuszu do rzęs, korektora oraz pomady do brwi. Wychodzę z łazienki, zgarniając plecak i telefon, uprzednio sprawdzając godzinę.

Schodzę na dół do kuchni zastając tam moją mamę - Carlę przy stole. Jak zwykle wpatrzona w ekran laptopa. Jej krótkie włosy tego samego koloru co moje; spięte są w luźnego kucyka. Rysy twarzy i zadarty nos odziedziczyłam właśnie po niej. Jeśli zaś chodzi o charakter, to jest tu duża przewaga mojego ojca. Matka jest pracoholiczką. Potrafi cały dzień spędzić przy biurku wypełniając jakieś papiery, wypisując umowy, czy odpisując na ważne emaile. Czasem nie ma nawet czasu, żeby usiąść i zjeść z nami. Jest to w pewien sposób przykre, ale do przyzwyczajenia. Rozmowy z tatą nic nie dają, a wręcz przeciwnie: prowadzą do niepotrzebnych kłótni.

- Hej mamo! - podchodzę do mojej rodzicielki i całuję ją w policzek.

- Dzień dobry słonko. - odpowiada, nie odrywając piwnych tęczówek od komputera. Jak tam Ci idzie nauka? - tradycyjne pytanie zadawane przynajmniej raz w ciągu dnia.

- A no wiesz... Dobrze - uśmiecham się promieniście. Mijam kobietę i wyjmuję sok pomarańczowy z lodówki. - Chcesz soku? - pytam, wyjmując z szafki kuchennej dwie szklanki.

- Tak, proszę.

- Wiesz mamo, bo mam sprawę... - siadam na krześle obok rodzica. Kładę obok niej szkło z napojem.

- Nie. - odpowiada krótko.

- Ale nawet Cię nie zdążyłam zapytać, a Ty już się nie zgadzasz? - biorę łyk chłodnego soku, kiedy czuję, że gardło zaciska mi się z nerwów.

- Bo wiem o co chcesz mnie prosić.

- A nie możesz mnie po prostu wysłuchać? I potem wypowiedzieć się, co o tym sądzisz? - proponuję tracąc już siły.

- No dobrze. Byle szybko. Za chwilę musisz wychodzić. - spogląda na zegar wiszący na ścianie, który wskazuje na za piętnaście dziewiątą.

- Wiemy, że dzisiaj jest dla mnie bardzo ważny dzień. Prawda? I nie chcę go spędzić przy książkach przez cały wieczór.

- Wiem do czego zmierzasz. - przerywa moją wypowiedź.

- Ale to nie będzie żadna impreza mamo. - mówię szybko.

- W takim razie co to ma być? - unosi jedną brew w konsternacji.

- Umówiłam się z Edith. - widząc jej minę kontynuuję w miarę możliwości. - Będziemy tylko we dwie u niej w mieszkaniu. Zrobimy sobie jakiś maraton filmowy.

- Jak za dawnych lat - uśmiecha się smutno jakby sobie o czymś przypomniała. - Ale i tak uważam, że to nie jest najlepszy pomysł. - znowu przybiera poważny wyraz twarzy.

- On jest wspaniały. No proszę cię. Mamusiu, błagam! - kucam przy niej i biorę jej szorstką dłoń w swoje. - Nie będę siedziała tam długo. Prroszę - trzepoczę rzęsami, a wargi układam w podkówkę.

- Porozmawiaj o tym z tatą.

- Czyli mogę? - podnoszę się w trybie natychmiastowym.

- Jeśli tata się zgodzi. A teraz zmykaj, bo nie będzie długo czekał. - obejmuję jeszcze matkę na pożegnanie i wychodzę pospiesznie z domu. Tak jak mówiła, ojciec siedzi już trochę naburmuszony przed kółkiem.

- Cześć Tato! - zajmuję miejsce pasażera i całuję go w policzek na powitanie.

- Witaj córciu. Muszę przyznać, że nie spieszyłaś się z pofatygowaniem się tutaj.

- Przepraszam. Rozmawiałam z mamą. A no właśnie... - uśmiecham się w jego stronę, co odwzajemnia, a przy jego oczach pojawiają się charakterystyczne zmarszczki. - Mogę dzisiaj iść do Ed?

- Oczywiście. - odpowiada bezceremonialnie i wzrusza ramionami. To jest właśnie mój tata - Peter. Jest kompletnym przeciwieństwem mojej, mamy, a jego żony. Pogodny, troskliwy mężczyzna. Wszystkie sytuacje stara się rozwiązać rozmową, na spokojnie. Ma bardzo pozytywne podejście do życia i mimo jego opiekuńczości potrafi być też wyrozumiały. Zawsze gdy mam jakiś problem, to przychodzę do niego i staramy się go razem rozwiązać. Potrafi też stanąć w mojej obronie, kiedy mama na mnie naskoczy lub zaczniemy się o coś kłócić, no i kiedy mam rację oczywiście, bo jeśli nie to kończy się to moją przegraną. Mimo wszystko nigdy nie podniósł na mnie głosu. Kłócić się też nie kłóci, ponieważ jak sam stwierdził - nie lubi tego. Cieszę się, że większość cech odziedziczyłam właśnie po nim.

- Dziękuję tato!

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Mogą pojawić się błędy, za wszystkie przepraszam.

Kocham ~ A.M

Jestem jego własnością || H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz