Zasnęła w samochodzie, dziś jechałem powoli. Nie powinienem prowadzić, bo piłem, ale mało więc wyszło jak zwykle.
- Stój
Wyszeptała. I zaczęła wymiotować.
- Mój samochód.
Potem spała już całą drogę. Jechaliśmy 15 minut. Było chyba koło 2 w nocy, nie było ruchu na jezdni. Nie wiedziałem gdzie mieszka więc postanowiłem, że zabiorę ją do siebie. Wziąłem ją na ręce i wprowadziłem do mojego mieszkania. Zaniosłem ją do wolnej sypialni, położyłem i już miałem wychodzić, ale znów zwymiotowała.
- Już nie będę, czuje się lepiej.
Wydukała. Posciel była już brudna, więc zabrałem ja do mojego pokoju. Ułożyłem ją wygodnie. Mam zamiar położyć się na kanapie w salonie.
- Proszę, zostań ze mną, boję się.
Znów ledwo słyszalnie to powiedziała. Rozebrałem się do bokserek i również wskoczyłem pod kołdrę. Przytuliła się do mnie. Nie wiedziałem co zrobić, ale też ją objąłem, chciałem sprawić by poczuła się bezpiecznie. Ona mnie nienawidzi. Zasnęliśmy.
- Co ja tu robię?
Obudziła mnie.
- Spałaś.
- A jak się tu do cholery znalazłam? Nic nie pamiętam.. Czy my? Ughh..
Widziałem, że się zestresowała.
- Ymm? Czy my co?
- Kurwa! Chris nie żartuj! Pieprzyliśmy się?
- Jak mogłaś o tym zapomnieć było ci tak dobrze, szczególnie kiedy żygałaś w samochodzie i w sypialni obok. Nie, nie jestem, aż takim dupkiem. Jestem twoim bohaterem.
- Więc co ja tu robię, wypiłam tylko dwa drinki z Rushem. Nie możliwe żebym tak szybko odleciała.
Właśnie, z Rushem. Pewnie coś jej dosypał. Nie umie sobie laski załatwić.
- Rush, pewnie ci coś dosypał. Wyprowadził Cię z klubu i chciał Cię zabrać. Pomyślałem, że napewno byś tego nie chciała, więc Cię zabrałem.
- Emmm, a co właściwie Ci się stało?
No tak miałem nieźle podbite oko, rozcietą wargę i ponownie obolałe żebra. Nie pierwszy i nie ostatni raz.
- Biliśmy się.
- O mnie? Emmm. W sumie to dziękuję ci bardzo. Mogę się jakoś odwdzięczyć?
Hmmm. Nie miałem pomysłów jak może mi się odwdzięczyć, nie chciałem nic w zamian. Ale.
- Wspólna kolacja? Jutro?
Nie wiem czemu, ale coraz bardziej mnie interesowała, była taka bezbronna, delikatna.
- Nie wiem czy to dobry pomysł, ale skoro tego chcesz to ok. Jutro. Gdzie i o której?
- Daj mi swój numer to zadzwonię i się zgadamy.
Widziałem, że nie jest z tego powodu jakoś szczególnie zadowolona, ale podała mi swój numer.
- Masz jakąś apteczkę? Powinieneś to sobie opatrzyć.
- Luz, nic mi nie będzie. To wręcz dodaje mi uroku. Laski lecą na podbite oczy.
Powiedziałem z lekkim uśmiechem. Ona zaś była poważna.
- Chyba już pójdę. To jeszcze raz dzięki.
- Do jutra.
I wyszła. Wziąłem szybki prysznic. Ubrałem szare dresy Nike i czarną koszulkę. Otworzyłem drzwi, chłopaki wpadli z piwem mieliśmy grać w Fifę. Zobaczyłem tylko Liama i Ashtona. Nie zdziwiło mnie to, bo Tom ostatnio nas olewał.
Odpaliłem muzykę i włączyłem Fifę, otworzyłem piwo.