Chyba straciłam zapał do pisania tego opowiadania...
Przepraszam za miesiąc nieobecności, przez ten cały czas opracowywałam szpital, ponieważ sceny, które miały miejsce były nierealne xd.
----------------------------------------------------------------
Łamię mnóstwo przepisów drogowych, gnając w stronę szpitala. Jadę dwa razy szybciej niż nakazuje ograniczenie, byleby zdążyć. Wjeżdżam na parking szpitalny. Zatrzymuję samochód tuż przy wejściu i wysiadam, biorąc Leonnie na ręce. Kiedy wchodzę do budynku, wszystkie twarze lądują na mojej osobie. Lekarze i pielęgniarki stają jak wryci, przyglądając się raz mi, a raz niebieskookiej której ciało bezwładnie spoczywa w moich ramionach.
- Mógłby ktoś mi pomóc? – pytam spokojnie skanując po kolei twarze w poszukiwaniu lekarza. Na moje słowa wszyscy ocknęli się z amoku, a wokół zebrała się grupka ludzi.
- Co się stało dziewczynie? - starszy mężczyzna przeciska się przez tłum i spogląda na bladą szatynkę. Jego włosy owiane są lekką siwizną. Oczy ma brązowe i spokojne a wokół nich kurze łapki. Nosi kitel z przypiętą do niego plakietką. Widnieje tam napis "Dr. Johnson". Na jego czole pojawiają się zmarszczki, gdy przykłada dłoń do szyi Leonnie.
- Na salę z nią. - rzuca poważniejszym tonem. Dwie pielęgniarki podbiegają do nas z łożem szpitalnym. Ostrożnie kładę tam dziewczynę i patrzę, jak znika z mojego pola widzenia.
- Pan jest...? - odwracam się w stronę dźwięku. Recepcjonistka stoi przy ladzie i trzyma w ręku formularz i długopis.
- Harry. Harry Styles. - odpowiadam niemal natychmiastowo.
- Pacjentka nazywa się...?
- Leonnie Brooks.
- Co się stało?
- Zasnęła w wannie. – recepcjonistka spogląda na mnie krzywo, lecz nie komentuje mojej odpowiedzi..
- Pacjentka jest pełnoletnia?
- Tak. Mogę już do niej iść? - przystępuję z nogi na nogę
- A wie Pan gdzie? - unosi brew i patrzy na mnie z uśmiechem - blok operacyjny numer dwadzieścia sześć. – dziękuję skinieniem głowy i idę pod wyznaczone miejsce. Nie cierpię szpitali. Zapach leków i stęchlizny czuć było przy samym wejściu. Na ścianie, żółtym kolorem namalowana jest podana wcześniej cyfra i strzałka w lewo. Tam też się udaję. Kolor ścian z bieli przechodzi w jasny błękit. Siadam na jednym z granatowych krzesełek i czekam na jakiegoś lekarza, który mógłby powiedzieć mi, co z Leonnie.
Od ponad trzydziestu minut siedzę na tym przeklętym krześle, przeglądając Internet. Już co drugi serwis informacyjny posiada nagłówek związany z odwołaniem poszukiwań.
„Mathew Brooks ogłosił, że kontaktował się z córką i dziewczyna po prostu wyjechała w związku z ostatnią poważniejszą wymianą zdań, a dalsze poszukiwania zostaną odwołane..."
Opieram głowę o ścianę i przymykam na chwilę oczy. Nie trwa to jednak długo, ponieważ słyszę otwieranie się drzwi. Z pomieszczenia wychodzi pielęgniarka w średnim wieku. Podrywam się z siedzenia, kiedy zamyka drzwi i chce odejść.
- Przepraszam – zwracam się uprzejmie do kobiety w kitlu. – operują tu moją dziewczynę.
- Nie mogę udzielać informacji osobom spoza rodziny, przykro mi – odpowiada znudzona, a jej twarz wyraża zmęczenie.
CZYTASZ
Jestem jego własnością || H.S
FanficJednym słowem, chaos. Wszystkie myśli kumulują się we mnie. Czuję się jakbym śniła, jakby to co się dzieje było tylko na jawie. Za chwilę się obudzę i będzie w porządku. Całą nadzieję niszczy strzał przeszywający powietrze, który przywraca mnie do r...