✨Rozdział 12✨

3.3K 145 13
                                    

Wracam, mam nadzieję, że bez większych przerw. Jest już po egzaminach, strajk trwa, zresztą przerwa Wielkanocna... Czas ponownie przywitać się z klawiaturą.

Zdrowych, spokojnych Świąt, spędzonego w gronie najbliższych, kochani ❤.


Wzdycham przeciągle i ponownie naprężam się niczym kot. Otwieram oczy zauważając, że znajduję się w sypialni Harry'ego. Zdziwiona podnoszę się do pozycji siedzącej. Nie pamiętam, żebym sama tu przyszła...

***

Chłodna woda spływa na moje ciało strumieniami. Zamykam na chwilę oczy. Jestem w totalnej dupie. Nie ma szans na ucieczkę, nie ma szans na nic. Rozchylam powieki i natychmiast tego żałuję, kiedy woda dostaje się do oczu. Zakręcam kran i na ślepo sięgam po ręcznik. Wytarta i ubrana, wprawdzie w to samo w czym spałam, gdyż innych ubrań tu nie posiadam, a nie będę grzebać w szafie mojego oprawcy... po prostu faceta.; jednak mimo wszystko czuję się odświeżona.

Przy kuchence zastaję Loczka, który smaży bekon na patelni. Zapach boczku rozchodzi się po całym pomieszczeniu. Zaciągam się tym wspaniałym zapachem, opierając o oparcie krzesła.

- Głodna? – odwraca się na chwilę w moją stronę, żeby sięgnąć do lodówki po kilka jajek.

- Tak. – odpowiadam cicho. Zajmuję miejsce u szczytu stołu podczas kiedy Harry rozkłada naczynia i sztućce. Uważnie obserwuję jego ruchy. Zachowuje pełną swobodę, nawet wczoraj oglądając film, nie miał z tym najmniejszego problemu. Mężczyzna podchodzi z patelnią i przenosi część jej zawartości na talerz. Dziękuję cicho skinieniem głowy i powoli zaczynam konsumować posiłek. Zielonooki sięga jeszcze po karton z sokiem i napełnia nim połowę mojej szklanki. To samo robi ze swoją zastawą i już po chwili razem jemy w ciszy.

- Mogę cię o coś zapytać? – wyrywa mi się, przerywając odgłos widelców sunących po talerzu.

- Pytaj. – gestem ręki zezwala na kontynuowanie rozmowy. Upija łyk soku, czekając na moją wypowiedź.

- Dlaczego mnie tu przywiozłeś?

- Leonnie...

- Harry, proszę. – nalegam. Jestem gotowa klęknąć przed nim i wręcz skomlić.

- Nie nalegaj. Nie jestem w stanie ci tego teraz wyjaśnić.

- A kiedy będziesz w stanie?

- Nie wiem. Mam nadzieję, że jak najszybciej. – wzrusza obojętnie ramionami. Kończy swój posiłek i cierpliwe czeka na mnie z rękami złożonymi jak do modlitwy.

Pakuję ostatnie kęsy jajka do ust i odkładam sztućce. Loczek wstaje i wkłada wszystkie naczynia do zmywarki.

- Mogę iść się przejść? – pytam wstając od stołu. Zasuwam krzesło i przeciągam się cicho.

- Nie. – odpowiada niemalże od razu. – Ale mogę ci coś pokazać. – dodaje i zmierza w kierunku schodów. – Chodź. – pogania mnie, kiedy za pierwszym razem nie reaguję. Zatrzymuje się w połowie szczebli i odwraca, żeby na mnie spojrzeć. Powoli podążam za mężczyzną. Harry prowadzi mnie do tego samego pokoju w którym jeszcze wczoraj wieczorem byliśmy. Zielonooki wyciąga z kieszeni klucz i wkłada go do zamka, przekręcając dwukrotnie. Uważnie obserwuję jego precyzję przy wykonywaniu tak banalnej czynności. Jego palce naciskają na klamkę, a stare, drewniane drzwi powoli ustępują. – Panie przodem. – przepuszcza mnie w progu. Niepewnie wchodzę w głąb pomieszczenia i zapiera mi dech w piersi.

Regały pnące się od podłogi aż do sufitu przepełnione książkami; o każdy z nich oparta jest drabina. Zawartość półek sprawia, że moje oczy błyszczą z podniecenia. Są tu nawet białe kruki. Niektóre dzieła oprawione jeszcze w skórę; są zakurzone, niedotykane od dawna. Przejeżdżam palcami po różnego rodzaju brzegach książek rozkoszując się ich odmienną fakturą.

- Podoba ci się, co? – mimowolnie na moich ustach zagościł uśmiech. Przytakuję energicznie. – To... - odwracam się w jego stronę. Harry ma zamiar powiedzieć nieco więcej, widzę to. Po krótkim namyśle decyduje się tylko na „To jest chyba najciekawsza część tego domu." Kiwam jedynie głową i ponownie przechodzę do szperania między regałami. – Możesz wybrać sobie którą chcesz przeczytać. Wprawdzie mało tu literatury współczesnej... - przerywam mu, podając do ręki „Dumę i uprzedzenie". Następnie idę nieco dalej podążając w stronę dramatów. W moje lepkie dłonie dostaje się „Romeo i Julia", „Cień wiatru' oraz „Mistrz i Małgorzata"; również lądują u Loczka, który skanuje wszystkie pozycje po kolei. – albo kilka. – wzdycha z półuśmiechem na ustach. Za tym uśmiechem kryje się coś na kształt podziwu lub może zdziwienia, że jest tego tak dużo. Można by się jeszcze posunąć w negatywną stronę, może boi się, że je zniszczę, bądź nie lubi, kiedy ktoś burzy ład, jaki panuje w tym miejscu. Tak czy inaczej nie szukam już więcej. Jeśli uporam się ze wszystkimi książkami, które obecnie trzyma zielonooki poproszę go o klucz do biblioteki i zabiorę coś nowego, jak gdyby nigdy nic...

- Skończyłam. – informuję, stając przed mężczyzną i otrzepując swoje spodnie z nagromadzonego od klęczenia kurzu.

- Na pewno nie chcesz wziąć więcej? – pyta zanim pokierujemy się do wyjścia.

- Nie. Będę mogła tu wrócić... prawda?

- Tak, jasne. Kiedy tylko zechcesz. – zapewnia.

- Gdzie mogłabym pójść, żeby poczytać? – pytam, kiedy stoimy już na korytarzu, a Harry chowa klucz do tylnej kieszeni jeansów.

- Gdzie chcesz – wzrusza obojętnie ramionami. – Mogę pokazać ci pokój, w którym będziesz od dzisiaj spać. Tam będziesz miała wystarczająco ciszy i spokoju.

- A tamten w którym...

- To jest moja sypialnia i chciałbym móc w końcu w niej pójść spać. – mija mnie w przejściu i idzie zapewne do „mojego" pokoju.

- Tak, jasne. – mruczę bardziej do siebie. Staram się dogonić chłopaka, kiedy jego długie nogi zwinnie przemierzają korytarz. Zatrzymujemy się przed pokojem z którego brałam poduszki na wczorajszy seans. Loczek otwiera drzwi, tym razem bez klucza i przepuszcza mnie przodem. Pokój utrzymany w jasnych, przytulnych barwach. Pośrodku jasny, puchaty dywan i jak chyba każda zaprojektowana sypialnia w tym domu; posiada sporej wielkości łóżko wykonane z jasnego, dębowego drewna. Na nim schludnie ułożona pościel... o, są i poduszki. Po prawej stornie od łóżka duże okno z parapetem na który można bez żadnego problemu usiąść*; z widokiem na rozpościerający się las iglasty i zachód słońca. W rogu piękny, wiklinowy fotel, na nim jedna, okrągła, płaska poduszka w kolorze szarym, co jeszcze bardziej dodaje temu pomieszczeniu uroku. Po lewej stronie jest tylko średniej wielkości szafa, z tego samego drewna co łoże. Tuż obok mnie stoi komoda, a na niej mała Sansewieria gwinejska*. Pokój sam w sobie prezentuje się w sposób bardzo minimalistyczny. Jest to być może spowodowane faktem, iż nikt tu nie był przede mną, a nawet jeśli, to zostało to solidnie zamaskowane.

- Rozgość się. Od teraz to... twój pokój. – Harry próbuje przybrać naturalność, niczym kamerdyner. Obydwoje jednak wiemy, że ta sytuacja jest nietypowa, która jego wprowadza w zakłopotanie, mnie w niezręczność. Nie jest to coś, co widuje się na co dzień. Nie dostajesz własnego pokoju będąc przetrzymywanym. Ja jednak go dostałam. Zielonooki nadal nie chce mi powiedzieć, co jest dokładną przyczyna mojego pobytu tutaj, ale czuję, że może uda mi się to z niego wyciągnąć. Przecież to nie może trwać wiecznie, prawda?

---------------------------------------------------

bez żadnego problemu usiąść* - nie mam pojęcia, jak to inaczej nazwać, ale chyba wiecie o co chodzi...

Sansewieria gwinejska* - taka fajna roślinka, można zapoznać się z googole grafika.

Kocham ~ A.M❤












Jestem jego własnością || H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz