Leonnie pov:
- Co u ciebie, kochana?
- Jest w porządku. - mruczę cicho.
- Pójdę do Harry'ego. - Patrick wychodzi, zostawiając nas same.
- Jak się czujesz?
- Jest w miarę dobrze. Tylko gardło mnie boli i głowa. - wysilam się nad odpowiedzią, by następnie rozmasować skronie. Nie czuję się teraz najlepiej, a stres związany z moim położeniem mi nie pomaga. Ludzie ślepi albo naiwni, jeśli nie widzą tego nędznego przedstawienia, które jest tu odstawiane.
- Zadzwonić po pielęgniarkę? - z zamyśleń wyrywa mnie kolejne pytanie mojej towarzyszki.
- Nie, dziękuję. - nienawidzę nadopiekuńczości, a zwłaszcza kiedy to ja jestem ofiarą. Jestem już dużą dziewczynką i umiem sobie sama poradzić. Szpital, to tylko pewne ograniczenie...
Harry pov:
Wychodzę z pomieszczenia mijając zdezorientowaną Jess i Patrick'a. Szybkim krokiem podążam w stronę wyjścia, słysząc ciche szepty skierowane do mojej osoby. Wychodzę na zewnątrz zaciągając się rześkim powietrzem. Niebo przysłoniły wielkie, szare chmury, które zwiastują deszcz. W milczeniu wyjmuję ze skórzanej kurtki papierosa i odpalam go, zaciągając się dymem. Tyle razy starałem się rzucić, a nadal nie mogę z tym skończyć. Mama zawsze mówiła, że skończę z nowotworem płuc i tyle mnie widzieli.
- Od kiedy ty palisz, hmm? - słyszę i odwracam się w stronę dźwięku. Przy drzwiach stoi Audrey, z rękami na piersi. Opiera się o ścianę i przypatruje z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Od dawien dawna.
- Nie przypominam sobie, żebyś robił to przy mnie. A znamy się dosyć długo. - podchodzi do mnie i zabiera mi jednego szluga z paczki.
- Bo zazwyczaj nie robię tego przy ludziach. - wypuszczam dym z ust przyglądając się chwilę blondynce.
- Zabawne, jeszcze za dzieciaka mówiłeś, że to zło, a ludzie którzy palą to patologia. - odparła odpalając używkę.
- Miałem siedem lat i beztroskie, szczeniackie życie. Zero problemów, zero zmartwień. - wzruszam ramionami i strzepuję popiół a na ziemię.
- Pewnie się o nią martwisz?
- To moja dziewczyna, to chyba oczywiste.
- Jak się poznaliście?
- Nasi ojcowie robili razem interesy i tak jakoś... wyszło.
- Jak długo się znacie?
- Ponad miesiąc.
- A ile jesteście razem?
- Musisz zadawać tyle pytań? – jęczę, na co dziewczyna posyła mi proszący uśmiech. – Dwa tygodnie.
- Harry Styles angażujący się w relację trwającą dłużej niż trzy dni... Kto by się spodziewał, proszę państwa! – klaszcze w dłonie i śmieje się głośno.
- Ludzie zmieniają swoje światopoglądy. - gaszę papierosa na śmietniku i wrzucam go do pojemnika. Niebieskooka przygląda się moim poczynaniom, ale niczego nie komentuje.
- Harry! - do moich uszu dobiega krzyk. Widzę Patrick'a, który szybkim krokiem idzie w naszą stronę.
- Zostawię was samych. - uśmiecha się delikatnie i znika za szklanymi drzwiami szpitala.
- Naprawdę nie chcę się mieszać w twoje sprawy, ale co się tam odpierdoliło? - pyta, a ja marszczę brwi w zastanowieniu.
- Gdzie? - spoglądam za chłopaka i widzę pojedyncze krople spadające na asfalt.
CZYTASZ
Jestem jego własnością || H.S
FanficJednym słowem, chaos. Wszystkie myśli kumulują się we mnie. Czuję się jakbym śniła, jakby to co się dzieje było tylko na jawie. Za chwilę się obudzę i będzie w porządku. Całą nadzieję niszczy strzał przeszywający powietrze, który przywraca mnie do r...